Narastająca od kilku kwartałów fala zwolnień w europejskim przemyśle, której kulminacją była podjęta w grudniu zeszłego roku decyzja Volkswagena o redukcji zatrudnienia o 35 tys. osób do końca dekady, nie ustaje na początku 2025 r. Śladem największego producenta samochodów na Starym Kontynencie idą inne przedsiębiorstwa powiązane z motoryzacją. Znany z produkcji opon Continental, po wcześniejszym zwolnieniu ponad 7 tys. osób, zapowiedział likwidację kolejnych 3 tys. miejsc pracy. Niemal 2 tys. osób zamierza zwolnić koncern Thyssenkrupp, który jest m.in. poddostawcą koncernów samochodowych.

Zwolnienia w całej Europie

Jednak nie tylko zmagająca się z problemami branża motoryzacyjna i nie tylko niemieckie firmy zamierzają zwalniać pracowników. Podobne działania zasygnalizował na przykład AkzoNobel, holenderski producent farb, fiński koncern naftowy Neste czy działająca w branży chemicznej francuska Arkema. Wszystkie te podjęte przez firmy decyzje można wiązać z trwającą od ponad dwóch lat recesją w sektorze wytwórczym, która przejawia się stagnacją na poziomie całej unijnej gospodarki.

Te problemy wydają się pozostawać bez wpływu na rynek pracy. Z ostatnich danych wynika, że w UE pracuje niecałe 200 mln osób, a wskaźnik zatrudnienia utrzymuje się na rekordowo wysokim poziomie 76,9 proc. Na historycznie niskim poziomie 5,8 proc. od kilku miesięcy pozostaje stopa bezrobocia. Ostatnim dłuższym epizodem wzrostu tego wskaźnika pozostają lata 2008–2012, gdy globalny kryzys finansowy przerodził się w problemy z zadłużeniem krajów południa Europy, zagrażając przetrwaniu strefy euro. Wówczas stopa bezrobocia wzrosła z 7 proc. do 12 proc. Jednak od początku 2013 r. bezrobocie w UE spada. Korektę w tym trendzie, związaną z wybuchem pandemii w 2020 r., udało się w całości zniwelować, w czym nie przeszkodziło gospodarcze spowolnienie w ostatnich latach. Dlaczego?

Mniej pracy, niższa produktywność

Ten fenomen unijnego rynku pracy starali się wyjaśnić ekonomiści ING. Eksperci zwracają uwagę na dwa ważne trendy – spadek średniej liczby przepracowanych godzin i słabszą produktywność. Obydwa zjawiska wystąpiły po pandemii. Pracujemy mniej, a efektywność naszej pracy nie wzrasta w takim tempie jak jeszcze w 2019 roku. Innymi słowy – do wytworzenia określonej ilości dóbr i usług potrzeba więcej pracowników. Według wyliczeń ekonomistów, gdyby trendy z przeszłości zostały utrzymane, to pod koniec 2024 r. zatrudnienie w strefie euro mogłoby być niższe o ponad 4 mln osób. Przeliczają to na stopę bezrobocia – wskaźnik ten, zamiast 6,2 proc. w lutym 2025 r., byłby zbliżony do 9 proc.

Istotnym zjawiskiem widocznym w ostatnich latach jest także znaczący wzrost zatrudnienia w sektorze publicznym i parapublicznym (pod tym pojęciem mieszczą się organizacje prywatne, którym państwo zleca wykonywanie usług publicznych). Zatrudnienie w tym obszarze w strefie euro było pod koniec 2024 r. wyższe o 7 proc. w porównaniu z końcem 2019 r. Liczba osób pracujących w sektorze prywatnym zwiększyła się w tym czasie o 3 proc.

Prywatne przedsiębiorstwa były w ostatnich latach skłonne godzić się na pewien przerost zatrudnienia ze względu na znaczący wzrost zysków. Przy podwyższonej w poprzednich latach inflacji firmom łatwo przychodziło podnoszenie swoich marż. Na przełomie lat 2024 i 2025. niektóre nadzwyczajne okoliczności, jak na przykład ponadstandardowe zyski przedsiębiorstw, już nie występują, co może przekładać się na pogarszające się statystyki rynku pracy. W Niemczech, które w ostatnich kwartałach notowały najgorsze wyniki ekonomiczne w grupie najważniejszych globalnych gospodarek, stopa bezrobocia – według definicji krajowej, odmiennej od UE – znalazła się w lutym na poziomie 6,4 proc., najwyższym od marca 2016 r.

Sygnały ożywienia w gospodarce

Pogarszanie się statystyk rynku pracy na szerszą skalę to tylko jeden z możliwych scenariuszy, wcale nie tak bardzo prawdopodobny. Gospodarka strefy euro zaczyna korzystać z pozytywnych efektów cyklu obniżek stóp procentowych. Deklarowane zwiększenie wydatków na obronność czy zamiar podjęcia nadzwyczajnych inwestycji w infrastrukturę przez Niemcy sprawia, że prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego stopniowo idą w górę. Być może więc, jak w normalnych warunkach reaguje rynek pracy na gospodarcze spowolnienie, przekonamy się dopiero w dalszej przyszłości. ©℗