Nominacja byłego doradcy Mike’a Pence’a na stanowisko ambasadora w Warszawie to znak, że droga do dobrych stosunków Polski z USA ponownie może wieść przez Izrael
„Dołożę wszelkich starań, aby promować, bronić i wspierać interesy Stanów Zjednoczonych oraz naszego wspaniałego prezydenta Donalda Trumpa” – napisał na portalu X Thomas Rose, który został mianowany na stanowisko ambasadora w Polsce.
To prawicowy komentator polityczny, który podczas pierwszej kadencji republikanina w Białym Domu pełnił funkcję głównego stratega wiceprezydenta Mike’a Pence’a. – Ambasador Rose wywodzi się z kręgu kluczowych doradców pierwszej administracji Trumpa. Nominacja ta pokazuje więc, że Amerykanie dostrzegają pozycję Polski jako lidera wschodniej flanki NATO i strategicznego sojusznika USA – komentuje w rozmowie z DGP Aleksandra Uznańska-Wiśniewska (KO), posłanka i przewodnicząca zespołu parlamentarnego Polska-USA.
Kim jest Thomas Rose?
Thomas Rose identyfikuje się z ruchem MAGA (Make America Great Again). Jego poglądy są zbieżne z tymi, które forsują Trump i miliarder Elon Musk. W jednym z ostatnich odcinków podcastu na antenie radia SiriusXM Rose chwalił np. ich decyzję o likwidacji USAID – Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego, którą określił jako „największą w historii operację prania pieniędzy przez Demokratów'.
W dotychczasowej pracy Rose skupiał się jednak przede wszystkim na Izraelu, gdzie mieszkał, gdy kierował tamtejszym dziennikiem „The Jerusalem Post”. Jego nominacja na stanowisko ambasadora sugeruje więc, że droga do dobrych stosunków Warszawy z Waszyngtonem ponownie może wieść przez Izrael. – Jeśli Donald Trump podczas swojej drugiej kadencji będzie równie podatny na oczekiwania wyborców ewangelikalnych, przy których AIPAC, lobby proizraelskie, jest drobną przybudówką, to możemy spodziewać się proizraelskiej presji wywieranej przez nową administrację – mówi dr Agnieszka Bryc, politolożka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
– Chodzi m.in. o kwestię przeniesienia ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy. Polska była poddana naciskom w tej sprawie już podczas pierwszej kadencji Trumpa, ale ostatecznie nie zdecydowała się na tak daleko idący krok – opowiada ekspertka.
Na pierwszy plan wysuwa się także zamysł Trumpa, by przejąć Strefę Gazy i wysiedlić z niej Palestyńczyków. – Pytanie, czy Waszyngton nie będzie nalegać na swoich sojuszników, aby przyjęli odpowiednią grupę uchodźców palestyńskich z Gazy. Jeśli Biały Dom miałby naciskać na kraje europejskie w tej sprawie, to obstawiałabym m.in. Polskę oraz Czechy. Praga jest niezwykle proizraelska, natomiast Warszawa w 2019 r. zorganizowała antyirańską konferencję, która była ogromną przysługą dla premiera Binjamina Netanjahu i kosztowała Polskę dobre relacje z Iranem – przypomina Bryc. Jak twierdzi, na tapet może wrócić także sprawa tzw. ustawy 447, która dotyczyła roszczeń wobec mienia bezdziedzicznego, czyli majątku pozostawionego przez ofiary Holokaustu, po których nie ma spadkobierców. Amerykanie oczekiwali, że mienie to zostanie przekazane organizacjom żydowskim.
"Polska zasługuje na więcej"
Na taki rozwój wydarzeń wskazują wypowiedzi Rose’a, który w ostatnim czasie sugerował, że ewentualne aresztowanie przez Polskę Netanjahu, ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie popełnione w Strefie Gazy, zaszkodzi stosunkom polsko-amerykańskim. „Donald Tusk, uważaj!!! Grożenie aresztowaniem premiera Państwa Żydowskiego w Auschwitz nie pozostaje niezauważone przez USA. Polska zasługuje na więcej!” – pisał w mediach społecznościowych.
Komentarze te pojawiły się w związku ze słowami wiceministra spraw zagranicznych Władysława Teofila Bartoszewskiego, że Polska jest zobowiązana do respektowania postanowień MTK. W USA odczytano to jako zapowiedź zatrzymania Netanjahu, gdyby zdecydował się wziąć udział w obchodach 80. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz.
Izraelski przywódca nie planował przyjazdu. Mimo to prezydent Andrzej Duda zwrócił się do rządu o zignorowanie nakazu aresztowania MTK i umożliwienie Netanjahu udziału w rocznicy. Rada Ministrów przyjęła w tej sprawie specjalną uchwałę. „Gratulacje dla Andrzeja Dudy, który zapobiegł rozłamowi w stosunkach bilateralnych i stanął w obronie Polski, przekonując Donalda Tuska do cofnięcia tej strasznej decyzji” – skomentował Rose.
Przyszły ambasador nie ukrywa, że bliżej mu do obozu PiS niż do Koalicji 15 października. Na antenie wPolsce24 przekonywał, że „wybory prezydenckie to kluczowy czas dla Polski, która będzie musiała zdecydować, czy chce zbliżyć się do centrum władz w UE czy może pozostać dumnym, suwerennym krajem, który spełnia swoje zobowiązania sojusznicze'. – Dotychczasowe wypowiedzi Rose’a miały często charakter publicystyczny. Teraz, kiedy będzie reprezentował rząd amerykański w Polsce, liczę na dobrą współpracę ponad podziałami – zaznacza Uznańska-Wiśniewska. ©℗