Choć wydaje się prawdopodobne, że nowy prezydent nie mógł od razu po objęciu urzędu odcisnąć piętna na wskaźnikach ekonomicznych, tym razem jest inaczej. O tym, że PKB spadł, przesądził zwiększony import towarów do Stanów Zjednoczonych. W I kw. do Ameryki trafiły towary o wartości 1 bln dol., o 26 proc. wyższej niż przed rokiem. Deficyt handlowy zwiększył się o dwie trzecie do 464 mld dol. Obydwie wartości są najwyższe w historii. W ten sposób firmy zareagowały na zmiany w polityce handlowej USA; starały się sprowadzić w pierwszych miesiącach roku jak najwięcej, żeby uniknąć podwyższonych ceł.

Cła dopiero zadziałają

W danych opisujących kondycję amerykańskiej gospodarki są i akcenty pozytywne. W I kw. zdecydowanie wzrosły inwestycje przedsiębiorstw, w przyzwoitym tempie zwiększały się wydatki konsumentów, a firmy wciąż w zadowalającej ilości tworzyły nowe miejsca pracy. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że te liczby opisują przeszłość, która w świecie budowanym przez Trumpa jest szczególnie mało przydatna do wyciągania wniosków dotyczących przyszłości. Większość ceł, których poziom wzrósł do najwyższego od 100 lat, weszła w życie dopiero na początku kwietnia.

Dotychczas więc ta zmienna oddziaływała na gospodarkę jedynie pośrednio, znajdując odbicie przede wszystkim w nastrojach firm i konsumentów, a nie w twardych danych. Gdy do ceł, ograniczających dostępność dóbr importowanych dla Amerykanów, dodać zwolnienia w administracji publicznej i powtarzające się opinie o możliwej recesji, otrzymamy najgorsze od ponad dekady oceny przyszłości ze strony konsumentów i wyrażane przez ponad połowę ankietowanych obawy o zatrudnienie. – Może oni nie potrzebują 250 ołówków. Może wystarczy im pięć – tłumaczył Trump w wywiadzie dla NBC. Na konsumpcji opiera się zaś 70 proc. amerykańskiego PKB.

Ekonomiści ING zwracają uwagę, że w ostatnich dwóch latach niemal 90 proc. miejsc pracy w USA powstało w administracji publicznej, rekreacji i hotelarstwie, w prywatnej edukacji i w opiece zdrowotnej. Przyszłość przynajmniej dwóch z czterech wymienionych źródeł nowych etatów jest niepewna. Zwolnienia w urzędach, prowadzone przez Departament Efektywności Rządu (DOGE), według szacunków Goldman Sachs mogą doprowadzić do spadku zatrudnienia w tym sektorze o 243 tys. osób. Z kolei wydatki związane z czasem wolnym będą jednymi z pierwszych, które mogą zostać ograniczone, jeśli sytuacja Amerykanów zacznie się pogarszać tak, jak sugerują nastroje.

Połowa firm prognozuje zwolnienia

Kolejne 750 tys. miejsc pracy i ok. 0,5 proc. PKB jest zależne od eksportu do Chin. Pekin, w odwecie za podniesienie ceł na eksport do USA o 145 pkt proc., podwyższył taryfy na produkty z Ameryki do 125 proc. Przy takich poziomach barier większość wzajemnego handlu zamiera. Eksperci Goldman Sachs szacują, że wojna celna podniesie koszty w niektórych branżach o 5 proc. do 15 proc., co zmniejszy zyski amerykańskich przedsiębiorstw i sprawi, że część z nich przestanie być konkurencyjna na rynkach międzynarodowych. Połowa ankietowanych przez Goldman Sachs firm oczekuje zakłóceń w produkcji i przewiduje zwolnienia w związku z cłami.

O tym, jak ostatecznie będzie wyglądać polityka handlowa administracji Trumpa i jaki będzie jej wpływ na gospodarkę, w dużym stopniu zdecydują toczące się obecnie rozmowy z partnerami handlowymi. Na początku zeszłego tygodnia Karoline Leavitt, rzeczniczka Białego Domu, sugerowała, że negocjacje trwają bez przerwy i w najbliższych dniach zostaną zawarte pierwsze porozumienia. Amerykańskie media są bardziej powściągliwe w prognozach i donoszą o jednej umowie możliwej do podpisania w tym tygodniu. Ta niepewność jest jednym z powodów, dla których apele Trumpa o kolejne obniżki stóp procentowych przez Rezerwę Federalną w najbliższym czasie pozostaną raczej bez odpowiedzi. Spadek kosztów pieniądza mógłby pomóc gospodarce. Jednak Jerome Powell deklaruje, że najpierw kierowana przez niego instytucja chciałaby mieć większą jasność, jak cła wpłyną na poziom inflacji w USA.

Gdy Trump obejmował urząd prezydenta, kursy na Wall Street regularnie biły rekordy w oczekiwaniu na kontynuację dobrej koniunktury wspieranej przez obiecywane obniżki podatków i deregulację. Po trzech miesiącach rządów Republikanina z hossy na rynku akcji niewiele zostało, a wektor ekonomicznych prognoz odwrócił się o 180 stopni. ©℗