- O ile wiem, istnieją pewne uzgodnienia między Łukaszenką a kierownictwem Ukrainy - mówi Waleryj Sachaszczyk, przedstawiciel gabinetu Swiatłany Cichanouskiej ds. obrony i bezpieczeństwa narodowego.

Michał Potocki: Białoruś ma nową doktrynę wojenną. Czy widział pan jej projekt? Co można o nim powiedzieć?

Waleryj Sachaszczyk: Tekstu dokumentu nie widziałem, ale wiem, że w doktrynę wpisano punkty dotyczące wykorzystania sił zbrojnych i innych struktur siłowych w czasie pokoju. O co konkretnie chodzi, na razie nie wiadomo. Przypuszczam, że Alaksandr Łukaszenka przewidział wiele wariantów, by w razie czego skuteczniej tłumić protesty i być może podejmować działania podwyższające napięcie w regionie. Łukaszenka nie stanowi przy tym podmiotu polityki międzynarodowej, lecz wykonuje to, czego oczekuje od niego Władimir Putin.

Z tego można wyciągnąć wniosek, że Łukaszenka szykuje wojsko do tłumienia protestów, a nie do wojny z NATO czy Ukrainą.

Z zewnątrz nikt Białorusi nie zagraża. Łukaszenka też to świetnie rozumie. Jedyne zagrożenie płynie dla niego ze strony własnego narodu, który w 2020 r. zażądał jego odejścia. Dzięki monopolowi na przemoc udało mu się stłumić tamte wystąpienia, ale wie, że stosunek do niego się zmienił i w sprzyjających okolicznościach naród powstanie przeciwko niemu z o wiele większą mocą niż w 2020 r. Poza tym zmieniła się sytuacja: na terytorium Białorusi pojawiła się rosyjska broń jądrowa. Jestem pewien, że stosowny zapis również pojawił się w nowej doktrynie wojennej.

ikona lupy />
Waleryj Sachaszczyk, przedstawiciel gabinetu Swiatłany Cichanouskiej ds. obrony i bezpieczeństwa narodowego / Cabinet Belarus/Wikipedia / fot. Pavel Krichko/Cabinet Belarus/Wikipedia
Co wiemy o rosyjskim atomie na Białorusi? Dokąd trafiły głowice, kto je obsługuje?

Dysponuje nimi Federacja Rosyjska. Być może jest tam jakiś udział białoruskiego personelu, ale to Rosja decyduje, czy i jak tej broni użyć. O ile wiadomo, elementy broni jądrowej znajdują się w rejonie osipowickim w centralnej Białorusi. Znajduje się tam baza białoruskiej brygady posiadającej na stanie zestawy rakietowe Iskander (51. Gwardyjska Brygada Artyleryjska – red.). Bardziej konkretnych informacji nie mamy. Nie ma nawet stuprocentowej pewności, że tę broń tam dostarczono, choć mamy podstawy, by uznać, że tak się stało. Takie przedsięwzięcia są prowadzone przy zachowaniu najwyższego stopnia tajemnicy.

Czy broń „A” zmienia sytuację Polski i Litwy? W obwodzie królewieckim i tak już mamy rosyjski atom.

Trochę zmienia, ponieważ zastosowanie broni jądrowej z obwodu królewieckiego jest jednak jej zastosowaniem z terytorium Rosji, a zatem uderzenie odwetowe również zostałoby wyprowadzone w stronę Rosji. Inna sprawa, gdyby rakiety poleciały z Białorusi. Putin niczego nie traci, a Białorusinów mu nie żal. Dlatego w sytuacji, w której broń atomowa znajduje się na Białorusi, prawdopodobieństwo jej zastosowania jest nieco większe.

I tak wszyscy rozumieją, że rękę na przycisku trzyma Putin, więc nie ma wielkiej różnicy, skąd poleci rakieta.

Niby tak. Ale widzi pan zachowanie części zachodnich polityków, którzy do końca nie chcą eskalacji w relacjach z Putinem. Oni wykorzystają każdy pretekst, by głębiej się zastanowić nad reakcją. Jeśli Putin będzie miał choćby najmniejszą okazję, by spróbować przerzucić odpowiedzialność na Łukaszenkę albo chociaż dać do zrozumienia, że sytuacja nie jest jasna, to to zrobi. I znajdą się wtedy na Zachodzie politycy, którzy temu przyklasną i wezwą, by nie spieszyć się z rozpętywaniem III wojny światowej. Putin nauczył się już manipulować mentalnością zachodnich polityków.

Od miesięcy białoruska armia prowadzi regularne manewry. Co wiadomo o ich scenariuszach? Co oni tam ćwiczą?

Ćwiczenia trwają bez przerwy od końca 2021 r. Były pretekstem do utworzenia grupy uderzeniowej rosyjskich wojsk na terytorium Białorusi, które posłużyły do ataku na Ukrainę. Od tej pory trwają różnego rodzaju przedsięwzięcia, zarówno z udziałem Rosjan, jak i bez nich. Pytanie o ich tematykę jest trudne. Oficjalnie ogłoszony scenariusz może się różnić od realnego, więc ja bym na to nie zwracał uwagi. Łukaszenka głosi, że Białorusi zagrażają Polska, Litwa, Ukraina. Wiadomo, że to nieprawda, a jedyne, co może zrobić Łukaszenka, to wykonywać polecenia Putina, podtrzymywać napięcie w relacjach z Europą albo opracowywać zgodne z rosyjskimi scenariusze agresji albo poważnych prowokacji na granicy z Unią Europejską.

