Europejskie instytucje zapewniają o nieustającym wsparciu dla Kijowa. Równocześnie stolice UE próbują wywiązać się ze swoich deklaracji, a Węgry blokują 6 mld euro. Na ich zwrot czekają kraje członkowskie, które przekazały broń i sprzęt dla Kijowa. Polska w ramach ósmej transzy czeka na 450 mln euro. Jak przekazał szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, UE będzie szukać sposobu na obejście węgierskiego weta.
Od kilku tygodni Ukraina prowadzi intensywną kampanię na rzecz zezwolenia jej przez państwa sojusznicze użycia zachodniej broni na terenie Rosji. Pozytywnie na ten apel w trakcie dyskusji szefów dyplomacji odpowiedziały jedynie Francja, Szwecja, Łotwa, Holandia oraz Polska. Podstawowym argumentem tej grupy państw jest to, że przepisy międzynarodowe nie traktują wejścia na terytorium agresora w celach obronnych jako ataku na dany kraj. Przeciwnikami tego rozwiązania są natomiast Słowacja oraz Węgry. – Nie chcemy eskalacji wojny – napisał szef dyplomacji Węgier Peter Szijjártó.
Klimat wokół Ukrainy w UE się zmienia. W Niemczech coraz większą popularność zdobywają Alternatywa dla Niemiec oraz Sojusz Sahry Wagenknecht, o czym świadczyć mogą choćby bardzo dobre notowania tych partii przed wyborami regionalnymi na wschodzie kraju. W związku z bardzo sceptyczną postawą tych ugrupowań wobec Ukrainy czy wręcz prorosyjskimi sympatiami AfD koalicja rządząca w Niemczech dość ostrożnie podchodzi do projektowania wsparcia dla Kijowa. Zmniejszenie wsparcia z Berlina to – jak zauważa w swoim ostatnim komentarzu Ośrodek Studiów Wschodnich – nie tylko efekt cięć budżetowych, ale właśnie efekt kampanii wyborczej we wschodnich landach, gdzie popularność zdobywają wspomniane partie podsycające niechęć do Ukrainy. Temat ten zdominował w dużej mierze kampanię wyborczą we wschodnich Niemczech.
Swoje problemy wewnętrzne mają także Emmanuel Macron, który wciąż boryka się z brakiem rządu po przedterminowych wyborach parlamentarnych, oraz premier Hiszpanii Pedro Sanchez uzależniony od poparcia regionalnych partii separatystycznych. W Polsce z kolei wciąż nie milkną echa wypowiedzi szefa MSZ Ukrainy Dmytro Kułeby na temat akcji „Wisła”, która została skrytykowana przez wielu przedstawicieli rządu, w tym wprost przez premiera Donalda Tuska. Wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował, że Kijów nie wejdzie do UE bez ekshumacji i upamiętnienia ofiar rzezi wołyńskiej. Choć taki scenariusz wydaje się dziś mało prawdopodobny, to teoretycznie jedno państwo członkowskie ma moc zablokowania akcesu kraju kandydującego – przez lata Macedonię Północną w szachu trzymała Grecja, zmuszając nawet do zmiany nazwy państwa. Mobilizację wokół wsparcia Ukrainy próbuje podtrzymać m.in. Josep Borrell, ale większość państw w okresie projektowania krajowych budżetów szuka raczej oszczędności, a kilka z nich dodatkowo musi mieć na względzie prowadzoną wobec nich procedurę nadmiernego deficytu. Trudno będzie jesienią o dobry klimat do rozmów o zwiększaniu europejskich kontrybucji dla ukraińskiej armii.
Obecna unijna pomoc – nie licząc działań indywidualnych państw – przekracza 43 mld euro. Dodatkowo przez żołnierzy państw członkowskich wyszkolonych zostało ok. 60 tys. ukraińskich, a kolejne 15 tys. ma zostać przeszkolonych do końca tego roku. Stolice odrzuciły jednak na razie postulat Kijowa, żeby odbywały się one na terenie Ukrainy – dotychczas miały miejsce głównie w Polsce i Niemczech. Borrell wspomniał o skróceniu i dostosowaniu szkoleń do ukraińskich potrzeb, w tym utworzeniu „komórki łącznikowej” w Kijowie między UE a NATO. UE ma też wciąż problem z dostarczeniem zapewnionej już pomocy – dotychczas udało się przekazać jedynie 650 tys. z obiecanego 1,1 mln sztuk pocisków amunicji.
Poza Borrellem entuzjazm wokół Ukrainy próbuje podtrzymać też Ursula von der Leyen. – Niektórzy politycy w naszej Unii, a nawet w tej części Europy, mącą wody naszej rozmowy o Ukrainie. Obwiniają za wojnę nie najeźdźcę, ale najechanego; nie żądzę władzy Putina, ale pragnienie wolności Ukrainy – mówiła Niemka i kierowała retoryczne pytania w stronę Budapesztu, czy obwinialiby Węgrów za sowiecką inwazję w 1956 r. Oporu Orbána jednak nie udało się przełamać ministrom spraw zagranicznych, a najtrudniejszym zadaniem będzie przekonanie Budapesztu do przedłużenia sankcji nałożonych na Rosję – te obecne wygasną na początku przyszłego roku, a do ich podtrzymania potrzebna będzie jednomyślna zgoda „27”. ©℗