Ponad 50 tys. sympatyków demokratów zjechało do Chicago na rozpoczynającą się w poniedziałek czterodniową partyjną konwencję. Jej główny punkt to oficjalne przyjęcie przez Kamalę Harris nominacji na kandydatkę ugrupowania w wyborach prezydenckich. To czysta symbolika, bo delegaci demokratów ze wszystkich stanów niemal jednogłośnie już na początku sierpnia uznali drogą internetową, że to właśnie Kalifornijka jest dla ich partii najlepszym wyborem w wyścigu o Biały Dom. Po decyzji Joego Bidena o rezygnacji z próby reelekcji wiceprezydent USA nie miała konkurencji.

Teraz celem konwencji jest utrzymanie zainteresowania mediów postacią Harris oraz ugruntowanie jej przywództwa wśród demokratów. W Chicago prócz typowej amerykańskiej pompy kampanijnej, czyli balonów, koncertów i nowych spotów wyborczych, możemy się spodziewać też prominentnych mówców. Harris jako kandydatkę będą zachwalać m.in. Joe Biden oraz jego poprzednicy Barack Obama i Bill Clinton wraz z żoną Hillary – kandydatką partii w przegranych wyborach w 2016 r.

Bojowe nastroje

Nastroje po lewej stronie sceny politycznej w Stanach Zjednoczonych są optymistyczne i bojowe, a powodem są poprawiające się od kilku tygodni wyniki sondaży. Entuzjazmu przed konwencją nie popsuły nawet zapowiedzi masowych protestów w Chicago środowisk głoś no potępiających zbrodnie Izraela w wojnie z Hamasem, wzywających Harris do wstrzymania pomocy zbrojnej dla bliskowschodniego sojusznika USA.

Zgodnie z najnowszym badaniem ośrodka Siena Poll Harris prowadzi z Donaldem Trumpem w Michigan, Pensylwanii oraz Wisconsin, w każdym z tych stanów z różnicą 4 pkt proc. Pięć oczek przewagi ma w Arizonie, a w Nevadzie jeden punkt straty. Gdyby takie wyniki powtórzyły się w listopadzie, to Harris zwycięży w wyborach prezydenckich.

Najbardziej zaskakujący jest rezultat sondażu z Karoliny Północnej, Harris prowadzić ma tu o 2 pkt proc. Do tej pory ten stan był uznawany za bezpieczny dla Trumpa. Ostatnim kandydatem demokratów, który zwyciężył tam w wyborach prezydenckich, był w 2008 r. Obama (minimalnie, nieco ponad 10 tys. głosów różnicy).

Populistyczne sztuczki

Harris czuje się pewnie, gra ofensywnie, zamierza nadal walczyć o Karolinę Północną. Jej sztab zapowiedział otwarcie tam ponad 20 centrów wyborczych. Zapewne ze względu na tak pozytywne dla siebie sondaże wiceprezydent wybrała właśnie Raleigh w tym stanie, by przedstawić szerzej swój program gospodarczy, który ma być w znacznej mierze wprowadzony w życie w ciągu pierwszych 100 dni po zaprzysiężeniu.

Zapowiedziała w nim m.in. budowę 3 mln mieszkań w cztery lata oraz program rządowych zachęt dla deweloperów sprzedających tym, którzy kupują lokal po raz pierwszy. Obiecała też szeroką pomoc dla rodzin z dziećmi, w tym ulgi podatkowe oraz dotacje do wysokości 25 tys. dol. na wkład własny na dom. Ważnym punktem jest walka z inflacją, czemu ma pomóc federalny zakaz zawyżania cen żywności. Narzędziem ku temu ma być m.in. przekazanie nowych kompetencji stanowym prokuratorom generalnym.

W lipcu roczna inflacja w USA wyniosła 2,9 proc., najmniej od marca 2021 r.

Po rezygnacji Bidena Harris nie miała konkurencji

Jak oceniono gospodarcze obietnice Harris?

Wymowna była reakcja sympatyzującego z nią dziennika „Washington Post”. „Przemówienie wiceprezydent z piątku było okazją do przedstawienia wyborcom, jak Harris jako prezydent zarządzałaby gospodarką, której stanem się niepokoją. Niestety zamiast przedstawić kompleksowy plan, wybrała populistyczne sztuczki” – czytamy w komentarzu redakcyjnym.

Donald Trump program swojej rywalki nazwał „planem w stylu Związku Radzieckiego”. – Towarzyszka Harris ogłosiła, że chce instytucjonalnej i socjalistycznej kontroli cen – mówił na weekendowym wiecu w Wilkes-Barre w Pensylwanii. W ostatnich dniach Trump, mimo ostrzeżeń swoich sztabowców, stale atakuje personalnie wiceprezydent. Na wiecach z wielkich telebimów puszcza jej wpadki czy mniej korzystne wypowiedzi z przeszłości, oskarża ją o komunizm i antysemityzm. W Wilkes-Barre stwierdził nawet, że on sam „wygląda od niej znacznie lepiej”.

Negatywny trend Trumpa

Do tej pory, a od decyzji Harris o starcie w wyborach niedługo minie miesiąc, sztabowcom republikanów nie udało się znaleźć pomysłu, który odwróciłby negatywne dla nich kampanijne trendy. Ich położenie jest trudne zwłaszcza wśród młodych wyborców. Badanie Siena Poll wykazuje że wśród użytkowników TikToka w Arizonie, Georgii oraz Nevadzie Harris ma 13 pkt proc. przewagi nad Trumpem (Biden w maju miał zaledwie 3).

Do tego dochodzi przechodzenie do Harris wyborców Roberta F. Kennedy’ego, kandydata niezależnego. Od maja jego uśrednione ogólnokrajowe poparcie spadło z 8 proc. do 4 proc.

Niekorzystnie dla republikanów przedstawiają się też kwestie finansowe, w lipcu demokraci zebrali ponad dwa razy więcej pieniędzy od nich. A kampania Harris pełną parą ma ruszyć dopiero na ostatniej prostej, we wrześniu demokraci chcą rozpocząć wielką ofensywę spotów telewizyjnych oraz internetowych, wartą prawie 400 mln dol. Spoty Harris mają być też pokazywane w konserwatywnym Fox News w nadziei na przekonanie umiarkowanych republikanów, którzy w prawyborach partyjnych głosowali na kandydatów innych niż Trump. ©℗