– Jak dobrze pójdzie, pewnego dnia będziemy mogli rozebrać turbiny wiatrowe. Są brzydkie i nie pasują do krajobrazu – autorem tych słów sprzed trzech miesięcy nie jest Donald Trump, lecz kandydat chadecji na kanclerza Niemiec Friedrich Merz. – To technologia przejściowa – przekonywał w dyskusji na antenie ZDF, dowodząc potrzeby testowania innych technologii pozwalających na bezemisyjne pozyskanie energii, w tym nowej generacji reaktorów jądrowych, które docelowo mogłyby zastąpić elektrownie wiatrowe.
Faworyt do pokierowania nowym rządem jest sceptyczny wobec możliwości wznowienia pracy starych atomówek, które wygaszono w 2023 r. (według analizy przeprowadzonej przez projądrowy ośrodek Radiant Energy w przypadku dwóch jednostek restart byłby możliwy w perspektywie nie więcej niż trzech lat, a ich zdolność do pracy sięgałaby nawet lat 80. XXI w.). Merz deklaruje za to zainteresowanie małymi reaktorami (SMR), które według niego Niemcy mogliby budować we współpracy z Francuzami, oraz technologiami kolejnych generacji, opowiadając się za badaniami nad fuzją jądrową. W zeszłym tygodniu Merz łagodził też wydźwięk wypowiedzi o wiatrakach, podkreślając, że są one niezbędnym elementem transformacji energetycznej.
Dekarbonizacja minus ideologia
W tym sensie rewolucji w urzędzie kanclerskim, jaką stanowiłoby powrót do energii jądrowej w przewidywalnej bliskiej przyszłości lub wyhamowanie rozwoju jednego z głównych motorów napędowych Energiewende, nie będzie. Mimo to, otwartość Merza na powrót do atomu w dalszej przyszłości i rezerwa wobec energii wiatrowej zwiastują spore zmiany. Neutralność technologiczna i uwolnienie strategii dekarbonizacji z okowów ideologii to główne obietnice chadeków. Lider sondaży obiecuje w swoim programie pogodzenie ochrony klimatu z silną i dynamiczną gospodarką. Energia ma być czysta, jej dostawy pewne, a rachunki niskie, do czego drogę ma wytyczyć obniżenie opłat sieciowych i podatków obciążających dostawy prądu. Planowane przez Unię Europejską uproszczenie zasad pomocy publicznej pozwoliłoby Berlinowi sfinansować niezbędne dla transformacji inwestycje.
Pragmatyczny kurs planowany przez Unię Chrześcijańsko-Demokratyczną (CDU) obejmuje utrzymanie ogólnych celów ekologicznych, w tym neutralności klimatycznej do 2045 r. Nie jest to jednak równoznaczne z perspektywą rychłego odejścia od paliw kopalnych. Nowy rząd ma porzucić ambicje poprzedników, dotyczące odejścia od węgla już w 2030 r. Obowiązywać ma wynegocjowany jeszcze przez gabinet Angeli Merkel harmonogram, w którym maksymalny czas pracy elektrowni węglowych to 2038 r. Z chadeckiego punktu widzenia korekty, o ile w ogóle wchodzą w grę, to raczej w odwrotnym kierunku niż chcieliby Zieloni. Filozofia CDU zakłada, że tempo odstawiania węglówek powinno być powiązane z uruchamianiem nowych jednostek gazowych i elektrociepłowni.
Układ stabilizowany gazem
O podobnych, jak w przypadku węgla, ograniczeniach czasowych nie ma w ogóle mowy w przypadku gazu. Ustępująca koalicja planowała budowę gazówek na, relatywnie rzecz biorąc, ograniczoną skalę. Łącznie miało powstać 12 GW takich mocy, które w ramach dodatkowego zabezpieczenia przed przyszłymi emisjami po siedmiu latach miały być zobowiązane do konwersji na wodór, mimo wątpliwości dotyczących dostępności i kosztów tego paliwa, pod rygorem zwrotu uzyskanego wsparcia publicznego. Ich następcy zamierzają zwiększyć skalę gazowej ekspansji w energetyce i deklarują budowę 50 nowych elektrowni, by zbilansować miks oparty na źródłach odnawialnych. Kilka dni temu Merz zaznaczył ponadto, że ewentualne zastępowanie kopalnego paliwa wodorem powinno mieć miejsce pod warunkiem, że zabieg ten będzie opłacalny.
