Z informacji DGP wynika, że Rose odwiedzał w ostatnim czasie Polskę i spotykał się z opozycją. – Przyszły ambasador to człowiek z biznesu i wydawca dziennika Jerusalem Post. Doskonale wpisuje się w relacje z osobami takimi jak Nikodem Rachoń czy Adam Bielan – przekonują nasi rozmówcy. – W pewnym momencie zaczęto go postrzegać jako człowieka do walki z obecnym rządem. Kogoś, kto może zapewnić sukces wyborczy Karolowi Nawrockiemu i pomóc w powrocie do władzy PiS – dodają.

To właśnie poseł do Parlamentu Europejskiego Adam Bielan wraz z Nikodemem Rachoniem, który jest zastępcą szefa biura polityki międzynarodowej (BPM) w kancelarii prezydenta, odpowiadają w PiS za kontakty z Amerykanami. Rachoń do niedawna był radcą w ambasadzie RP w Waszyngtonie. Uchodzi za osobę z doskonałymi kontaktami w otoczeniu Donalda Trumpa, mimo relatywnie niskiej rangi, jaką miał w polskiej placówce. Ten specjalizujący się w amerykańskim pragmatyzmie filozof z wykształcenia i doktor nauk humanistycznych cieszy się autentycznym szacunkiem w kręgach MAGA i niewykluczone, że obecnie jest najlepiej ustosunkowanym Polakiem w tym środowisku. To jemu przypisuje się zorganizowanie spotkania Andrzeja Dudy z prezydentem USA podczas CPAC. Obecnie mają trwać prace nad zaproszeniem do Polski wiceprezydenta USA J.D. Vance’a. Jak donosiła Gazeta Wyborcza, ten miałby przylecieć do Rzeszowa tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich.

Rose nie ukrywał sympatii do PiS

Wcześniej – jeszcze w 2024 roku – za budowanie relacji z politykami MAGA odpowiadał szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Marcin Mastalerek i szef BPM Wojciech Kolarski. – Problem polegał na tym, że pierwszy miał dobre pomysły, jednak nie władał językiem angielskim, a drugi co prawda mówił po angielsku, ale z kolei nie miał dobrych pomysłów – relacjonuje rozmówca DGP. Jak przekonuje, była to misja głuchego ze ślepym, która nie mogła zakończyć się sukcesem.

Rachoń i Bielan wprowadzili nową dynamikę do kontaktów z Republikanami i MAGA. To samo dotyczy relacji z przyszłym ambasadorem USA w Polsce Thomasem Rose’em. To oni – jak przekonują rozmówcy DGP – mieli stać za sukcesem wizyty w Waszyngtonie Nawrockiego. Jak dodają nasze źródła, współpracowali przy tym m.in. z Rosem.

Jeszcze przed podaniem informacji przez Trumpa, że Rose będzie ambasadorem w Polsce, Bielan gościł go w Warszawie. Amerykanin był w Polsce pod koniec 2024 roku. – Oni są na „ty”. Można powiedzieć, że mają świetne kontakty sięgające wiele lat wstecz – komentuje nasze źródło.

Z naszych informacji wynika, że w Rose spotykał się w Warszawie wyłącznie z politykami PiS. – Nikt z otoczenia Rafała Trzaskowskiego się z nim nie widział – potwierdza w rozmowie z DGP Wioletta Paprocka-Ślusarska, szefowa kampanii kandydata PO. Podobne sygnały płyną z MSZ. Nasze źródła w resorcie wskazują, że środowisko ministra Radosława Sikorskiego również nie spotykało się z wysłannikiem Trumpa.

Rose, z którym nie udało nam się skontaktować, nie ukrywał dotychczas, że bliżej mu do obozu PiS niż rządu Donalda Tuska. Na antenie telewizji wPolsce24 mówił m.in., że w Polsce pod rządami koalicji PO-TD-NL dochodzi do “erozji demokracji”. Przekonywał też, że „wybory prezydenckie to kluczowy czas dla Polski, która będzie musiała zdecydować, czy chce zbliżyć się do centrum władz w UE, czy może pozostać dumnym, suwerennym krajem, który spełnia swoje zobowiązania sojusznicze”.

Być może dlatego postanowił zaangażować się w kampanię prezydencką Nawrockiego i wesprzeć wysiłki, dzięki którym wspierany przez PiS kandydat ma jawić się jako jedyny kandydat zdolny do budowy dobrych stosunków z amerykańską administracją w dobie eskalacji napięć geopolitycznych. – Polska potrzebuje dziś pewności, że przyszły prezydent RP zadba o relacje polsko-amerykańskie – mówił Nawrocki po spotkaniu z Trumpem.

Kandydat niepewny

Art. 41 konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych głosi, że dyplomaci mają obowiązek nie mieszać się do spraw wewnętrznych państwa przyjmującego. Dr Paweł Kowalski, radca prawny i wykładowca Uniwersytetu SWPS, tłumaczy DGP, że do momentu przyjęcia agrément, czyli uzyskania zgody państwa przyjmującego na przyjęcie określonej osoby jako ambasadora, prawo nie reguluje jednak statusu Rose’a, więc traktowany jest jako zwykły obywatel. – Nie powinien jednak decydować się na takie ruchy. Dla MSZ to będzie duża zagwozdka, czy faktycznie powinniśmy się zgodzić na przyjęcie osoby, która postępuje w ten sposób – komentuje ekspert.

Na ten moment status Rose’a jest niejasny. Jego nominację na stanowisko ambasadora w Warszawie Trump ogłosił na swojej platformie społecznościowej Truth Social na początku lutego. “Thomas jest szanowanym biznesmenem i komentatorem (...). Zadba o to, aby nasze interesy były reprezentowane w Polsce, i zawsze będzie stawiał Amerykę na pierwszym miejscu” – napisał amerykański przywódca. Na tym się jednak skończyło. W kolejnych tygodniach i miesiącach Amerykanie nie informowali o kolejnych krokach związanych z jego nominacją. – Cały czas czekamy na oficjalne potwierdzenie kandydatury. Została ona zgłoszona w Kongresie i czeka na przesłuchanie. Potem będą możliwe kolejne kroki, czyli ewentualne wysłanie do kraju, złożenie listów intencyjnych i podjęcie pracy na miejscu – słyszymy w ambasadzie USA w Warszawie. Dyplomaci oceniają, że może to zająć do kilku miesięcy. – Sami jesteśmy ciekawi, kiedy to nastąpi – wskazują pracownicy biura prasowego placówki.

Ale źródła DGP po stronie rządowej tłumaczą, że nie mają pewności, czy Rose przejdzie ten proces i faktycznie zostanie szefem misji USA. – Oni bardzo późno wysłali wniosek o agrément. My z jego przyznaniem się nie spieszymy – informuje nasz rozmówca z MSZ. Jak słyszymy, resort czeka na ruchy drugiej strony. ©℗