Szerokim echem odbiła się w Ameryce decyzja „Washington Post”, by w nadchodzących wyborach prezydenckich nie udzielać oficjalnego poparcia żadnemu z kandydatów. To pierwsza taka sytuacja od 1988 r., gdy ta liberalna gazeta nie stanęła w rywalizacji o Biały Dom ani po stronie Michaela Dukakisa ani George'a H.W. Busha. Za tegoroczną decyzją stał osobiście Jeff Bezos, miliarder i właściciel „Washington Post”, który zablokował szkic redakcyjnego komentarza, w którym poparto Kamalę Harris. – Żaden niezdecydowany wyborca z Pensylwanii nie powie: „Kieruję się poparciem danej gazety. Żaden. Oficjalne poparcia prezydenckie tworzą wrażenie stronniczości, wrażenie braku niezależności. Zrezygnowanie z nich jest decyzją opartą na wartościach, jest właściwe – tłumaczył potem założyciel Amazona. I dodawał, że żałuje, iż decyzji o braku obierania stron w wyścigu o Gabinet Owalny nie podjęto wcześniej.
Ta nie spotkała się jednak z pełnym zrozumieniem w redakcji. W ramach protestu z gazety odeszło co najmniej czterech dziennikarzy sugerujących, że wybór Bezosa ma podłoże biznesowe. Odchodzi też część czytelników. Swoją subskrypcję od interwencji właściciela wycofało do tej pory 200 tys. z łącznie 2,5 mln subskrybentów, czyli ok. 8 proc. Podobne zjawisko występuje w przypadku „Los Angeles Times”, który również nie poparł Kamali Harris. Z gazety z Miasta Aniołów zrezygnowało około 2 tys. jej internetowych czytelników. Takich trendów nie widać w przypadku „New York Times’a”, który wsparł demokratkę, oraz bardziej konserwatywnego „Wall Street Journal”, który konsekwentnie zachowuje wyborczą neutralność.
Największe amerykańskie gazety, z najbardziej doświadczonymi dziennikarzami oraz doskonałymi kontaktami w świecie waszyngtońskiej polityki, wciąż mają ogromny wpływ na kształtowanie się debaty publicznej, wciąż są szeroko cytowane, ale pod względem zasięgów coraz bardziej przegrywają z nowymi mediami. Opublikowany w piątek wywiad Donalda Trumpa z podcasterem Joem Roganem wyświetlono na YouTubie ponad 35 mln razy. To widownia, jakiej nie może zapewnić żadna największa amerykańska telewizja. Dodatkowo jest idealnie sprofilowana pod potrzeby kampanii Trumpa, bo Rogana oglądają głównie młodzi mężczyźni. Lustrzaną strategię stosuje Harris (choć dla niej tradycyjne media są ważniejsze niż dla jej rywala), która pojawiła się w podcaście „Call Her Daddy”, popularnym głównie wśród młodych kobiet poniżej 45. roku życia, czyli grupy kluczowej dla kampanii Kalifornijki. W próbie przekonania afroamerykańskich wyborców Harris wzięła także udział w podcaście „All the Smoke”, którego gospodarzami są byli koszykarze NBA Matt Barnes oraz Stephen Jackson.
Fragmentacja mediów oraz rosnąca liczba dostarczycieli treści powodują zmianę kampanijnych strategii w Stanach Zjednoczonych. Sztaby kandydatów dostrzegają, że dotarcie do konkretnych grup wyborców wymaga nie tylko aktywności w mediach społecznościowych, lecz także długich rozmów z podcasterami czy influencerami. Do wyborców poniżej 35. roku życia, pokolenia „odciętego od telewizji”, nie dochodzi się już przez tradycyjne media. Zgodnie z szacunkami urzędników z Białego Domu wieczorne wiadomości telewizyjne docierają jedynie do ok. 20 mln Amerykanów, większość młodych dorosłych nawet nie zwraca na nie uwagi. Dla tej grupy liczy się przekaz z materiałów z TikToka, Instagrama czy YouTube’a, które często wychwytują krótkie „viralowe” momenty z dłuższych wywiadów.
W tegorocznej kampanii stosowana jest więc zasada „ośmiu sekund”, bo tyle czasu uznaje się za maksimum, by przyciągnąć uwagę młodego pokolenia w internecie, nawet jeśli wyświetlane treści są spersonalizowane. A tak dzieje się prawie zawsze. O to o tyle łatwiej, że – jak zauważają założyciele portalu Axios Mike Allen oraz Jim Vandehei – odbiorcy coraz mocniej dzielą się na „bańki informacyjne”, w zależności od informacji, które ich interesują, czy autorytetów, którym ufają. A to środowisko idealne dla podcasterów czy „editfluencerów”, czyli twórców treści o szerokich zasięgach, którzy nie pracują w ramach redakcji, ale sami tworzą i dystrybuują swoje materiały w mediach społecznościowych. ©℗