Dla analityków korzystających z ogólnodostępnych źródeł platforma Telegram to niezastąpione źródło wiedzy o wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Dzięki postom, które zamieszczają tam sami żołnierze, można oceniać ich pozycje, stan uzbrojenia, ustalać tożsamość poległych. To jednak tylko niewielka część możliwości. Poza tym, że jest kopalnią informacji (a co za tym idzie – także dezinformacji), Telegram pozwala też na handel niemal wszystkim, co nielegalne. W dodatku stał się kluczowym kanałem łączności dla rosyjskich żołnierzy. To jeden z powodów, dla których sobotnie zatrzymanie założyciela platformy Pawła Durowa na podparyskim lotnisku Le Bourget wzbudziło w Kremlu popłoch.
Ósmy na świecie
Durow założył Telegram w 2013 r., ale nie był to jego pierwszy serwis internetowy. W 2006 r. powstała naśladująca Facebooka platforma WKontaktie, dziś znana jako VK. Po wyborach w 2011 r. odmówił władzom na Kremlu usunięcia z serwisu stron polityków opozycji. W odpowiedzi rosyjskie władze doprowadziły do przejęcia udziałów w serwisie przez Iwana Tarwina, ówczesnego właściciela holdingu Mail.ru. Durow wyjechał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, skąd uruchomił kolejną stronę – Telegram. Za jego pomocą można wysyłać wiadomości, zdjęcia, filmy i pliki dowolnego typu, tworzyć grupy odbiorców lub kanały nadawcze, które może widzieć nieograniczona liczba osób.
W ciągu dekady Telegram stał się jednym z największych na świecie narzędzi komunikacji online. Według serwisu Statista w lipcu serwisów społecznościowych używało 5,17 mld osób na całym świecie. Oznacza to, że 63,7 proc. populacji globu loguje się do jakiejś aplikacji umożliwiającej kontakt z innymi użytkownikami. Telegram jest ósmą najczęściej używaną aplikacją społecznościową. Ma 900 mln aktywnych użytkowników miesięcznie. Wyprzedzają go Facebook (3,06 mld), YouTube (2,5 mld), Instagram i WhatsApp (po 2 mld), TikTok (1,5 mld), WeChat (1,3 mld) oraz Messenger (1 mld). Warte uwagi jest to, że na osiem serwisów aż cztery należą do jednej spółki – giganta Meta, a pięć – do Amerykanów. Dwa pozostałe są chińskie. To jedno ze źródeł jego popularności w walczących o niezależność technologiczną zarówno od Stanów Zjednoczonych, jak i od Chin Indiach. Do 2023 r. zanotowano tam rekordowe 100 mln pobrań aplikacji.
Ze względu na obostrzenia wprowadzone przez rosyjską administrację (m.in. niedawną blokadę serwisów należących do Meta), ale i rosyjskie pochodzenie jego twórcy Telegram stał się podstawowym kanałem komunikacji internetowej także w Rosji. Wykorzystywali go nie tylko zwykli obywatele, lecz także rosyjscy oficjele. Jedno z najpopularniejszych kont na Telegramie prowadzi były prezydent Dmitrij Miedwiediew. A oficjalna komunikacja to nie koniec. Od czasu wybuchu wojny o Zagłębie Donieckie w 2014 r. Telegram przejmował funkcję podstawowego komunikatora dla rosyjskich żołnierzy, sprawniejszego niż łączność oficjalna. Podobna zresztą sytuacja miała miejsce w armii ukraińskiej. Tam kanały i zamknięte grupy funkcjonowały nawet pomimo rekomendacji władz. Zresztą niezależnie od nich dla wielu ukraińskich urzędów kanał na Telegramie to wciąż podstawowa forma komunikacji ze społeczeństwem.
Przestępcy i pedofile
Kilka tygodni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainie amerykański magazyn „Time” ogłosił, że ta aplikacja jest „cyfrowym polem bitwy”. Rok później „The Atlantic” nazwał platformę „najbardziej wpływowym medium społecznościowym na świecie”. To tam kurator najemników z Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn wygłosił w 2023 r. swoje orędzie przed marszem na Moskwę. Prigożyn wykorzystywał Telegram już wcześniej, stał się on narzędziem społecznego wpływu także w innych krajach, w których operowali wagnerowcy. Kiedy więc Pawieł Durow został 24 sierpnia zatrzymany, rosyjska infosfera zawrzała. Według informacji przekazanych przez francuską prasę władze wydały nakaz aresztowania miliardera i CEO platformy w ramach śledztwa dotyczącego braku moderacji na Telegramie. Zdaniem francuskich władz umożliwiało to działalność przestępczą na platformie, m.in. o rozpowszechnianie treści ukazujących seksualne wykorzystywanie małoletnich.
Przed zatrzymaniem we Francji Durow gościł w Azerbejdżanie
Co ciekawe Durow, po tym, jak znalazł dom w Dubaju, w 2021 r. jako Paul du Rove został także obywatelem Francji, a jego pierwszym nierosyjskim paszportem był dokument kupiony w ramach programu inwestycyjnego od karaibskiego państewka Saint Kitts i Nevis. Stąd komentarze podają, że naturalizacja była dla Durowa nagrodą za przekazanie francuskim służbom informacji na temat grup dżihadystycznych aktywnych na Telegramie. Ale Telegram ma kłopoty nie tylko w związku z zatrzymaniem Durowa we Francji. Dochodzenie w sprawie komunikatora ogłosiły Indie, największy rynek dla Telegramu. Dochodzenie jest prowadzone w związku z domniemanym wykorzystaniem go w działalności przestępczej, takiej jak wymuszenia i hazard. Według doniesień serwisu Moneycontrol aplikacja może nawet zostać w Indiach zakazana. Rząd w Nowym Delhi nie od dziś ma z nią problemy. W październiku 2023 r. ministerstwo teleinformatyki nakazało Telegramowi usunięcie materiałów przedstawiających seksualne wykorzystywanie dzieci. W czerwcu na Telegramie można było kupić treść egzaminu wstępnego na indyjskie studia medyczne. Urzędnicy narzekali, że kontakt z platformą jest niemal niemożliwy ze względu na to, że nie ma swojego przedstawicielstwa w Indiach.
Niebezpieczne związki
Zatrzymanie Durowa wydaje się jednak mieć drugie dno. Przed zatrzymaniem Durow był z wizytą w Azerbejdżanie. Francuscy śledczy byli zaskoczeni jego decyzją o przylocie, skoro wiedział, że jest poszukiwany. „Tego wieczoru popełnił błąd, nie wiemy dlaczego” – cytowały śledczych francuskie media. W październiku 2023 r. „Ukrajinśka prawda” opisała ustalenia Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Wyszło wówczas na jaw, że wśród inwestorów wspierających pośrednio Telegram znaleźli się objęci sankcjami Rosjanie Dawid Jakobaszwili, który zainwestował 10 mln dol., oraz oligarcha Roman Abramowicz. SEC ustaliła zaś, że jednym z największych inwestorów TON (65,3 mln USD) była powiązana z Rosjanami firma Space Investments. W Kijowie można usłyszeć podejrzenia, że Durow wciąż współpracował z rosyjskimi władzami, więc informacje wymieniane przez Telegram mogły trafiać do tamtejszych służb. Tego jednak nikt dotychczas nie udowodnił. ©℗