Długo spekulowało się, że kandydatem na wiceprezydenta u boku Donalda Trumpa będzie kobieta lub przedstawiciel mniejszości, a więc osoba, która będzie go wyborczo dopełniała i poszerzała elektorat. Decydując się na Vance’a, Trump zdecydował się pójść w inną stronę, wykonał ukłon w kierunku nowych nurtów wśród republikanów, młodych polityków, lojalnych wobec niego, choć skonfliktowanych z wierchuszką partyjną. Takich, którzy nie wahają się ostro atakować demokratów. Jak właśnie J.D. Vance, który za próbę zamachu na Trumpa niemal od razu obwinił jego przeciwników politycznych.

„Jako pierwszy przyznam, że nie osiągnąłem niczego wielkiego w moim życiu. Nie jestem senatorem, gubernatorem czy byłym ministrem w rządzie. Nie założyłem firmy wartej miliard dolarów czy organizacji non-profit zmieniającej świat” – tak pisał w swoich bestsellerowych wspomnieniach z 2016 r. J.D. Vance. Od tego czasu sporo się zmieniło, 39-latek został dwa lata temu wybrany do Senatu, a na Kapitolu wyrobił sobie na tyle silną pozycję, że Donald Trump postanowił, że to właśnie z nim ubiegać się będzie w listopadzie o Biały Dom. Dzięki decyzji byłego prezydenta Vance już wyrósł w USA na niekwestionowaną gwiazdę prawej strony.

Życiorys Vance’a jest filmowy, i to dosłownie, bo na podstawie jego wspomnień powstał cztery lata temu film. Running mate Trumpa urodził się w Middletown w Ohio, ok. 50 km od Cincinnati. Jego rodzice szybko się rozwiedli, a matka przez lata zmagała się z uzależnieniem od narkotyków. Wychowywali go głównie dziadkowie, którzy pochodzili z Jackson w Kentucky. Małej miejscowości położonej w Appalachach, regionie zmagającym się z deindustrializacją, wstrząsanym kryzysami opioidowymi. – Zawsze odróżniałem „mój adres” od „mojego domu”. Adres był tam, gdzie żyłem z mamą i siostrą. Mój dom nigdy się nie zmienił – to dom mojego pradziadka w dolinie w Kentucky – wspominał po latach Vance. Z kulturą jest na tyle związany, że książka o jego dojrzewaniu w trudnych okolicznościach jest zatytułowana „Hillbilly Elegy”. Słowo „Hillbilly” jest często używane pejoratywnie, by opisać ludzi z Appalachów jako prostych, niewykształconych i zacofanych.

Jak wielu jego rówieśników z regionu po ukończeniu szkoły średniej Vance zapisał się do wojska. Jako marines był w Iraku. – Służyłem mojemu krajowi honorowo. Kiedy pojechałem do Iraku, zobaczyłem, że byłem okłamywany. Że obietnice establishmentu dotyczące polityki zagranicznej to kompletny żart – mówił później. Po powrocie do kraju dostał się na Yale, gdzie ukończył prawo. Na studiach poznał swoją żonę, Ushę, z którą ma trójkę dzieci (z racji korzeni małżonki ceremonia była także hinduistyczna). Dwa lata po ukończeniu studiów dołączył do firmy miliardera Petera Thiela w Dolinie Krzemowej. Ogólnokrajową sławę zdobył dwa lata później, wydając wspomnienia. „New York Times” książkę opisał jako „pełną współczucia, wnikliwą analizę socjologiczną białej klasy niższej, tłumaczącą bunt przeciwko establishmentowi i wzrost popularności Trumpa”. W 2019 r. Vance ochrzcił się i przeszedł na katolicyzm.

W 2016 r. Vance był częstym gościem liberalnych mediów, gdzie tłumaczył przyczyny sukcesu Trumpa, cierpliwie opowiadał o problemach, z jakimi mierzy się stary Pas Rdzy, czyli tereny przemysłowe w stanach Michigan, Indiana, Ohio i Pensylwania, ze zwijającym się przemysłem ciężkim. Nowojorczyka mocno krytykował, nazywał „kulturową heroiną”, porównywał do Hitlera. Po latach skasował krytyczne wobec prezydenta posty, tłumaczył, że był w błędzie. Stopniowo dryfował w kierunku republikanina, w 2020 r. przyznał, że na niego głosował. Dwa lata później, gdy sam skutecznie ubiegał się z Ohio o mandat senatora, uzyskał poparcie prezydenta, który wystąpił z nim na wiecu. Właśnie wtedy Trump powiedział: „J.D. tak bardzo chce mojego wsparcia, że aż całuje mój tyłek”.

Na Kapitolu dał się poznać jako polityk bardzo lojalny wobec Trumpa. Deklarował nawet, że – w przeciwieństwie do Mike’a Pence’a – jako potencjalny wiceprezydent nie zatwierdziłby wyników prezydenckich z 2020 r., w których walczący o reelekcję republikanin przegrał. W Senacie był aktywny przy sprawach światopoglądowych, prezentując konserwatywne poglądy i porównując obecne USA do schyłkowego okresu Imperium Rzymskiego. Jego zdaniem trwająca „wojna kulturowa to wojna klasowa”, więc należy sprzeciwiać się pomysłom kulturowym progresywnych elit, by wspierać interesy ekonomiczne i polityczne klasy pracującej. Vance jest przekonany, że Ameryka nie ma wystarczająco zasobów, by militarnie wspierać sojuszników w każdym miejscu świata. Postuluje, by wybrać priorytety. Ukraina nie jest dla niego konfliktem ważnym dla USA. ©℗