Xi Jinping poświęcił cztery godziny na rozmowy z prezydentem Andrzejem Dudą w Pekinie. To, że takie spotkanie się odbyło, jest godne pochwały. Polska znalazła się w tej samej lidze co pozostali europejscy przywódcy, którzy regularnie latają na trasie Europa–Chiny. W ubiegłym roku było głośno o wizycie prezydenta Francji Emmanuela Macrona i przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen; w tym – kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Do Chin w najbliższym czasie planuje polecieć też premier Włoch Giorgia Meloni.
Podróż można uznać za udaną ze względu na decyzję o zniesieniu krótkoterminowych wiz dla Polaków, co należy odczytywać jako ukłon w stronę polskich przedsiębiorców. W sumie w Pekinie podpisano pięć dwustronnych porozumień. „Obydwie strony wyrażają gotowość do współpracy w zakresie promowania i upraszczania eksportu polskich produktów do Chin” – czytamy w opublikowanym przez Kancelarię Prezydenta planie działania na rzecz wzmocnienia partnerstwa strategicznego między Polską a Chinami. Zdaniem profesora Szkoły Głównej Handlowej Krzysztofa Kozłowskiego te dokumenty mają jednak ogólnikowy charakter, a na drodze do ich realizacji stoi wiele przeszkód. – Polskiej gospodarce przydałaby się poprawa bilansu handlowego z Chinami, ale trasa kolejowa wiedzie przez Białoruś lub Ukrainę. Z kolei decydując się na transport drogą morską, przestajemy być konkurencyjni – mówi K. Kozłowski. Bezpośredni handel nie jest – to prawda – jedyną opcją, bo polskie firmy są też podwykonawcami dla przedsiębiorstw z państw UE (m.in. z Niemiec), które w większym stopniu angażują się w wymianę handlową z Chinami.
Tylko że – jak przekonuje Kozłowski – władze chińskie postrzegają kwestie gospodarcze w kontekście politycznym. Polska jest analizowana przez tamtejszych przywódców przez pryzmat sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, które są w otwartej wojnie handlowej z ChRL. – W sytuacji, w której musielibyśmy jasno opowiedzieć się po jednej ze stron, Polska będzie wspierać Waszyngton, nie zaś Pekin. To zmniejsza szanse na zdynamizowanie handlu. W Chinach sygnał polityczny poprzedza zwykle impulsy gospodarcze – tłumaczy.
Podczas wizyty w Pekinie kontekst polityczny się jednak nie przebijał. Choć przed wylotem prezydent Duda podkreślał, że wpływ Chin na Rosję jest ogromny, a w rozmowie z Xi przedstawił swój punkt widzenia na sprawy bezpieczeństwa, kwestia rosyjskiej agresji nie wybrzmiała w Pekinie wystarczająco wyraźnie. Duda napisał na portalu X (dawniej Twitter), że zostaliśmy wysłuchani, a władze w Pekinie chcą pokoju. „Chiny są światowym mocarstwem, nie ingerujemy w ich działania. Mają swoją międzynarodową, światową pozycję i swoje interesy” – stwierdził. Dodał, że jesteśmy w Chinach przyjmowani życzliwie i godnie, że traktuje się nas jak przyjaciół.
Mimo zapewnień komunistycznych władz o dążeniu do pokoju w Europie z Państwa Środka do Rosji wciąż trafiają np. drony, które Moskwa może wykorzystywać na froncie. Departament Skarbu USA nałożył już sankcje na ok. 200 chińskich podmiotów, które dostarczają Kremlowi towary o podwójnym zastosowaniu, zaś Departament Stanu objął nimi kolejnych 80. Przedsiębiorstwa z Chin znalazły się także na celowniku Unii Europejskiej w ramach 13. i 14. pakietów sankcji.
Jednocześnie wydłuża się lista argumentów, które europejscy przywódcy mogą wykorzystać do nacisków na Pekin. W ubiegłym tygodniu doszło do spotkania przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Podpisali oni kompleksową umowę o partnerstwie strategicznym, która obejmuje m.in. pakt o wzajemnej obronie na wypadek wojny. Z doniesień amerykańskich mediów wynika, że w zamian za dostarczanie Rosji niezbędnej do kontynuowania wojny amunicji Korea Północna mogłaby uzyskać rosyjską pomoc w zakresie technologii wojskowej, której potrzebuje m.in. do rozwijania swoich programów nuklearnych.
Nie jest to dobry sygnał dla Chin. Putin zaczął zacieśniać stosunki z Koreą Północną, aby zmniejszyć swoją zależność finansową od drugiej gospodarki świata. Choć wszystkie te państwa podzielają niechęć wobec porządku międzynarodowego narzuconego przez Stany Zjednoczone, Pekin jest w mniejszym stopniu niż Moskwa i Pjongjang poddawany globalnemu ostracyzmowi. I nie chce narażać na szwank swoich stosunków z Europą, stając się częścią trójstronnej osi zła. Tym bardziej że relacje z państwami na Starym Kontynencie w ostatnim czasie i tak znacząco osłabły. Nie tylko ze względu na wprowadzaną w życie strategię de-risking, której przejawem jest m.in. tymczasowa decyzja o podwyższeniu ceł na chińskie pojazdy elektryczne producentów: BYD, Geely i SAIC. W Europie coraz częściej mówi się o upadku chińskich formatów współpracy. W ubiegłym roku czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavský powiedział, że inicjatywa 14+1, która miała ułatwić współpracę Chin z krajami Europy Środkowo-Wschodniej, „nie ma przyszłości”. Krytyce jest poddawana też Inicjatywa Pasa i Szlaku, z której pod koniec ub.r. wycofały się Włochy. Te słabości mogą grać na korzyść Zachodu, który dotychczas nieskutecznie próbował przekonać Xi Jinpinga do ograniczenia wojennego wsparcia dla agresywnego sojusznika. ©℗