Z Ukrainy płyną niejednoznaczne sygnały w sprawie zagrożenia ze strony Białorusi.
W niedzielę wieczorem MSZ w Kijowie opublikowało komunikat opisujący przesuwanie się białoruskich wojsk w stronę granicy. Wczoraj jego wymowę łagodzili inni przedstawiciele państwa. Kijów z niepokojem patrzy w stronę białoruskiej granicy od początku inwazji. W lutym 2022 r. Alaksandr Łukaszenka pozwolił rosyjskim żołnierzom na stworzenie przyczółka do ataku na Kijów. W przeddzień inwazji ukraińscy politycy mieli różne opinie na temat realności zagrożenia z północy. O tym, że Kreml wykorzysta Białoruś do ataku, był przekonany szef wywiadu wojskowego Kyryło Budanow, który mówił o tym publicznie od jesieni 2021 r. Przeciwnego zdania był ówczesny sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RNBO) Ołeksij Daniłow, który już w trakcie inwazji dowodził, że natarcie z Białorusi było zaskoczeniem. Teraz ten dwugłos się powtarza.
MSZ napisało, że „siły zbrojne Republiki Białorusi pod pozorem ćwiczeń koncentrują znaczną liczbę składu osobowego, zwłaszcza Sił Operacji Specjalnych, broni i sprzętu wojskowego, włącznie z czołgami, artylerią, wieloprowadnicowymi wyrzutniami rakietowymi, środkami obrony przeciwlotniczej i sprzętem inżynieryjnym, w obwodzie homelskim w pobliżu północnych granic Ukrainy”. Dyplomaci poinformowali też o obecności najemników z dawnej Grupy Wagnera. „Wzywamy urzędników Białorusi, by nie popełniali pod presją Moskwy tragicznych dla własnego kraju pomyłek, a jej siły zbrojne, by powstrzymały nieprzyjazne działania i wycofały wojska od granicy z Ukrainą na odległość przewyższającą zasięg posiadanych przez Białoruś zestawów” – czytamy.
„Nie właź, bo zginiesz”
To bezprecedensowy komunikat, choć zgodny z linią wyrażaną w niepublicznych kontaktach z Mińskiem. Ihar Tyszkiewicz, białoruski analityk pracujący od lat w Kijowie, podsumował tę linię zwrotem „nie właź, bo zginiesz”. Jednak ostrą narrację resortu łagodzili inni. W tej roli znów wystąpiły struktury RNBO. „Nie warto panikować. Według stanu obecnego wszystkie «ryzyka ofensywy z Białorusi» mają charakter wyłącznie informacyjny, nie więcej” – napisał na Telegramie Andrij Kowałenko, szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji RNBO. A rzecznik pograniczników Andrij Demczenko deklarował w państwowej telewizji, że „w bezpośredniej bliskości granicy nie obserwujemy ruchów sprzętu ani składu osobowego”, zaś „Rosja nie ma na terytorium Białorusi zgrupowania wystarczającego do przeprowadzenia z tego kierunku nowej inwazji”. Analityk Konrad Muzyka z Rochan Consulting dodał w serwisie X, że białoruska armia bez mobilizacji nie jest zdolna do działań ofensywnych.
20 sierpnia w Czaraciance, 5 km od granicy z ukraińskim obwodem czernihowskim i 30 km od trójstyku obu granic z Rosją, spotkał się z żołnierzami dowódca specjalsów Wadzim Dzienisienka. Biełaruski Hajun, zespół analityków zbierających dane o ruchach wojsk na Białorusi, twierdzi, że Mińsk wysłał na południe co najmniej 1100 osób personelu (i zaznacza, że to szacunek minimalny), choć Łukaszenka przekonywał 18 sierpnia, że „trzecią część armii tam wprowadziliśmy”. „Uważamy, że obecnej eskalacji sytuacji na granicy przyświecają cele informacyjne i polityczne, a nie wojenne” – napisał serwis. Zarazem potwierdził, że od 10 sierpnia, gdy białoruski minister obrony Wiktar Chrenin oświadczył, że wykonuje rozkaz „wzmocnienia zgrupowania wojsk na taktycznych kierunkach homelskim i mozyrskim”, na południe kierowany jest także ciężki sprzęt.
