Od 1999 r. tysiące polskich żołnierzy służyło w Kosowie, głównie w mojej rodzinnej Mitrowicy. Nasza wdzięczność jest ogromna, ci żołnierze, obok innych z NATO, przyczynili się do tego, że Kosowo jest bezpiecznym miejscem. Jednocześnie możemy czynić kroki w kierunku integracji euroatlantyckiej. Obecnie w Kosowie służy ok. 250 polskich żołnierzy, pomagają nam bronić granic przed potencjalnymi atakami ze strony Serbii, która nawet 25 lat po wojnie kontynuuje agresję wobec sąsiadów.
Istnieje tendencja do symetryzmu. Powstaje błędne wrażenie, że obie strony przyczyniają się do napięć. Widzimy to też na przykładzie Ukrainy. Tymczasem my, podobnie jak Ukraina, jesteśmy ofiarami agresji. Bronimy się. Żaden żołnierz ani policjant z Kosowa nigdy nie postawił stopy na terytorium Serbii. Nie próbujemy jej najeżdżać. We wrześniu 2023 r. grupy paramilitarne z Serbii wtargnęły do Kosowa, zostały powstrzymane przez policję i sojuszników z NATO. Przyszły z Serbii, były szkolone w serbskich obozach wojskowych, używały broni, którą otrzymały od armii Serbii. Były finansowane przez serbskie instytucje, a rozkaz wydał sam prezydent Aleksandar Vučić. To, co przejęliśmy – dokumenty, nagrania, mapy – pokazuje, że ich planem była aneksja w stylu krymskim, wytyczenie nowej granicy. To działania imperialistycznego reżimu, który nie uznaje sąsiada za suwerenne państwo. Vučić i Serbia tańczą tak, jak im Władimir Putin zagra. Mamy za sąsiada mini-Rosję.
Zdecydowanie wierzę, że stanie się to możliwe pewnego dnia, gdy Serbią będzie rządziło pokolenie polityków wierzących w demokrację i rozliczenie się z przeszłością, którzy zrozumieją, że nie prosimy o zbiorową odpowiedzialność, ale o zmierzenie się z przeszłością i zerwanie z nią. Gdy Serbia będzie miała przywódców, którzy nie będą gloryfikować zbrodniarzy, to cały region szybko pójdzie naprzód w kierunku integracji euroatlantyckiej. Serbia nigdy nie rozliczyła się z dziedzictwem Slobodana Miloševicia. Politycy w Serbii odczuwają dumę, a nie żal z powodu wszystkich ofiar cywilnych, jakie spowodował reżim Miloševicia. Nie obwiniają go za rozpętanie wojen, ale za to, że ich nie wygrał. Vučić zresztą był jego ministrem propagandy podczas wojen w Kosowie, Bośni i Hercegowinie oraz Chorwacji.
Jesteśmy krajem, w którym ponad 92 proc. stanowią Albańczycy, a 3–4 proc. to Serbowie. W którym innym kraju w Europie taka mniejszość ma prawo weta w parlamencie w sprawie zmiany w konstytucji? Mamy też system zagwarantowanych miejsc i praw, nie tylko w systemie politycznym, lecz także w wymiarze sprawiedliwości i bezpieczeństwa na poziomie krajowym i lokalnym. Nigdzie indziej w Europie tego nie ma. Zgodnie z oceną UE Kosowo wdrożyło ponad 90 proc. porozumień, a Serbia mniej niż połowę. Nadal nie uznają dyplomów uzyskanych na uniwersytetach w Kosowie czy dokumentów, na których jest napisane „Republika Kosowa”, nie wprowadzają wspólnych punktów kontroli granicznej. I najważniejsze, czyli porozumienie z Ochrydy, które mówi, że Serbia nie będzie sprzeciwiać się członkostwu Kosowa w organizacjach międzynarodowych. Cóż, Serbia głosuje przeciwko członkostwu Kosowa w Radzie Europy.
Uważam, że pięć z sześciu krajów Bałkanów Zachodnich przystąpi do UE. Prócz Serbii pozostałe kraje pokazały, że zgadzają się z polityką bezpieczeństwa UE. To fundamentalne po inwazji Rosji na Ukrainę, papierku lakmusowym dla wszystkich w regionie. Oczywiście różne kraje są na różnym poziomie reform. Jeśli spojrzymy na reformy dotyczące gospodarki i praworządności, jesteśmy daleko przed innymi. Jednak w naszym przypadku sytuacja jest bardziej skomplikowana ze względu na pięć unijnych państw, które nas nie uznają. Co do korupcji, jeśli porównać sytuację z tą sprzed trzech, czterech lat, to Kosowo zwalcza ją najskuteczniej na Bałkanach Zachodnich. Z badań organizacji międzynarodowych wynika, że jedynie ok. 10 proc. Kosowa postrzega korupcję jako główny problem kraju, podczas gdy w przeszłości było to ponad 50 proc.
Współpracujemy z europejskimi partnerami, w tym z pięcioma państwami nieuznającymi nas, aby znaleźć sposób na doprowadzenie do uznania i nawiązania stosunków dyplomatycznych. Hiszpania i cztery pozostałe kraje nie mają żadnego powodu, by nie uznawać Kosowa. Kosowo jest przypadkiem, który politycznie, historycznie i prawnie całkowicie różni się od pewnych terytoriów w Hiszpanii i innych krajach. Wszyscy, którzy uznali nasz kraj, zyskali przyjaciela i partnera, na którym mogą polegać. ©℗