Xi Jinping przestrzega Waszyngton przed przekraczaniem chińskich „czerwonych linii”.Wśród nich na pierwszym miejscu stawia Tajwan.

Można się spodziewać wyboistego początku relacji z Chinami, gdy Donald Trump w styczniu ponownie wejdzie do Gabinetu Owalnego. Prezydent elekt na kluczowe stanowiska w rządzie wyznaczył polityków znanych z twardej postawy wobec Pekinu, jak przyszły sekretarz stanu Marco Rubio czy doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz. W planach republikanina jest nałożenie na chińskie towary ceł wynoszących od 10 do 20 proc., ale w przypadku wybranych produktów ma obowiązywać stawka 60 proc. Dodatkowo otoczenie Trumpa sugeruje wprowadzenie nowych restrykcji dotyczących chińskich inwestycji w kluczowych sektorach amerykańskiej gospodarki, w tym w branży motoryzacyjnej.

– Nie należy prowadzić nowej zimnej wojny, w niej nie będzie zwycięzców – ostrzegał jednak na szczycie APEC (Wspólnota Gospodarcza Azji i Pacyfiku) w Limie chiński prezydent Xi Jinping. – Ani Chiny, ani Stany Zjednoczone nie powinny dążyć do kształtowania drugiej strony według własnej woli, tłumienia drugiej strony z pozycji siły czy pozbawiania uzasadnionego prawa do rozwoju w celu utrzymania swojego statusu – mówił również. Choć Xi oficjalnie zapewniał, że jego kraj jest gotowy do współpracy z nowym amerykańskim rządem, to jego słowa interpretuje się w USA jako ostrzeżenie dla Trumpa.

Tym bardziej że chiński prezydent w Limie na dwugodzinnym spotkaniu z Joem Bidenem, trzecim i ostatnim za kadencji demokraty, wskazał „czerwone linie”.

Pierwsza z nich – nie ma tu zaskoczenia – dotyczy Tajwanu. Pekin niezmiennie uznaje wyspę za swoją zbuntowaną prowincję. Waszyngton ma inny cel, konsekwentnie dąży do utrzymania status quo w Cieśninie Tajwańskiej, a prezydent Biden zerwał nawet z polityką „strategicznej niepewności”, mówiąc wprost, że wojska USA broniłyby Tajwanu przed chińską inwazją.

Xi oficjalnie zapewniał o gotowości do współpracy z Trumpem

Podejście Trumpa pozostaje niewiadomą

Republikanin sugerował w kampanii, że Stany Zjednoczone powinny otrzymywać wynagrodzenie za obronę Tajwanu przed Chinami, porównując swój pomysł do polisy ubezpieczeniowej. Podkreślał, że Tajwan przejął znaczną część amerykańskiego przemysłu półprzewodników i jest bogatą wyspą, w związku z czym powinien bardziej partycypować w kosztach własnej obrony.

Pozostałe „czerwone linie” – tak jak przedstawiał je Xi – to „demokracja i prawa człowieka”, „droga Chin i ich system” oraz „prawo ChRL do rozwoju”.

Wszystkie cztery sprawy mają nie podlegać negocjacjom. Jak konkretnie są one interpretowane, strona chińska nie wyjaśniła. Nie przedstawiono też ewentualnych odpowiedzi Pekinu, gdyby uznał, że Amerykanie złamali wyznaczone przez Chińczyków ograniczenia.

Jednym z pierwszych punktów zapalnych między nową administracją USA a Pekinem może być sprawa Ujgurów. Rubio jako senator od lat aktywnie angażował się w inicjatywy dotyczące przestrzegania praw człowieka w Chinach ze szczególnym uwzględnieniem Ujgurów. Jest współautorem ustawy o zapobieganiu pracy przymusowej Ujgurów, która ma na celu zakaz importu towarów produkowanych przy użyciu pracy przymusowej w regionie Sinciang.

Biden w okresie „lame duck president” (gdy nowy przywódca USA został już wybrany, ale jeszcze nie objął urzędu, a obecny wciąż pełni swoje obowiązki do inauguracji następcy) doprowadził do porozumienia z Chinami, o które mocno zabiegała jego administracja. W Limie przywódcy dwóch największych światowych mocarstw zgodzili się, że sztuczna inteligencja nie powinna kontrolować systemów broni nuklearnej. Obie strony zobowiązały się, że decyzje o użyciu broni jądrowej pozostaną pod kontrolą człowieka. Chiny wcześniej ignorowały zabiegi USA w zakresie AI i broni jądrowej, w lecie Pekin odwołał spotkanie grupy roboczej w tej sprawie w proteście przeciwko sprzedaży amerykańskiej broni na Tajwan. Z pewnością atmosfera spotkania w Limie była cieplejsza niż podczas ostatniego spotkania przywódców, na szczycie APEC w San Francisco przed rokiem. Biden po tamtej rozmowie na konferencji prasowej nazwał Xi „dyktatorem”.

Chiny są neutralne w wojnie Rosji z Ukrainą

Z polskiej perspektywy godne odnotowania jest to, że prezydent USA apelował w Limie do Xi, by ten, wykorzystując swoje kontakty z Kim Dzong Unem, odwiódł Koreę Północną od wspierania rosyjskiego wysiłku wojennego w Ukrainie, w tym bezpośredniego, bo za naszą wschodnią granicą walczą już żołnierze z KRLD. Jake Sullivan, doradca Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego, ocenił, że Pekin „ma wpływ i zdolności, by zapobiec dalszej eskalacji lub poszerzenia konfliktu poprzez wprowadzenie jeszcze większej liczby żołnierzy z Korei Północnej”. W ramach odpowiedzi Xi podkreślił, że Chiny są oficjalnie neutralne w wojnie Rosji z Ukrainą, podkreślając zarazem obawę co do potencjalnego rozwoju wydarzeń na Półwyspie Koreańskim. Tu, jak zastrzegł, Chiny nie pozwolą na jakiekolwiek poważniejsze niepokoje. ©℗