Rosja wstrzymuje się z oficjalnymi komentarzami w sprawie efektów wtorkowych rozmów amerykańsko-ukraińskich w Arabii Saudyjskiej. Kreml czeka na wizytę przedstawiciela Białego Domu Steve’a Witkoffa w Moskwie i rozmowę telefoniczną Donalda Trumpa z Władimirem Putinem.
Ukraina zgodziła się na 30-dniowy rozejm, o ile przystanie na niego także Rosja. To założenie idzie dalej niż propozycje Kijowa, który w porozumieniu z partnerami z Europy i Kanady chciał zawieszenia broni na morzu i w powietrzu. W zamian Amerykanie odblokowali pomoc wojskową i wymianę danych wywiadowczych. Okołokremlowscy komentatorzy podejrzewają pułapkę i dają do zrozumienia, że Rosja odrzuci ofertę.
– Stanowisko Federacji Rosyjskiej zostanie sformułowane nie za granicą w wyniku jakichś porozumień czy wysiłków jakichś stron. Stanowisko Federacji Rosyjskiej zostanie sformułowane wewnątrz Federacji Rosyjskiej – zapewniła wczoraj rzeczniczka MSZ Marija Zacharowa w Radiu Sputnik. – Wybiegacie wprzód, a my nie chcemy tego robić – odpowiedział Dmitrij Pieskow, rzecznik Władimira Putina, na pytanie o proponowane warunki rozejmu. Urzędnik dodał, że zanim skomentuje ofertę, sekretarz stanu Marco Rubio i Mike Waltz, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, zgodnie z zapowiedziami powinni „poinformować w szczegółach o sednie rozmów w Dżuddzie”. – Nie wykluczamy też, że może pojawić się temat rozmowy telefonicznej na wyższym poziomie. Jeśli pojawi się taka potrzeba, rozmowa zostanie bardzo szybko zorganizowana – dodał. Obsługujący Kreml dziennikarz „Komsomolskiej prawdy” Dmitrij Smirnow napisał, że Putin porozmawia z Donaldem Trumpem w piątek. Trump też takiej rozmowy nie wykluczył.
Kreml żąda wyrzucenia NATO z Polski
Nieoficjalne sygnały z Moskwy wskazują, że Kremlowi oferta się nie podoba. Komentatorzy przypominają słowa Putina, który deklarował, że „jeśli mowa o jakichś procesach pokojowych, to nie powinny to być procesy związane z rozejmem na tydzień, dwa czy rok, aby państwa NATO dozbroiły się”. – Potrzebujemy warunków do długotrwałego, stabilnego pokoju, gwarantującego równe bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom tego nieprostego procesu – powiedział rosyjski przywódca w październiku 2024 r. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow wielokrotnie dawał zaś do zrozumienia, po raz ostatni w poniedziałkowej rozmowie z magazynem „Nowyje riegiony Rossii”, że Kreml przez putinowskie „równe bezpieczeństwo” rozumie wykonanie ultimatum z grudnia 2021 r., zakładającego m.in. wycofanie zachodnich wojsk i instalacji z Polski i innych państw wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego.
– Putinowi będzie trudno zgodzić się na te warunki w obecnej formie. Pozycja Putina jest silna, ponieważ Rosja naciera – powiedział Reutersowi informator z Moskwy. W ostatnich dniach Rosjanie zaczęli z sukcesem wypierać Ukraińców z obwodu kurskiego, gdzie walki toczą się od sierpnia 2024 r. Czego nie mówią pod nazwiskiem rosyjscy urzędnicy, piszą okołokremlowscy komentatorzy. „Rosja na propozycję zawieszenia broni może nie odpowiedzieć «nie», lecz «tak, ale». Zgodzić się na 30-dniowy rozejm pod warunkiem, że w tym czasie zostanie wprowadzone embargo na dostawy broni na Ukrainę. Embargo powinno być przy tym podpisane przez wszystkie 52 państwa grupy Ramstein, zwłaszcza państwa Europy” – napisał we wtorek wieczorem na Telegramie politolog Siergiej Markow. „Rozejm zostanie wykorzystany przez Zachód i Ukrainę dla powstrzymania natarcia armii Rosji i pozbawienia jej inicjatywy, dla totalnego dozbrojenia ukraińskiej armii, totalnej mobilizacji na Ukrainie” – dodał wczoraj. W podobnym tonie piszą prowojenni blogerzy.
