Na cmentarzu Centralnym w Kiszyniowie stoi pomnik. Przedstawia młodego człowieka w radzieckim mundurze i gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego. Podpis: Alexandru Marinesco. Przypomniałem sobie o nim, gdy Władimir Putin złagodził wymogi stawiane chętnym do osiedlenia się w Rosji ze względu na przywiązanie do tradycyjnych wartości. Co łączy te dwa fakty? Obłuda.
„Bohater Związku Radzieckiego, kapitan III rangi, dowódca legendarnego okrętu podwodnego S-13, autor «historycznego ataku wieku», który pozbawił III Rzeszę ostatniej nadziei na rewanż w II wojnie światowej” – czytamy po rumuńsku i rosyjsku. Czym był atak, przez który Adolf Hitler stracił nadzieję na zwycięstwo? Chodzi o zatopienie 30 stycznia 1945 r. „Wilhelma Gustloffa”, na którego pokładzie było jakieś 10 tys. ludzi. Wśród nich żołnierze Wehrmachtu, policjanci, gestapowcy i działacze partii nazistowskiej, ale przeważali cywile uciekający przed sowiecką ofensywą. Statek zatonął trafiony trzema torpedami odpalonymi przez S-13, którym dowodził 32-letni marynarz. To była największa tragedia morska w historii, jeśli mierzyć liczbą ofiar, aczkolwiek – jak się wydaje – zgodna z prawem wojennym, ponieważ „Gustloff” był jednostką pomocniczą niemieckiej floty wojennej i płynął w wojskowym konwoju.
Na mołdawskim cmentarzu nasz bohater figuruje jako Alexandru Marinesco, ale na dobrą sprawę nie wiem, jak go zapisać. Miał rumuńskiego ojca, był obywatelem radzieckim (Aleksandr Marinesko), ale w papierach deklarował narodowość ukraińską (Ołeksandr Marynesko) po matce. Tożsamość jest kwestią indywidualną, więc zapiszmy go po ukraińsku. Po wojnie Maryneskę wyrzucono z wojska za alkoholizm i obyczajówkę. Potrafił pić podczas dowodzenia okrętem, bić się z własnymi dowódcami i sprowadzać na pokład dziewczyny. Na dwa lata trafił za kradzież do łagru na Kołymie, zmarł w biedzie i zapomnieniu w Leningradzie 18 lat po wojnie. Początkowo radziecka propaganda nie obnosiła się z zatopieniem „Gustloffa”. „Atakiem wieku” nazwano operację w latach 60., ale dopiero Michaił Gorbaczow przyznał mu w 1990 r. pośmiertnie tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. ZSRR też już wtedy był prawie pośmiertny.
Wówczas mit „ataku wieku” żył już własnym życiem. Można było znaleźć w prasie nieprawdziwe rewelacje, jakoby Hitler uznał Maryneskę za osobistego wroga, w III Rzeszy ogłoszono żałobę po ofiarach „Gustloffa”, a śmierć znajdujących się na jego pokładzie ewakuowanych marynarzy miała uratować aliancką flotę od rozgromienia. Stąd blisko do wniosku, który poznałem na Cimitirul Central w mołdawskiej stolicy: S-13 przechylił szalę zwycięstwa na stronę aliantów i uratował świat przed recydywą niemieckiego hitleryzmu. To, że ta szala przechyliła się jakieś półtora roku wcześniej, co przy każdej rocznicy Kurska i Stalingradu przypominała ta sama radziecka propaganda, nikomu z promotorów mitu nie przeszkadzało. Podobnie jak wybór na bohatera masowej świadomości człowieka, który zatapiając „Gustloffa”, przyczynił się do śmierci tysięcy cywilów.
Historia Maryneski to najlepszy przykład, jak na przestrzeni lat propagandowy przekaz potrafi wykonać kilka poczwórnych toe loopów. I to właśnie łączy tę historię z najnowszymi zmianami prawnymi. W ubiegły poniedziałek Putin podpisał dekret ułatwiający zalegalizowanie pobytu w Rosji „chętnym do przeprowadzki ze względu na nieakceptowanie realizowanej polityki, narzucającej destrukcyjne neoliberalne wynalazki ideologiczne, sprzeczne z tradycyjnymi rosyjskimi wartościami duchowno-moralnymi”. Jakie to wartości? Tu dekret odsyła do dokumentu z jesieni 2022 r., który je wymienia: „życie, godność, prawa i wolności człowieka, patriotyzm, bycie państwowcem, służba Ojczyźnie i odpowiedzialność za jej los, wysokie ideały moralne, mocna rodzina, twórcza praca, priorytet duchowego nad materialnym, humanizm, miłosierdzie, sprawiedliwość, kolektywizm, pomoc i szacunek wzajemny, pamięć historyczna i następstwo pokoleń, jedność narodów Rosji”. Powiedzieć, że kieruje się nimi państwo rosyjskie, to jak uznać Maryneskę za świętego patrona ludności cywilnej.
Oficjalnie pomysł wysunęła w lutym Irene Cecchini, włoska studentka Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, czyli słynnego MGIMO, która na forum „Mocne pomysły dla nowego czasu” zaproponowała w skierowanym do Putina pytaniu przyjmowanie na stały pobyt obcokrajowców „na bazie wartości kulturowych, tradycyjnych i rodzinnych”, wykuwając nawet dla takiej praktyki neologizm „impatriacja”. Trawestując wojenny dowcip o idealnym Aryjczyku (szczupły jak Göring, blondwłosy jak Hitler itd.), można uznać, że rosyjskie wartości to humanizm z Buczy, miłosierdzie okazane Aleksiejowi Nawalnemu i bycie państwowcem w zbudowanej za rozkradzione pieniądze publiczne rezydencji pod Gelendżykiem. Plus mocna rodzina i standardy moralne rzeczniczki praw dziecka Marii Lwowej-Biełowej, poszukiwanej przez Międzynarodowy Trybunał Karny za porywanie ukraińskich dzieci. Opozycyjna prasa właśnie udowodniła jej pozamałżeński romans z fanatycznie prawosławnym oligarchą Konstantinem Małofiejewem, znanym z finansowania wojny na Donbasie i konserwatywnej międzynarodówki na Zachodzie. ©℗