Otwartą kwestią pozostaje w niemieckiej polityce przyszłość współpracy gazowej z Rosją, w tym ewentualność odbudowy i wznowienia pracy gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2. Gazprom zaprzestał realizacji kontraktów z niemieckimi odbiorcami dwa i pół roku temu. Trzy miesiące później rząd w Berlinie dokonał, decyzją Roberta Habecka, nacjonalizacji niemieckich aktywów Gazpromu. Od tego czasu rosyjski gaz płynął do Niemiec w stosunkowo niewielkich ilościach, m.in. – jak wynika z ustaleń "Financial Timesa" – w formie dostaw gazu skroplonego odbieranych we francuskim terminalu w Dunkierce. Pod koniec stycznia zezwolenie na prace zmierzające do zabezpieczenia elementów zniszczonej infrastruktury na dnie Bałtyku wydała Rosjanom Duńska Agencja Energii.
Niemcy za gazowym resetem?
Otwarcie za powrotem do korzystania z podmorskich rurociągów opowiada się Alternatywa dla Niemiec (AfD). Merz mówi, że nie ma takiej możliwości "na ten moment", nie wykluczając takiej możliwości w przyszłości. Tego samego chce balansujący na progu prorosyjski Sojusz Sahry Wagenknecht. Jasnego stanowiska w sprawie wznowienia interesów z Gazpromem nie zajęła typowana na koalicjanta CDU/CSU socjaldemokracja (SPD), która ma jednak na koncie wieloletnie uwikłanie w rozwój i promocję budowy rurociągów pozwalających na bezpośrednie dostawy paliwa z Rosji. Kanclerz Scholz zawiesił certyfikację Nord Stream 2 dopiero dwa dni przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji rosyjskiej na Ukrainę, a wcześniej, jak wykazali niemieccy dziennikarze, był zaangażowany w lobbing na rzecz projektu oraz próby obchodzenia amerykańskich sankcji na rurociąg za pośrednictwem utworzonej z udziałem Manueli Schleswig, swojej koleżanki partyjnej i szefowej rządu Meklemburgii-Pomorza Przedniego, Fundacji Ochrony Klimatu i Środowiska.
W tych okolicznosciach kluczem do stanowiska Berlina w sprawie rosyjskiego gazu okazać się mogą relacje nowego rządu z administracją Donalda Trumpa oraz w jaki sposób przełożą się one na dostęp niemieckich odbiorców do amerykańskiego gazu skroplonego w atrakcyjnych cenach. Kwestia rosyjsko-niemieckich rurociągów może stać się kartą przetargową w szerszej grze, którą prezydent USA prowadzi z Władimirem Putinem. W listopadzie "Wall Street Journal" informował, że możliwością zakupu Nord Stream 2 interesuje się bliski Trumpowi biznesmen z Miami Stephen Lynch. Zarejestrowana w Szwajcarii spółka-córka Gazpromu, która kontroluje zniszczony w połowie gazociąg, jest od prawie trzech lat w toku postępowania upadłościowego.
Silnik spalinowy albo śmierć
Chadecy utwardzą także sceptyczny już za rządów Olafa Scholza kurs Berlina w sprawie zmian na rynku motoryzacyjnym, związanych z planowanym wejściem w życie unijnych regulacji dopuszczających po 2035 r. rejestrację nowych aut wyłącznie o napędzie bezemisyjnym. „Zakaz silnika spalinowego musi zostać odwrócony” – głosi program CDU. Zmian w podobnym kierunku – pozostawiających konsumentom swobodę wyboru technologii – należy się też spodziewać w dziedzinie ogrzewnictwa. Merz wielokrotnie krytykował ustępujący rząd, a w szczególności pełniącego w nim funkcję wicekanclerza i szefa superresortu klimatu i gospodarki, lidera Zielonych Roberta Habecka za to, że – według niego – chciał de facto zakazać montowania nowych instalacji gazowych na rzecz pomp ciepła. – Państwo nie powinno promować żadnej konkretnej technologii – podkreślał kandydat na kanclerza.
Konsekwentny kurs na neutralność technologiczną może znacząco zmienić unijny układ sił w kwestii relacji między energetyką jądrową a OZE. Na stanowisku, że cele unijne powinny ograniczać się do emisji gazów cieplarnianych i nie obejmować udziału OZE w miksie wytwórczym lub że zobowiązania w zakresie tempa ich rozwoju należałoby zastąpić wskaźnikami dla wszystkich technologii bezemisyjnych, stoją dziś przede wszystkim państwa proatomowe. Nie należy natomiast spodziewać się, by rząd Merza był dla Polski sojusznikiem w walce o odsunięcie w czasie lub wycofanie wejścia w życie nowego systemu uprawnień do emisji dla transportu i ogrzewnictwa. Wręcz przeciwnie, chadecy, zgodnie z duchem ponadpartyjnego konsensusu, pozostają gorącymi orędownikami ETS jako rynkowej metody na dekarbonizację.