Zełenski potrzebuje gwarancji
Również Ukraińcy uważają, że rozejm bez gwarancji bezpieczeństwa pomoże Rosji dozbroić się i uderzyć z nową siłą. Szef MSZ Andrij Sybiha zapewnił w krótkiej rozmowie z DGP, że Ukraina nie zrezygnuje z przekonywania partnerów o konieczności udzielenia gwarancji, bez których – jego zdaniem – nie będzie mowy o trwałym pokoju. – Nasi amerykańscy partnerzy to rozumieją – zapewniał szef biura prezydenta Andrij Jermak. Kijów przez gwarancje rozumie nie tylko zapisy umowne, ale też kontynuację pomocy wojskowej po zawarciu rozejmu czy wysłanie nad Dniepr sił pokojowych. Najotwarciej o udziale własnych wojsk mówią Brytyjczycy i Francuzi, ale ukraińscy dyplomaci przekonują, że zainteresowani są również partnerzy pozaeuropejscy, a Kijów, niezależnie od twardego „nie” Warszawy, chętnie widziałby także naszych żołnierzy. Rosja taką opcję odrzuca. – Obecność na ukraińskiej ziemi wojsk państw NATO pod dowolną flagą jest dla nas zagrożeniem – powiedział Ławrow w opublikowanej wczoraj rozmowie z trzema blogerami z USA i Australii.
O tym, że piłka jest po stronie Rosji, są też przekonani Amerykanie. Takiego sformułowania użył po rozmowach w Dżuddzie Marco Rubio. W Arabii Saudyjskiej nie doszło za to do podpisania umowy o wspólnej eksploatacji surowców, na co mieli nadzieję Ukraińcy. Strony zobowiązały się jedynie do jej zawarcia „najszybciej, jak się da”. Ukraińcy mówili także po spotkaniu, że są gotowi do jej podpisania w dowolnym momencie. Być może ceremonia odbędzie się podczas ponownego spotkania Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim. Prezydent USA stwierdził zadowolony, że ponownie zaprosi go do Białego Domu. – Myślę, że mamy do czynienia z wielką różnicą w porównaniu z ostatnią wizytą w Gabinecie Owalnym. Chodzi o całkowite zawieszenie broni – mówił. Jego negocjatorom w Dżuddzie zależało na tym, by Ukraińcy położyli główny akcent na wstrzymanie walk, a mniej skupiali się na gwarancjach bezpieczeństwa czy warunkach przyszłego pokoju. Takie założenie zostało odzwierciedlone w komunikacie końcowym.
Trump grozi Rosji sankcjami
Co zrobi Biały Dom, jeśli Kreml odrzuci amerykańską inicjatywę? Trump, podkreślający teraz, że do tanga trzeba dwojga, groził w ubiegłym tygodniu w serwisach społecznościowych, że do momentu „osiągnięcia pokoju” może nałożyć „na szeroką skalę sankcje na sektor bankowy oraz cła” na Rosję. Jego bliski doradca, senator Lindsey Graham, już po rozmowach w Dżuddzie pisał natomiast, że „jeśli Kreml odmówi, powinniśmy nałożyć na nich sankcje jak diabli”, a także deklarował, że w takiej sytuacji napisze projekt ustawy wymierzonej w handlujących z Moskwa. Byłaby to linia zgodna z planem przedstawionym przez Keitha Kellogga. Na początku lutego specjalny wysłannik prezydenta ds. rozmów z Ukrainą, oceniwszy skuteczność obecnych sankcji nałożonych na Moskwę na trzy w dziesięciostopniowej skali, zasugerował, że istnieje potencjał do ich zaostrzenia, zwłaszcza w sektorze naftowym. ©℗