Biden przekonuje, że ewentualne zawieszenie broni między Rosją a Ukrainą nie oznacza automatycznie akcesji Ukrainy do NATO.
– Nikt nie powinien wątpić, że polegli w Normandii chcieliby Ameryki, która stawia opór putinowskiej agresji w Europie. Oni nas proszą, byśmy wypełnili swój obowiązek i obronili wolność, ochronili demokrację – mówił prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden w trakcie obchodów 80. rocznicy lądowania w Normandii. Przemówienie wygłosił na miejscu, z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem oraz weteranami wśród słuchaczy i z kanałem La Manche za plecami, w tradycyjnej dla Bidena konwencji nawiązań do historii, wspominania o wartościach i potwierdzania zobowiązań wobec sojuszników. W USA przemówienie czytane jest także w kontekście kampanijnym jako kolejne ostrzeżenie Amerykanów przed Donaldem Trumpem i elektoratem wpadającym w tendencje izolacjonistyczne.
Obchody w Normandii były pod względem symbolicznym kulminacyjnym punktem kilkudniowego pobytu Bidena we Francji, a to jedyne zaproszenie do państwowej wizyty zagranicznej, jakie w roku wyborczym przyjął do tej pory prezydent USA. Nie będzie to jednak ostatnie wydarzenie z jego udziałem w Europie; już w czwartek we włoskim Fasano rozpoczyna się szczyt G7. Tam oprócz okrągłych formułek Biały Dom ma bardziej namacalny cel – przekonanie największych gospodarek, by przekazały Ukrainie 50 mld dol. z odsetek od zamrożonych na Zachodzie rosyjskich aktywów. Negocjacje trwają; Biden rozmawiał o tej sprawie z Macronem, a w maju w Waszyngtonie także z Alexandrem De Croo, premierem Belgii, która zamroziła aktywa o wartości ok. 250 mld euro, najwięcej ze wszystkich krajów zachodnich.
Tydzień zapowiada się intensywny, bo tuż po szczycie G7 odbędzie się konferencja, na której będzie omawiany plan pokojowy prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Obecność w Szwajcarii według źródeł ukraińskich potwierdziło ponad 100 państw (Szwajcarzy mówią o skromniejszej liczbie). Prócz Rosjan prawdopodobnie zabraknie również Chińczyków, a niektóre kraje, w tym Brazylia i Indie, planują wysłać w Alpy urzędników niższego szczebla. Amerykanów będzie reprezentowała w kurorcie Bürgenstock nad Jeziorem Czterech Kantonów wiceprezydent Kamala Harris. Na miesiąc przed rocznicowym szczytem Sojuszu Północnoatlantyckiego w Waszyngtonie dyplomatyczny protokół rozbieżności między Amerykanami a Ukraińcami jest obszerny. Gospodarz Białego Domu stwierdził właśnie w rozmowie z magazynem „Time”, że „pokój oznacza, że Rosja nie będzie okupowała Ukrainy, a nie oznacza Ukrainy w NATO”.
Do spotkania z Bidenem Zełenski miał jednak okazję w piątek w Paryżu. Nad Sekwaną prezydent USA przepraszał go za kilkumiesięczną przerwę w dostawach broni z Ameryki, obwiniając o to republikanów na Kapitolu, i obiecał mu nowy pakiet pomocy wojskowej o wartości ponad 200 mln dol. Na tym właściwie koniec dobrych wiadomości dla Zełenskiego, bo Stany Zjednoczone pozostają sceptyczne wobec wysłania do Ukrainy oddziałów z krajów NATO. O tym, że Biały Dom nie patrzy z entuzjazmem na ten pomysł, zapewniał w niedawnej rozmowie z DGP Stephen Biegun, w latach 2019–2021 zastępca sekretarza stanu. – Mam nadzieję, że nie dojdziemy do punktu, w którym będziemy musieli podejmować decyzję, czy wysłać oddziały krajów NATO do Ukrainy, czy nie. Ja jako Amerykanin nie jestem na to gotowy – powiedział numer dwa w amerykańskiej dyplomacji czasów Trumpa.
Gotowy na to ma być natomiast Pałac Elizejski. Nieoficjalnie wiadomo, że Macron chciał ogłosić postęp w tej sprawie w trakcie obchodów rocznicy lądowania w Normandii, ale nie zdecydował się na to m.in. z powodu niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego i presji ze strony Amerykanów. Rozmowy ciągle trwają; Francuzi mówią o możliwości wysłania nad Dniepr kilkuset żołnierzy, do których zadań należałby m.in. trening ukraińskich wojskowych oraz rozminowywanie terenów wyzwolonych. Paryż przekonuje, że ma w tej sprawie sojuszników, ale nie mówi konkretnie, które państwa NATO wyraziły gotowość uczestniczenia w koalicji chętnych. Jeśli wierzyć słowom Macrona, niedługo możemy się spodziewać więcej konkretów. ©℗
Amerykanie nie chcą wysłać instruktorów do Ukrainy