W porównaniu z poprzednim miesiącem inflacja w UE przyspieszyła o 0,1 pkt proc. Był to pierwszy „wzrostowy” miesiąc w tym roku. Inflacja podniosła się w 14 unijnych krajach, spadła w 11. W Polsce – gdzie w ostatnich dniach słyszeliśmy o zwiększeniu inflacji liczonej zgodnie z metodyką krajową – według Eurostatu tempo wzrostu cen osłabło z 3,0 do 2,8 proc. Kwietniowa zwyżka była efektem powrotu 5-proc. stawki VAT na produkty żywnościowe. Gdyby nie to, 12-miesięczna inflacja w naszym kraju mogłaby zejść nawet poniżej 2 proc. Skąd to wiadomo? Unijni statystycy publikują również indeks cen zakładający brak zmian stawek podatkowych. W takim ujęciu najnowsze dane dla Polski to 1,9 proc., co plasowałoby nas na dziewiątym miejscu wśród unijnych krajów o najniższej inflacji.
Uwzględniając faktyczne ceny zapłacone przez konsumentów, byliśmy w unijnym rankingu cenowym na 13. pozycji, minimalnie rozmijając się z inflacyjnym kryterium z Maastricht, jednym z wymagań stawianym krajom starającym się o wejście do strefy euro (polski rząd takich deklaracji nie składa, a bank centralny jest zdecydowanie przeciwny przyjęciu wspólnej waluty).
W zestawieniu unijnych krajów zwraca uwagę pozycja Łotwy. To kraj, który w szczycie kryzysu inflacyjnego notował wzrosty przekraczające w skali roku 20 proc. W maju ogólny poziom cen był tam taki sam jak rok wcześniej – co oznacza zerową inflację. Gdyby nie zmiany w podatkach, Łotysze mieliby 0,5-proc. deflację (obniżkę ogólnego poziomu cen).
W strefie euro w maju największy wkład we wzrost cen liczony w skali roku miały usługi (1,8 pkt proc.) i żywność, alkohol i tytoń (0,5 pkt proc.). Ceny energii, jeszcze niedawno źródło niewidzianych od dekad problemów inflacyjnych na całym kontynencie, w maju podniosły roczny wskaźnik inflacji w Eurolandzie o 0,04 pkt proc. ©℗