Powodem zmiany polityki Francji wobec Kremla jest to, że Moskwa przeprowadza cyberataki na różne francuskie instytucje. To się zaczęło jeszcze w 2017 r. podczas kampanii prezydenckiej – wówczas włamano się do komputerów partii Macrona.

Z Krzysztofem Solochem rozmawia Maciej Miłosz
ikona lupy />
Krzysztof Soloch, profesor stosunków międzynarodowych na paryskiej Sorbonie / Materiały prasowe / Fot. materiały prasowe
Dlaczego Emmanuel Macron stał się nagle antyrosyjskim jastrzębiem, który mówi o wysyłaniu wojsk NATO do walczącej Ukrainy?

Pierwszym powodem tego trwającego już co najmniej kilka miesięcy przeistaczania prezydenta Francji z gołębia w jastrzębia jest polityka krajowa. To ostatnia kadencja Macrona, jego partia traci w sondażach ponad 10 pkt proc. do skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Kraj czeka teraz długi okres wyborczy – 9 czerwca odbędzie się, tak jak i w Polsce, głosowanie europejskie. A za dwa lata będą wybory regionalne, które są tu niezwykle ważne, bo delegaci do rad gmin odgrywają główną rolę w wyborze Senatu, z kolei ten w procesie legislacyjnym odgrywa istotną rolę. Natomiast kilka miesięcy później odbędą się wybory prezydenckie oraz parlamentarne. Dlatego Macron chce zmusić skrajną prawicę do jasnych deklaracji w sprawie wojny w Ukrainie. Chce także uwypuklić różnice między jego stanowiskiem, czyli chęcią doprowadzenia do zwycięstwa Kijowa, a postawą Le Pen, która jest znacznie bardziej prorosyjska.

Na ile wpływ na zmianę polityki Francji mają kwestie międzynarodowe, m.in. to, że Rosja wypycha ją z Afryki?

Tak, Paryż ma poważny problem z Moskwą, która w Afryce oraz na Dalekim i Bliskim Wschodzie, np. w Libanie, działa wyjątkowo zdecydowanie. Francja rywalizowała z Rosją jeszcze przed inwazją na Ukrainę – i to starcie przegrywa: w 2022 r. została zmuszona do zakończenia operacji militarnej w Mali, w lutym 2023 r. zaś wycofała swoją misję z Burkina Faso, a pod koniec 2023 r. opuściła Niger. Wreszcie trzecim powodem zmiany polityki Francji wobec Kremla jest to, że Moskwa przeprowadza cyberataki na różne francuskie instytucje. To się zaczęło jeszcze w 2017 r. podczas kampanii prezydenckiej – wówczas włamano się do komputerów partii Macrona. Później, podczas wizyty Putina w Wersalu, prezydent Francji nawet go za to publicznie skarcił. Co ciekawe, doszło do tego w wersalskiej Galerii Bitew, gdzie jest uwiecznionych kilka największych francuskich wiktorii. Od kilku miesięcy te cyberataki są coraz poważniejsze.

A kwestie gospodarcze?

One również są powodem przeistaczania się Macrona w jastrzębia. Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań Pokojowych (SIPRI) opublikował ostatnio raport, z którego wynika, że w ostatnich pięciu latach Francja stała się drugim po Ameryce największym eksporterem broni na świecie. Zepchnęła z tego miejsca Rosję. Jednak Paryż sprzedaje w Europie ledwie 10 proc. swojej zbrojeniowej produkcji – główne kierunki zbytu to Bliski i Daleki Wschód, aż 30 proc. eksportu trafia do Indii. Francja chce teraz sprzedawać więcej broni na miejscu, także w Europie Środkowo-Wschodniej – więc zmiana w stosunku do Rosji może temu pomóc.

Czy ta zmiana retoryczna przekłada się już jakkolwiek na praktykę polityczną?

