Jutro reżim Łukaszenki zatwierdzi nową doktrynę wojenną. Dokument opisuje także rolę rosyjskiej broni jądrowej. Czy Polska ma się czego obawiać?
Białoruskie władze przygotowały nowe wersje doktryny wojennej i koncepcji bezpieczeństwa narodowego. Pretekstem do przyjęcia dokumentów, na które 12 lutego zgodził się już Alaksandr Łukaszenka, było VII Ogólnobiałoruskie Zgromadzenie Ludowe (UNS). Złożone z 1159 delegatów UNS zebrało się wczoraj w Mińsku na dwudniowe obrady. Pracom nad doktryną towarzyszyła propaganda strasząca Białorusinów atakiem z Zachodu, w której ramach Łukaszenka powtarzał łacińską paremię „si vis pacem, para bellum” (chcesz pokoju, gotuj się na wojnę). Posiedzeniu UNS towarzyszą ćwiczenia wojskowe, które potrwają do czwartku.
– Nie mylcie umiłowania pokoju Białorusinów z pacyfizmem. W miarę wzrostu zagrożeń będziemy podejmować symetryczne kroki i rozbudowywać potencjał wojskowy – zapowiadał wczoraj Łukaszenka. – Szykujemy się do wojny, bo wszystko może się zdarzyć. Dlatego należy uczyć się, uczyć się i jeszcze raz się uczyć. Zwłaszcza sztuki wojennej – mówił w październiku 2022 r., nawiązując do słów Lenina. Nowa doktryna wojenna do zamknięcia tego wydania DGP nie została opublikowana, ale „SB. Biełaruś siegodnia”, oficjalny organ Łukaszenki, opublikowała w poniedziałek jej gruntowne omówienie. To czwarta w ogóle, a trzecia od momentu objęcia władzy przez Łukaszenkę redakcja doktryny. Poprzednio zmieniano ją w latach 1992, 2002 i 2016. Zmiany sprzed ośmiu lat były skutkiem rozpętanej przez Rosję wojny o Zagłębie Donieckie. W obawie przed powtórką znanego z Donbasu scenariusza Łukaszenka podkreślał zagrożenia hybrydowe i promował oficerów wywodzących się z sił specjalnych. Otwarcie nikt nie przyznawał, że Mińsk liczył się z wariantem, w którym to Rosja stwarza zagrożenia dla przetrwania reżimu, ale duch poprawek na to wskazywał.
Lista wrogów ojczyzny
Wszystko zmieniły stłumione protesty z 2020 r. i pomoc udzielona przez Łukaszenkę w ataku na Ukrainę. Dyktator podczas niedawnej wizyty w Rosji przyznał, że razem z Władimirem Putinem są „współagresorami”. Dla białoruskiej armii na wypadek wojny z NATO już wcześniej przewidywano rolę jednostek dowodzonych przez Rosjan w ramach wspólnego zgrupowania wojsk. „SB. Biełaruś siegodnia” przytacza zapis z nowej doktryny, w myśl którego „w ramach oceny tendencji rozwoju sytuacji wojskowo-politycznej jasno określone zostały źródła zagrożenia dla Białorusi: to USA, NATO, Polska i państwa bałtyckie”. Dziennik piórem deputowanego Mikałaja Buzina, byłego zastępcy szefa Sztabu Generalnego w stopniu pułkownika, cytuje też art. 9 doktryny: „agresywny charakter wojskowej polityki państw Zachodu przestał być maskowany sformułowaniami o wyłącznie obronnym charakterze ich doktryn wojennych”. Z kolei art. 13 stanowi, że „pretensje Polski do przywództwa regionalnego, konfrontacyjna polityka państw bałtyckich określają tendencję nieskrywanej ingerencji z ich strony w wewnętrzne sprawy Republiki Białorusi”.
Nowa doktryna zauważa też obecność rosyjskiej broni jądrowej, która w 2023 r. została rozmieszczona na Białorusi. Poprzednia wersja doktryny jej nie przewidywała, ponieważ nawet konstytucja zakazywała rozmieszczania w kraju broni masowego rażenia. Tym razem czytamy, że broń „A” to „ważne narzędzie prewencyjnego powstrzymywania potencjalnego przeciwnika przed rozpętaniem zbrojnej agresji” i „wymuszona reakcja na nieprzestrzeganie przez zachodnie państwa gwarantów warunków Memorandum o gwarancjach bezpieczeństwa”. Białoruś na mocy memorandum z 1994 r., podobnie jak Ukraina, otrzymała od Rosji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii zapewnienia o poszanowaniu integralności terytorialnej i suwerenności w zamian za zrzeczenie się poradzieckiej broni jądrowej. Mińsk dowodzi, że samo nakładanie sankcji przez Amerykanów i Brytyjczyków na reżim Łukaszenki narusza zapisy dokumentu.
