Wprowadzenie 10-proc. stawek celnych na towary importowane do USA najsilniej odczuje największa unijna gospodarka i główny partner handlowy Polski.

Po zwycięstwie republikanina w amerykańskich wyborach prezydenckich eksperci zaczynają dostosowywać ekonomiczne scenariusze do spodziewanych zmian w polityce gospodarczej Stanów Zjednoczonych. Największą zmianą ma być wprowadzenie 10–20-proc. ceł na towary importowane do USA. Według ekonomistów Goldman Sachs w relacjach z Unią Europejską nowa amerykańska administracja zdecyduje się na wybiórcze podejście i nie wszystkie rodzaje europejskich produktów sprzedawanych za Atlantykiem zostaną objęte cłami. Obłożenia 10-proc. cłami niemal na pewno nie uniknie przemysł motoryzacyjny, jedna z europejskich specjalności. Ten sektor gospodarki sprzedaje w USA produkty o wartości ok. 80 mld dol. rocznie, co stanowi niecałe 14 proc. całości unijnego eksportu do Stanów Zjednoczonych. Goldman Sachs zakłada, że to wybiórcze podejście USA do ceł obniży wzrost PKB w strefie euro w przyszłym roku o 0,3 pkt proc., do 0,8 proc. Dla porównania – w dwóch pierwszych dekadach XXI w. przeciętne tempo rozwoju gospodarczego w obszarze wspólnej waluty wynosiło 1,7 proc. Wprowadzenie przez prezydenta Trumpa ceł na unijne produkty oznacza w praktyce przedłużenie stagnacji, z której Europa stopniowo podnosi się, po kryzysie energetycznym wywołanym napaścią Rosji na Ukrainę na początku 2022 r.

Cła na unijne produkty

Ekonomiczne scenariusze, w których 10-proc. cłami zostają objęte wszystkie unijne produkty, są znacznie gorsze. Komisja Europejska, ale również niezależni ekonomiści szacują, że w tym wypadku unijny eksport do USA może spaść niemal o jedną trzecią. Dla unijnych przedsiębiorstw Stany Zjednoczone są największym rynkiem eksportowym – w ciągu roku sprzedają na nim towary o wartości 600 mld dol., co stanowi 16 proc. całości unijnego eksportu. Eksperci banku ABN AMRO ocenią ubytek we wzroście gospodarczym strefy euro, w scenariuszu 10 proc. ceł, na 1,7 pkt proc.

„To nie wystarczyłoby, aby wpędzić obszar wspólnej waluty w recesję, ale wpływ na wzrost PKB byłby podobny do kryzysu energetycznego, a gospodarka w 2026 r. zasadniczo popadłaby w stagnację” – napisali ekonomiści. W przyszłym roku wzrost gospodarczy w strefie euro nie przekroczyłby zapewne 0,5 proc.

Bez względu na to, który ostatecznie scenariusz wejdzie w życie, przedłużenia ekonomicznych problemów nie unikną Niemcy. Szacunki tegorocznego wzrostu PKB największego partnera handlowego Polski oscylują wokół zera po tym, jak gospodarka skurczyła się w zeszłym roku o 0,2 proc. Od dwóch lat w recesji znajduje się niemiecki przemysł. Z opublikowanych w minionym tygodniu danych wynika, że we wrześniu produkcja w tym obszarze gospodarki obniżyła się w ujęciu rocznym o 4,6 proc. i był to 16. spadek z rzędu. Jedną z istotnych przyczyn problemów jest nadszarpnięcie konkurencyjności niemieckich produktów na globalnych rynkach, a wprowadzenie 10-proc. ceł na towary sprzedawane w USA jeszcze tę konkurencyjność pogorszy. Szacunki, w jakim stopniu obniży to niemiecki wzrost gospodarczy, są dość rozbieżne i rozciągają się od 0,3 do 1,6 pkt proc. Cechą wspólną wszystkich analiz jest to, że w strefie euro Niemcy najmocniej odczują wprowadzenie ceł przez Stany Zjednoczone i nie uda im się w przyszłym roku przekroczyć 1-proc. tempa wzrostu PKB. USA są największym zagranicznym rynkiem dla Niemiec, na którym sprzedają w ciągu roku towary za 160 mld dol., co stanowi 10 proc. całego eksportu.

– Ważne jest, jak na próbę odcięcia od amerykańskiego rynku zareagują Chiny. Zakładam, że spróbują w jakiś sposób porozumieć się z Unią, żeby na tutejszym rynku sprzedać przynajmniej część towarów wypchniętych z USA – ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK.

Ucierpią również Chiny

Dla produktów z Chin, z którymi Stany Zjednoczone od kilku lat toczą coraz intensywniejszą wojnę handlową, Donald Trump przewidział specjalną, 60-proc. stawkę celną. Jeszcze niedawno Chiny były największym eksporterem do USA, ale podnoszenie ceł przez administrację prezydenta Joego Bidena sprawiło, że wartość sprzedawanych na amerykańskim rynku produktów spadła o jedną czwartą. Obecnie Amerykanie więcej kupują od UE i Meksyku, a niebawem Chiny wyprzedzi także Kanada. Ograniczenia w dostępie do amerykańskiego rynku Chiny na razie znoszą dobrze – z opublikowanych w piątek danych wynika, że w październiku ich eksport towarów wzrósł w ujęciu rocznym o 13 proc., najmocniej od marca 2023 r., do 309 mld dol. Do Stanów Zjednoczonych w dalszym ciągu kierują ok. 12 proc. swojej zagranicznej sprzedaży. ©℗

ikona lupy />
Główni eksporterzy towarów na rynek amerykański / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe