40,7 proc. frekwencji w Polsce nie wygląda imponująco, zwłaszcza na tle 74,4 proc. z październikowych wyborów parlamentarnych. Mimo to wynik odnotowany w niedzielę jest drugim najlepszym rezultatem, jeśli chodzi o wybory do Parlamentu Europejskiego nad Wisłą. Bardziej tłumnie stawiliśmy się przy urnach przed pięcioma laty, ale nawet wówczas nie osiągnęliśmy unijnej średniej.
O ile kraje starej Europy, zwłaszcza te, w których – jak w Belgii i Luksemburgu – istnieje obowiązek udziału w głosowaniu, zawyżają unijną frekwencję, to państwa Europy postkomunistycznej zwykle ją zaniżają. Na 54 wybory do Parlamentu Europejskiego, które przeprowadzono w 11 byłych państwach bloku wschodniego, tylko osiem razy się zdarzyło, by frekwencja przekraczała wspólnotową przeciętną. W tym trzy razy dotyczyło to Litwy (która akurat w ostatnią niedzielę się nie popisała; do urn poszło tylko 28,4 proc. wyborców, co ułatwiło Akcji Wyborczej Polaków na Litwie pokonanie progu wyborczego) i dwa razy Rumunii. W tegorocznych wyborach spośród całej jedenastki tylko Rumunia pokonała średni poziom 48,6 proc. (to szacunkowa frekwencja, która zostanie doprecyzowana po ogłoszeniu pełnych wyników wyborów).
Jednak ogólna tendencja jest obiecująca. W dziewięciu państwach posłów X kadencji europarlamentu wybrał większy odsetek głosujących niż w pierwszych takich wyborach, które w większości przypadków odbyły się w 2004 r. (Bułgaria i Rumunia po raz pierwszy wybrały europosłów w 2007 r., a Chorwacja w 2013 r. i w każdym wypadku były to wybory w środku kadencji). Mniejszą frekwencję odnotowano tylko na Litwie i Łotwie. W Polsce i na Słowacji była ona niemal dokładnie dwa razy wyższa niż podczas debiutu. Nad Wisłą było to odpowiednio 40,7 i 20,9 proc., a pod Tatrami – 34,4 proc. wobec 17 proc. przed dekadą. Taka tendencja to efekt czterech czynników, różniących się natężeniem między państwami: ogólnie większej partycypacji w życiu politycznym, rosnącej świadomości zasad funkcjonowania instytucji unijnych, utożsamienia się z Unią Europejską, wreszcie – i to akurat czynnik negatywny – rosnącej polaryzacji nastrojów, która zwykle wpływa na wzrost frekwencji. ©℗