„Nie” dla sodomii i genderu
Także nowa koncepcja bezpieczeństwa narodowego, której projekt został ujawniony rok temu, zakłada ostrą konfrontację z Zachodem, przy czym właśnie Zachód jest oskarżany o agresję w stosunku do Białorusi i Rosji oraz rozpętanie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Buzin pisze, że „w 2022 r. USA i ich satelity uruchomiły proces unicestwienia związku Rosji i Białorusi poprzez ich gospodarcze zaduszenie i wojnę hybrydową prowadzoną rękoma ukraińskiego reżimu”. Pułkownik dodaje, że pierwotny projekt został dodatkowo uzupełniony „pod wpływem komunikatów Polski o dążeniu do rozmieszczenia na własnym terytorium amerykańskiej broni jądrowej”. W efekcie dyslokacja rosyjskich głowic atomowych w Osipowiczach miałaby być reakcją na słowa polskich polityków o chęci dołączenia do programu Nuclear Sharing. (USA w ramach NATO udostępniają niektórym sojusznikom pewną liczbę bomb z głowicami jądrowymi. Broń nadzorują i kontrolują Stany Zjednoczone, mogą wydać zgodę na przenoszenie jej przez samoloty państw, w których jest przechowywana. Dziś to Niemcy, Włochy, Turcja, Belgia i Holandia. Bomby B-61 mają niewielki, taktyczny ładunek jądrowy). W koncepcji znalazło się też miejsce na kwestie obyczajowe. „Białorusini podążają za nauką chrześcijańską, nie akceptują sodomii ani podmiany genderowej propagowanych przez Zachód, chronią tradycyjne wartości i czystość moralną” – pisze Buzin.
Nowelizację dokumentów strategicznych poprzedzały zmiany prawne przygotowujące Białoruś do udziału w wojnie. W zeszłym roku doprecyzowano, co się stanie w razie śmierci Łukaszenki w wyniku aktu przemocy – wówczas w kraju automatycznie jest wprowadzany stan wojenny, a władzę przejmuje Rada Bezpieczeństwa, na której czele staje szef izby wyższej, którym obecnie jest ultralojalna Natalla Kaczanawa. W marcu Łukaszenka podpisał dekret o procedurze przejścia organów państwowych z reżimu pokojowego na wojenny. Jego treść została utajniona, więc nie wiadomo, czym różni się on od obowiązującej równolegle ustawy o stanie wojennym. W kwietniu nowa ustawa pozwoliła na wysyłanie powołań do wojska poprzez SMS, zaostrzyła kary dla dezerterów i pozwoliła na werbunek więźniów. Osobom o nieuregulowanym stosunku do służby wojskowej można odtąd zakazać wyjazdu za granicę. Równolegle reżim wzmocnił antyzachodnią propagandę, a Łukaszenka zaczął publicznie rozważać o inwazji na korytarz suwalski, oddzielający Białoruś od rosyjskiego obwodu królewieckiego.
Osiągnięcie narodowej demokracji
UNS zebrał się po raz siódmy, ale po raz pierwszy jako instytucja o statusie określonym w znowelizowanej w 2022 r. konstytucji. Teoretycznie kompetencje zgromadzenia nieco przypominają prerogatywy Rady Europejskiej. UNS określa ogólne kierunki rozwoju Białorusi, zatwierdza kluczowe dokumenty i powołania, inicjuje zmianę konstytucji, a nawet może odwołać prezydenta. Wczoraj Łukaszenka porównał UNS do praktyki średniowiecznego słowiańskiego wiecu i określił mianem „osiągnięcia narodowej demokracji”. W praktyce to fasadowa instytucja mająca wzmacniać jego legitymację. W zjeździe bierze udział 1159 delegatów (siedmiu nie dotarło), w tym sam dyktator, deputowani obu izb parlamentu, sędziowie Sądu Kontytucyjnego i Sądu Najwyższego, członkowie rządu, przewodniczący rad obwodowych, miejskich i rejonowych, osoby delegowane przez te rady oraz „przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego”. Na tę ostatnią grupę składają się po 80 delegatów prorządowych instytucji: Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży, Białoruskiego Społecznego Zjednoczenia Weteranów, Białoruskiego Związku Kobiet, Federacji Związków Zawodowych Białorusi i partii Biała Ruś, przekształconej w oficjalne ugrupowanie władzy. ©℗