Mińsk zbliżył się do Chin
Nowa seria napięć nastąpiła po krótkotrwałej wiosennej dezeskalacji, gdy obie strony wycofały część sił z granicy. Retoryka Łukaszenki zmieniła się, odkąd Ukraińcy rozpoczęli operację w rosyjskim obwodzie kurskim. Mińsk oskarżył Kijów o naruszenie przestrzeni powietrznej przez bezzałogowce, pokazując nawet szczątki jednego z nich, choć ogłoszone miejsce upadku drona wywołało sceptyczne komentarze części analityków. Jednocześnie są przesłanki wskazujące, że Mińsk nie szuka nowych płaszczyzn konfliktu. Z jednej strony im słabsza Rosja, tym mniej ma narzędzi nacisku na Łukaszenkę, by bezpośrednio włączył się do wojny. Z drugiej – Mińsk mocno zbliżył się do Chin.
W czerwcu i lipcu w Mińsku gościło dziewięć delegacji ministerialnych z Pekinu, a wisienką na torcie była sierpniowa wizyta premiera Li Qianga. Z inicjatywy ChRL Białoruś przyjęto do Szanghajskiej Organizacji Współpracy – gest o znaczeniu bardziej symbolicznym niż praktycznym, ale dla Łukaszenki to ważny element budowy wizerunku. Chińscy mundurowi po raz pierwszy wzięli udział we wspólnych ćwiczeniach, a Pekin na prośbę Warszawy wyrażoną podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy miał wpłynąć na ograniczenie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Dla Chin kontynuacja wojny może być korzystna, ale udział w niej Białorusi – niekoniecznie. Białoruś pozostaje ostatnim lądowym kanałem tranzytu towarów do Unii Europejskiej.
Wybory na Białorusi
Co więcej, Mińsk szykuje się już do wyborów w 2025 r., więc nowe perturbacje są mu niepotrzebne. Jak zwraca uwagę komentator Juryj Drakachrust, na jaw wychodzą rozbieżności między jastrzębiami i gołębiami wewnątrz reżimu (jedni wzywają do kontynuacji masowych represji, drudzy do kontrolowanej odwilży), którzy krytykują się nawzajem na niszowych kanałach telegramowych. Łukaszenka wypuścił niewielki procent więźniów politycznych. W zeszłym tygodniu wyszła na wolność chora na raka dziennikarka Ksienija Łuckina, a wcześniej także poddawany leczeniu onkologicznemu polityk Ryhor Kastusiou. Prezydent Duda w rozmowie z Kanałem Zero powiedział, że „jesteśmy dużo bliżej” uwolnienia działacza polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta i widać „po drugiej stronie symptomy zmian”.
Wbrew ostrej retoryce pewne gesty widać nawet w relacjach z Kijowem. 24 sierpnia, w ukraiński Dzień Niepodległości, na Białorusi przeprowadzono wymianę jeńców między Rosją a Ukrainą. Białorusini po raz pierwszy w trakcie tranzytu wręczyli głodzonym w rosyjskiej niewoli Ukraińcom paczki z prowiantem (podobne dostali przekazywani Moskwie Rosjanie). Tego samego dnia Łukaszenka złożył Ukraińcom ciepłe życzenia z okazji święta. Dzień wcześniej przyjął nuncjusza apostolskiego, by rozmawiać o pokoju. – Żeby żyć spokojnie tak, jak żyjemy, potrzebujemy nowego porozumienia pokojowego w Europie – mówił Łukaszenka, a abp Ante Jozić przed kamerami państwowej telewizji komplementował Białoruś jako „przykład rodzinnych i moralnych wartości dla Europy i całego świata”.
Na wczoraj prezydent Wołodymyr Zełenski zwołał naradę struktur siłowych. Jej głównym tematem okazał się nocny atak rakietowy, jeden z największych od początku wojny, podczas którego w stronę ukraińskiej infrastruktury poleciało ponad 100 rosyjskich rakiet i niemal 100 bezzałogowców. Jeden z obiektów, najpewniej dron, przekroczył polską granicę na wysokości Czerwonogrodu. – Obiekt zaniknął po ok. 25 km na terytorium Polski. Ze względu na warunki atmosferyczne nie byłem w stanie wydać komendy do jego zwalczania – tłumaczył gen. Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Gdy zamykaliśmy to wydanie DGP, 70 żołnierzy poszukiwało szczątków drona w gm. Tyszowce w Lubelskiem. ©℗