Nowym dyrektorem Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej (UINP) został Ołeksandr Ałfiorow. Decyzję podjął w piątek rząd z pominięciem procedury konkursowej – dlatego historyk ma pełnić funkcję wyłącznie do zakończenia wojny, po czym ma się odbyć konkurs.

ikona lupy />
Ołeksandr Ałfiorow, dyrektor Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

41-latek, kijowianin, jest popularyzatorem historii. Jego kanał na YouTubie ma 493 tys. subskrybentów. Napisał 15 książek, w większości dotyczących XVII w. i czasów wcześniejszych. W 2009 r. odnalazł w rosyjskich archiwach kopię tzw. konstytucji Pyłypa Orłyka z 1710 r., uznawanej za pierwszy ukraiński dokument rangi konstytucyjnej. W 2022 r. poszedł na ochotnika do armii, gdzie dosłużył się stopnia majora, choć jako ojciec pięciorga dzieci nie podlegał mobilizacji. Doradzał przy wojennej derusyfikacji kijowskich ulic i innych toponimów. Jest zdeklarowanym nacjonalistą. Był rzecznikiem prawicowego posła Andrija Biłeckiego, założyciela pułku Azow. Korpus Narodowy, w którym odpowiadał za kontakty z mediami, należy jednak do partii optujących za ścisłym aliansem z Polską w ramach postulowanego Sojuszu Bałto-Czarnomorskiego.

Ostrożnie o Banderze

O Stepanie Banderze w kontekście relacji z Polską czy o rzezi wołyńskiej wypowiadał się dość ostrożnie. W rozmowie z ICTV w 2022 r. mówił, że „nie należy tego tematu upolityczniać, ale należy o nim mówić”. Dowodził, że choć Polacy popełniali błędy w bieżących relacjach historycznych z Ukrainą, to „warto, by i ukraińscy historycy zrozumieli, że historia II wojny światowej budzi emocje”, a „postać Bandery nie jednoczy wokół Ukrainy”, zwłaszcza Polaków i Żydów. – Warto zainwestować w dobre relacje z Ałfiorowem. Wydaje się wolny od antypolskich uprzedzeń poprzedników. Gdy okażemy mu życzliwość, zwiększymy szanse na utwierdzenie go w przekonaniu, że dialog z Polską może być produktywny – mówi DGP Łukasz Adamski, historyk, wicedyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.

– To człowiek, który od dawna zajmuje się budową tożsamości narodowej, ma piękną kartę wojskową i wyrobiony mimo młodego wieku charakter, dzięki któremu nie będzie szukać łatwego poklasku – ocenia były ambasador w Kijowie Bartosz Cichocki. – Ma swoje poglądy, ale jest otwarty i życzliwy wobec nas. Liczę, że nie będzie utrudniał procesu poszukiwań i ekshumacji ofiar konfliktów, nawet jeśli ogólnej ocenie OUN/UPA jest już prawdopodobnie za późno, by pogląd polski i ukraiński pogodzić. Ałfiorow rozumie przy tym naszą wrażliwość, nawet jeśli nie zawsze się z nią zgadza. Na pewno pamięta też, ile Ukraina zawdzięcza Polsce w sferze ratowania zabytków po lutym 2022 r. To właściwy partner do wspólnych projektów w dziedzinie kultury i dziedzictwa narodowego – dodaje.

Zmiany w obu IPN

O tym, że Ałfiorow jest przyjazny Polsce, mówi też Ołeksandr Zinczenko, były wiceszef UINP. – To sympatyczny człowiek, generalnie propolski, ale to samo można było powiedzieć o jego poprzedniku Antonie Drobowyczu na starcie jego kadencji w 2019 r. – mówi. – Mam wrażenie, że polska prawica i media szybko pozbawią go iluzji. Pamiętam, z jakimi nadziejami Drobowycz przychodził do UINP i z jakimi emocjami odchodził – zastrzega. Ałfiorow wiedział o nominacji od trzech miesięcy i intensywnie się do niej szykował. Do grona doradców, po których opinie sięgał, należą Drobowycz, Zinczenko i Wołodymyr Wjatrowycz, nacjonalistyczny szef UINP w latach 2014–2019.

Mimo tożsamych nazw, instytuty w Warszawie i Kijowie mają różną rangę. Polskiego prezesa wybiera Sejm, IPN dysponuje komunistycznymi archiwami i pionem prokuratorskim. Ałfiorow zaś będzie miał do dyspozycji nieco ponad 30 etatów, a archiwa wciąż znajdują się w służbach. – Ta asymetria regularnie daje o sobie znać. Przed pokoleniem Ałfiorowa stoi zasadnicze wyzwanie ustalenia i utrwalenia stosunku do komunistycznej Ukrainy; nasze sprawy siłą rzeczy nie będą dla niego pierwszorzędne – mówi Cichocki. – Fakt, że przychodzi do Instytutu nie na pięć lat, ale do zakończenia wojny, też osłabia go politycznie. Nie wie, jaki ma dystans do przebiegnięcia, więc będzie się skupiał na wspieraniu bieżących działań bez ingerowania w sprawy strategiczne. Nie sądzę więc, by przychodził z jasną wizją pojednania – uważa Zinczenko.

Jego pozycję dodatkowo osłabia spodziewana na lipiec rekonstrukcja rządu, podczas której stanowisko może stracić odpowiadający za dialog historyczny z Polską minister kultury. Po naszej stronie także szykują się zawirowania instytucjonalne. Gdy stanowisko prezesa IPN po inauguracji prezydenckiej straci Karol Nawrocki, kolejny szef powinien zostać wybrany przez obecną większość parlamentarną z grona kandydatów zgłoszonych przez Kolegium IPN, w którym większość mają nominaci poprzedniego obozu władzy. – Również dlatego nie spodziewam się szybkiego powrotu do bliskiej współpracy obu instytutów – mówi Zinczenko. ©℗