Czy Łukaszenka może z rozkazu Moskwy zdecydować się na bardziej aktywne działania przeciw Litwie albo Polsce?

Samodzielnie nie, ale może wesprzeć rosyjską armię w tym zakresie. Nie ma specjalnie wyboru. Za bardzo zależy od Kremla.

Podczas ostatniej wizyty w Moskwie Łukaszenka dużo czasu spędził na usprawiedliwianiu się, dlaczego nie wchodzi do wojny z Ukrainą. Jak pan rozumie tę grę?

Było wiele przykładów, gdy Putin wykorzystywał Łukaszenkę do wysyłania w świat jakichś sygnałów. Ale ani Putin, ani Łukaszenka nie mówią prawdy. Pamiętamy, jak ten ostatni przekonywał ukraińskiego dziennikarza Dmytra Hordona, że z terytorium Białorusi nigdy nie zostanie wyprowadzone uderzenie w Ukrainę. Ba, na dzień przed agresją to samo swojemu ukraińskiemu koledze mówił minister obrony gen. Wiktar Chrenin. Naiwnością byłoby poważnie odnosić się do słów Łukaszenki. Można najwyżej analizować, jaki jest cel tej czy innej manipulacji.

Białoruś udostępniła terytorium do napaści, z jej baz ostrzeliwano ukraińskie miasta, ale jesienią 2022 r. to się zakończyło, a i Kijów nie atakuje celów na terenie północnego sąsiada. Czy istnieje jakieś nieformalne porozumienie między reżimem a ukraińskimi władzami o wzajemnej nieagresji?

O ile wiem, istnieją pewne uzgodnienia między Łukaszenką a wojskowo-politycznym kierownictwem Ukrainy. Nie znam ich treści, ale wiem, że kontakty są utrzymywane. Ukraina ma do tego prawo. Znajduje się w niełatwym położeniu, prowadzi ciężką wojnę i może w dowolny sposób załatwiać swoje sprawy. Myślę, że to wpłynęło na fakt wstrzymania ostrzału z terytorium Białorusi. Poza tym Łukaszenka zrozumiał, że rosyjska armia nie osiągnęła sukcesu. Jeśli na początku agresji mogło mu się wydawać, że za parę dni weźmie udział w paradzie zwycięstwa na Chreszczatyku w Kijowie, to teraz wie, że nic z tego nie będzie. Znacznie większe jest prawdopodobieństwo, że zasiądzie w Hadze na ławie oskarżonych razem z Putinem.

W 2022 r. Białorusini przekazali Rosjanom część zapasów sprzętu. Były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak powiedział Wirtualnej Polsce, że Łukaszence została po tym „kupa złomu”.

Łukaszenka skorzystał z okazji, by zarobić. Sprzedał nadwyżkę, która była przechowywana w magazynach od czasów radzieckich. To nie był najnowszy sprzęt, ale był wyremontowany w białoruskiej zbrojeniówce. Do tego sprzedał amunicję, której upływał termin przydatności do użytku. Najnowocześniejszy sprzęt pozostawił sobie. Co więcej, kilka batalionów sił operacji specjalnych mimo wojny otrzymało z Rosji nowoczesne uzbrojenie. Dostarczono systemy kierowania ogniem, sprzęt dla wywiadu elektronicznego i obrony powietrznej. Rosja podjęła wysiłek, by zwiększyć potencjał Białorusi. Nie ma podstaw, by uznać, że wszystko zabrała. Putin ma jakieś plany dla białoruskiej armii w składzie regionalnego zgrupowania wojsk, inaczej by tego nie robił.

Skrzypczak mówił też, że potencjał białoruskiej armii jest tak mały, że zniszczenie go zajęłoby Polsce „może dwie, trzy godziny”. Trochę to przypomina marzenia Rosjan o zdobyciu Kijowa w trzy dni, ale może pan ma inne zdanie.

Znam gen. Skrzypczaka, traktuję go z szacunkiem. To kompetentny ekspert wojskowy, ale nie spieszyłbym się z takimi wnioskami. Owszem, czysto matematycznie potencjał Wojska Polskiego jest znacznie większy. Ale czy polscy żołnierze są gotowi do prowadzenia działań na terenie Białorusi? Sądzę, że nie. A białoruscy żołnierze, choć gorzej uzbrojeni, w takiej sytuacji będą bronić ojczyzny. Chociaż ja w najstraszniejszym śnie nie chciałbym zobaczyć realizacji takiego scenariusza. Przez wieki stanowiliśmy faktycznie jeden naród, w moim rodzie też przeplata się krew polska z białoruską. Dlatego najlepsze, co można zrobić, to wyszarpać Białoruś spod wpływów Moskwy. Gdy stanie się częścią Europy, będzie dla Polski dobrym sąsiadem i partnerem.

Białorusini od Rosjan różnili się tym, że naprawdę nie chcieli wojny. Wojenna propaganda zdołała to zmienić?

Niestety, jej wpływ jest znaczny i część ludzi, którzy czerpią informacje z telewizji, została omamiona. Ci ludzie boją się Polski, Litwy, Ameryki, Ukrainy i żyją z przekonaniem, że ktoś może na nas napaść. Myśląca część społeczeństwa – sądzę, że ponad połowa – wie, że to wydumane zagrożenie. Przy czym obie te grupy negatywnie odnoszą się do udziału Białorusi w jakiejkolwiek wojnie. To dotyczy nawet wojskowych. ©℗

Rozmawiał Michał Potocki