Sobotnia wideokonferencja liderów Wielkiej Brytanii, Ukrainy, 25 państw sojuszniczych, NATO, UE i Rady Europejskiej była odpowiedzią na prowadzone jednostronnie przez administrację amerykańską rozmowy z Kremlem. Jej gospodarz, szef brytyjskiego rządu Keir Starmer od momentu zwrotu w polityce zagranicznej dokonanego przez Donalda Trumpa wiedzie prym w inicjowaniu konsultacji państw chcących utrzymać wsparcie dla Ukrainy. Kolejne rozmowy, a właściwie jak określił Starmer „planowanie spotkania organizacyjnego” dowódców wojskowych 30 sojuszników Kijowa, mają odbyć się w najbliższy czwartek. – Nasi dowódcy spotkają się w czwartek tutaj, w Wielkiej Brytanii, aby przedstawić solidne plany, które umożliwią zawarcie porozumienia pokojowego i zagwarantują przyszłe bezpieczeństwo Ukrainy – zapowiedział brytyjski premier, który wraz z Emmanuelem Macronem tworzy koalicję chętnych do ochrony Ukrainy po zawarciu porozumienia. Sęk w tym, że Europa wciąż nie została włączona w negocjacje amerykańsko-rosyjskie, co z pewnością będzie przedmiotem dzisiejszych rozmów szefów dyplomacji krajów UE w Brukseli, a pod koniec tygodnia liderów państw.
Koalicja chętnych w Europie
Kluczowe z perspektywy Europy są amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Szczególnie istotne jest zapewnienie obrony powietrznej i wywiadu lotniczego przez partnerów z USA. Teraz europejscy sojusznicy próbują się przygotować na wszelką ewentualność, także taką, że będą jedynymi gwarantami bezpieczeństwa Kijowa. Bruksela, jak informował komisarz ds. obrony Andrius Kubilius, rozważa także stworzenie nowej sieci satelitarnej, która miałaby wzmocnić wywiad wojskowy po tym, jak fatalne skutki wywołało odcięcie wojsk ukraińskich od amerykańskich danych wywiadowczych. Wciąż jednak wariantem dominującym jest próba przyciągnięcia administracji amerykańskiej. Przed sobotnią wideokonferencją zorganizowaną przez Starmera do Waszyngtonu udali się m.in. doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Niemiec – Jens Plötner, i Wielkiej Brytanii – Jonathan Powell, oraz doradczyni dyplomatyczna Macrona – Emmanuele Bonne. W Białym Domu spotkali się z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego USA Mikiem Waltzem.
Biorąc pod uwagę brak reakcji amerykańskiej na postawę Kremla wobec propozycji 30-dniowego zawieszenia broni, europejscy liderzy skupili się na koordynacji swoich stanowisk i uzgodnieniu czwartkowych konsultacji na poziomie wojskowym. – Nadszedł czas, aby zaangażować się w dyskusję na temat mechanizmu zarządzania i monitorowania pełnego zawieszenia broni – mówił w weekend Starmer, który stale podkreślał konieczność zaangażowania zarówno amerykańskich, jak i europejskich sił w bezpieczeństwo Ukrainy. Jego apel poparli przywódcy m.in. Francji, Polski, Niemiec, Kanady, Australii, a także szefowa KE Ursula von der Leyen. Przewodnicząca Komisji odegra istotną rolę w tym tygodniu, kiedy to ma zaprezentować szczegóły pakietu na rzecz wzmocnienia europejskiej obronności.
Uniknąć zgrzytów
Według naszych informacji w środę po cotygodniowym kolegium komisarzy von der Leyen ma ogłosić szczegóły pakietu wsparcia inwestycji w obronność. W pierwszej turze utworzony ma zostać fundusz pożyczkowy o wartości 150 mld euro, a finalnie kraje Unii chcą zaangażować nawet 800 mld euro – zarówno z pożyczek, dotacji, jak i kapitału prywatnego. Choć Bruksela wielokrotnie w ciągu trwającej pełnoskalowej rosyjskiej inwazji w Ukrainie była krytykowana za zbyt powolne procedury, to wolta administracji amerykańskiej jak na razie znacznie je przyspiesza. O pakiecie obronnym KE liderzy państw członkowskich będą dyskutować już w najbliższy czwartek i piątek podczas szczytu w Brukseli. „Nasze stałe wsparcie dla Ukrainy, potrzeba inwestowania w naszą obronę i nasza konkurencyjność są ze sobą ściśle powiązane” – napisał do liderów przed szczytem szef RE António Costa.
W Brukseli ponownie jednak uwaga będzie skierowana na premiera Węgier Viktora Orbána, który nie podpisał się jako jedyny pod konkluzjami z poprzedniego szczytu mówiącymi o dalszym wsparciu Ukrainy. Pozytywnym sygnałem ze strony Budapesztu jest jednak zgoda na przedłużenie o kolejne pół roku sankcji na Rosję. Co prawda w ostatnim możliwym terminie i po zdjęciu z listy na życzenie Orbána czterech osób, w tym rosyjskiego ministra sportu Michaiła Diektiariewa. ©℗