Amerykańska presja na jak najszybsze zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej ośmieliła europejskich liderów do odważniejszych deklaracji w sprawie obronności. Poza pracami nad zabezpieczeniem potrzeb ukraińskiej armii na wypadek wycofania się przez Stany Zjednoczone z pomocy dla Kijowa, Bruksela przygotowuje duży pakiet inwestycji w europejski przemysł zbrojeniowy.
– Skupimy się na obszarach o europejskim znaczeniu strategicznym, takich jak europejska zintegrowana obrona powietrzna, zdolności głębokiego i precyzyjnego uderzenia, drony i bezzałogowe statki powietrzne, pociski i amunicja oraz oczywiście wojskowe wykorzystanie sztucznej inteligencji – zapowiedziała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Ten pakiet i dalsze wsparcie dla Ukrainy będzie tematem dwóch szczytów. Pierwszy jest planowany na niedzielę w Londynie i odbędzie się po dzisiejszych rozmowach brytyjskiego premiera Keira Starmera z prezydentem Donaldem Trumpem w Waszyngtonie. Drugi, właściwy już szczyt UE, został zwołany przez szefa Rady Europejskiej Antónia Costę na 6 marca. Wówczas mamy poznać pierwsze szczegóły planu wzmocnienia przemysłu zbrojeniowego.
Wszystko w rękach stolic
Bruksela stara się intensyfikować prace nad dofinansowaniem europejskiej obronności, ale właściwie wszystkie karty będą w dyspozycji państw członkowskich. KE ma przedstawić 19 marca białą księgę obronności, która ma zawierać listę priorytetów w zakresie wspólnej produkcji sprzętu oraz finansowania jego zakupów. Największy nacisk państw naszego regionu oraz Francji i Hiszpanii jest na to, by zbrojeniówka została dokapitalizowana poprzez zaciągnięcie wspólnego europejskiego długu na wzór tego z Funduszu Odbudowy. Początkowo pomysł był krytykowany przez Berlin, ale powstająca właśnie koalicja rządząca pod wodzą Friedricha Merza jest skłonna ten pomysł poprzeć.
Obecnie trwają rozmowy komisarza obrony Andriusa Kubiliusa z państwami członkowskimi w sprawie planów produkcyjnych. W trakcie tych negocjacji Polska i kraje bałtyckie podnoszą głównie potrzebę finansowania produkcji amunicji, wzmocnienia wschodniej granicy oraz obrony powietrznej, Holandia stawia na finansowanie potencjału morskiego, a Francja na rozwój sztucznej inteligencji. Bez zgody na wspólny dług jest wątpliwe, by UE była w stanie zmobilizować tak pokaźne środki, a mowa o nawet 200 mld euro rocznie, żeby postawić na nogi europejski potencjał obronny. Odrębne plany krajowe mają z kolei Niemcy. Fakt, że Berlin znajduje się w trakcie tranzycji władzy, daje szanse na przyjęcie dodatkowego pakietu inwestycji w obronność z obejściem surowych reguł wydatkowych.
Według Bloomberga na wtorkowym spotkaniu kanclerza Olafa Scholza z jego następcą Friedrichem Merzem ze strony lidera chadecji miała paść propozycja przyjęcia wydatków na obronę w wysokości 200 mld euro. Sęk w tym, że znacznie nadwyrężyłoby to konstytucyjne reguły dotyczące zadłużenia. Na ich poluzowanie potrzebna jest zgoda 2/3 Bundestagu. Merz kalkuluje, że taki ruch – podobnie jak zniesienie reguły w drodze zmiany konstytucji, do czego również jest są wymagane dwie trzecie głosów – zostałby zatrzymany przez Alternatywę dla Niemiec, która w nowym parlamencie ma dwukrotnie liczniejszą reprezentację niż w dotychczasowym. Żeby pakiet został przyjęty przez stary skład Bundestagu, głosowanie musiałoby odbyć się do 25 marca, gdy zbierze się parlament wyłoniony w wyniku niedzielnych wyborów.
Instrument refinansowania zakupów
W UE trwają też dyskusje nad utworzeniem dodatkowego funduszu wsparcia ukraińskiej armii. Dotychczas służył do tego Europejski Instrument na Rzecz Pokoju, który zasilały państwa wpłatami zależnymi od ich dochodu narodowego brutto. Mechanizm polega na tym, że Bruksela zwraca pieniądze wydane na zakup sprzętu, ale każda transza wymaga jednomyślnej zgody państw członkowskich, której dziś nie ma z uwagi na węgierskie weto. Nowy instrument byłby zasilany wyłącznie wpłatami państw, które dobrowolnie zgodzą się w nim partycypować. Wówczas nie obowiązywałaby zasada jednomyślności, choć na samo funkcjonowanie tego instrumentu musi zgodzić się cała Wspólnota. Polska jest jednym z największych beneficjentów tego instrumentu, ale największym płatnikiem są Niemcy, którzy według szacunków DGP wpłacili na fundusz 2,7 mld euro spośród ogólnej sumy 11,1 mld euro.
Na kolejnych miejscach znalazły się: Francja (1,92 mld euro), Włochy (1,36 mld), Hiszpania (900 mln) i Holandia (670 mln euro). Polska wpłaciła 430 mln, a najmniejsze kontrybucje popłynęły z Malty, Cypru, Estonii, Łotwy i Słowenii (od 11 mln do 33 mln euro). Nowy fundusz jest w fazie wstępnych konsultacji. Jego wielkość początkowo miała wynieść zaledwie kilka mld euro, a obecnie sondowana jest kwota nawet 60 mld euro. Wówczas Polska mogłaby wpłacić do niego ok. 2,3 mld wobec ponad 15 mld euro, które popłynęłyby z Niemiec, 10 mld z Francji, 7 mld z Włoch i 5 mld z Hiszpanii. To jednak wyłącznie szacunki, ponieważ wciąż nie ma gotowego projektu legislacyjnego, choć pierwsze przymiarki do utworzenia dobrowolnego funduszu dla ukraińskiej armii pojawiły się już w kwietniu 2024 r. ©℗