Notowania ropy Brent na światowych rynkach po kilku dniach spadków ustabilizowały się na poziomie 64 dol. za baryłkę, najniższym od czterech lat. Rosyjski surowiec Urals jest sprzedawany o 11–15 dol. taniej i jest wart najmniej od lipca 2023 r. Dla Moskwy to problem, ponieważ tegoroczny budżet został ukształtowany przy założeniu, że Urals będzie kosztować 69,70 dol. Problem na tyle poważny, że jego istnienie przyznał wprost Kreml. Tania ropa wywiera presję na notowania rosyjskiej waluty. Zdaniem „RBK Pro” cena dolara może wkrótce wzrosnąć z obecnych 86 do 110 rubli. Cytowany przez „Wiedomosti” Rodion Łatypow, główny ekonomista Banku WTB, mówi zaś, że spadek cen ropy o każde 10 dol. podwyższa deficyt budżetowy o 0,8 proc. PKB.
– Bardzo uważnie obserwujemy sytuację, którą w obecnym czasie można scharakteryzować jako nadzwyczaj niespokojną, napiętą i przeładowaną emocjonalnie. Jest ona związana z decyzją Stanów Zjednoczonych o wprowadzeniu ceł w stosunku do większości państw świata – mówił w poniedziałek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, zapowiadając, że władze zrobią wszystko, by „zminimalizować skutki tego międzynarodowego sztormu gospodarczego dla naszej gospodarki”. Do spadku ceny Brent o 11 dol. doprowadził bałagan wywołany decyzjami Donalda Trumpa, a przede wszystkim obawa o ich wpływ na światowy wzrost gospodarczy. Analitycy J.P. Morgan oceniają tegoroczne ryzyko globalnej recesji na 60 proc. Jednak od styczniowego rekordu notowania surowca zmalały o prawie 20 dol. Wbrew słowom Pieskowa, cła – które zresztą Rosji nie objęły – to nie jedyny powód deprecjacji.
Powody spadku cen ropy
Na ceny negatywnie wpływają także duże zapasy surowca zgromadzone w USA i gorsze prognozy popytu na ropę w Chinach (które mogą się jeszcze pogorszyć wraz z eskalacją amerykańsko-chińskiej wojny handlowej). Dodatkowo 3 kwietnia państwa OPEC+, do których należy Rosja, niespodziewanie uzgodniły przyspieszenie wzrostu wydobycia. W maju ósemka OPEC+ ma produkować o 411 tys. baryłek dziennie więcej niż w kwietniu, a nie o 279 tys., jak planowano wcześniej. Kiriłł Bachtin z firmy inwestycyjnej BKS Mir inwiesticyj powiedział w rozmowie z dziennikiem „Wiedomosti”, że nie spodziewa się, by cena ropy spadła na dłużej poniżej 65 dol., ponieważ właśnie przy takim poziomie sami Amerykanie zaczną ograniczać wydobycie. Jego kolega z firmy Andriej Smirnow powiedział jednak tej samej redakcji, że po przebiciu 65 dol. kolejnym punktem podparcia w analizie technicznej będzie 60,80 dol. Przy takim poziomie budżety większości krajów OPEC+ muszą wpaść w deficyt.
Dotyczy to również Rosji. Według opublikowanych wczoraj wstępnych danych deficyt budżetowy po I kw. 2025 r. wyniósł tam 2,17 bln rubli (100 mld zł) albo 1 proc. PKB. Nie są to jeszcze dane dramatyczne, zwłaszcza że po I kw. poprzedniego roku Rosja odnotowała niemal dwukrotnie gorszy wynik. Kremlowska kasa coraz mniej zależy od wydobycia. Zyski z handlu gazem i ropą odpowiadały w I kw. za 27 proc. dochodów budżetowych, podczas gdy w rekordowym 2014 r. było to 52 proc. Na niekorzyść Moskwy gra za to fakt, że od cen uzyskiwanych przez kartelowych aliantów z Algierii czy Kuwejtu Rosja musi odjąć 11–15 dol. Ropa Urals, będąca mieszanką zasiarczonej ropy z Powołża i Uralu z lżejszym surowcem syberyjskim, potaniała w stosunku do Brent, odkąd w styczniu USA nałożyły sankcje na 183 rosyjskie statki. „Częściowo dlatego dochody podatkowe Rosji z ropy w marcu 2025 r. spadły do najniższego poziomu od lipca 2023 r. Obłóżmy sankcjami więcej tankowców!” – napisał na X Robin Brooks z Brookings Institution.
Ropa poniżej karnego limitu
Cena rosyjskiej ropy jest już niższa niż limit 60 dol. nałożony w grudniu 2022 r. przez członków grupy G7 i Australię. Miał on zmusić Moskwę do sprzedawania surowca poniżej ceny rynkowej i ograniczyć w ten sposób możliwość finansowania wojny z Ukrainą. Amerykańscy senatorzy pracują przy tym nad przepisami pozwalającymi na boleśniejsze uderzenie w handel ropą z Rosji. Projekt podpisany przez 50 polityków obu ugrupowań przewiduje zaostrzenie restrykcji wobec floty cieni, jak nazywa się statki omijające obostrzenia handlowe, a przede wszystkim wprowadzenie zaporowych ceł w wysokości 500 proc. na kraje, które nadal kupowałyby rosyjską ropę. W pierwszej trójce jej odbiorców znajdują się Chiny, Indie i Turcja. Trump daje tym wyraz irytacji brakiem gotowości Władimira Putina do pokoju. – Nie jestem zadowolony, bombardują jak szaleni – mówił w poniedziałek. Nie wiadomo jednak, czy Biały Dom zapali zielone światło dla wyprowadzenia tego ciosu, skoro dotychczas nie wywierał żadnej presji na Rosję, w przeciwieństwie do nacisków na Ukrainę. ©℗