Zdecydowanie, polityka zagraniczna Francji przeszła ostatnio wręcz kopernikańską rewolucję. To mogło umknąć w Polsce, lecz Paryż przełamał kilka swoich wielkich tabu. Jedno z nich dotyczyło rozszerzania Unii. Francja tradycyjnie była ostrożna, a teraz jest otwarta na przyjęcie Ukrainy. To oznacza koniec postrzegania Wspólnoty przez Paryż jako takiej trochę większej Francji, koniec nawiązywania do tradycyjnej Europy karolińskiej. Innym przełamanym tabu jest np. zgoda na zakup amunicji spoza Europy. Jak Polska przekazywała broń Ukrainie i chciała pozyskać środki na zakup nowego uzbrojenia z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju, Francja się temu sprzeciwiła, ponieważ broń nie byłaby kupowana w Europie. Poza tym Macron przestał wierzyć w skuteczność tandemu francusko-niemieckiego, tego „motoru” Europy. Teraz stosunki Paryża z Berlinem są chyba najgorsze od czasów de Gaulle’a. I zdaniem Francuzów odpowiedzialność za to ponoszą Niemcy. Francja zrozumiała ważność geopolityki dla zachowania bezpieczeństwa w Europie, dlatego np. w Bratysławie Macron przyznał, że Zachód stracił okazję, aby posłuchać państw Europy Środkowo-Wschodniej. Francja zauważyła, że Rosja dąży do eskalacji konfliktu i że na to trzeba odpowiedzieć w sposób twardy. Dla Macrona zwycięstwo Rosji oznacza porażkę Zachodu i koniec pokoju w Europie. Twierdzi, że jeśli Kreml wygra, to najpewniej kolejnym celem ataku będzie Mołdawia. A po stronie Niemiec nie ma geopolitycznego myślenia. Berlin nie przyjmuje do wiadomości, że jeśli Rosja wygra tę wojnę, to wiarygodność Europy spadnie do zera.

A jak zmienił się stosunek Francji do Polski?

Nad Sekwaną jest refleksja, że dobre stosunki między Europą Środkowo-Wschodnią a Francją były w okresie międzywojennym, lecz te więzi zerwano podczas konferencji monachijskiej i od tej pory nie udało się ich odnowić. Ale dziś jest taka „konfiguracja planet”, która stwarza możliwość odbudowy tych relacji. Francja zdała sobie sprawę, że nasz region jest niezwykle ważny, że to my wzięliśmy na siebie ciężar pomocy Ukrainie poprzez transfer uzbrojenia i przyjmowanie uchodźców. Paryż potrzebuje wsparcia krajów naszego regionu do budowy Europy, która będzie w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo w razie dojścia do władzy Donalda Trumpa i sytuacji, w której Stany Zjednoczone znów staną się nieprzewidywalne. Te kraje są mu potrzebne, żeby wpłynąć na postawę Berlina. Stąd próba wskrzeszenia dyplomatycznego trupa, jakim jest Trójkąt Weimarski. W oczach Francji Polska jest bardzo ważnym krajem frontowym, który dwukrotnie zwiększył swoje wydatki na obronność – do 4 proc. PKB, tak licząc to dwa razy więcej niż Francja. I Francja chce poprzez Polskę wpłynąć na kanclerza Scholza i przypomnieć mu, że Niemcy mogą odgrywać ważną rolę w Europie.

Czyli mamy być narzędziem w rękach Francji?

Nie, to nie tak, przyczyn jest więcej, to nie jest tylko instrumentalne traktowanie Warszawy. Francja zdała sobie sprawę, że nie będzie europejskiej autonomii strategicznej, wspólnej polityki bezpieczeństwa bez włączenia do francuskich priorytetów bezpieczeństwa wschodnich partnerów i wzięcia pod uwagę zagrożenia ze strony Rosji. Wcześniej, gdy pokazywaliśmy, że czujemy się zagrożeni ze strony Moskwy, nad Sekwaną było to traktowane jako rusofobia. Bo Francja zawsze miała romantyczną wizję stosunków z Rosją, których podstawą była kultura. Jednak dzisiaj zrozumiano, że reżim Putina zdecydował, że świat ma być zdominowany przez Chiny, a Rosja będzie jego głównym partnerem, odpowiedzialnym za zachwianie porządku światowego. Prezydent Macron zdał sobie sprawę, że jesteśmy świadkami powrotu logiki bloków i stref wpływów.

Jak będzie wyglądać polityka Francji wobec Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej w najbliższych latach?

Rok 2024 jest niezwykle ważny dla wojny w Ukrainie, a przez to dla przyszłości Unii Europejskiej. Ze strony Francji należy się spodziewać ofensywy dyplomatycznej, jeśli chodzi o pomoc wojskową dla Kijowa. Minister obrony Francji Sébastien Lecornu ma odwiedzić wszystkie europejskie stolice, aby wprowadzić w życie decyzje podjęte w lutym na paryskim szczycie dotyczące pomocy Kijowowi. W tym kontekście pojawia się francusko-ukraińskie porozumienie podpisane w Paryżu 16 lutego 2024 r. między prezydentami Macronem i Zełenskim. Ten traktat sojuszniczy – bo należy nazywać rzeczy po imieniu – jest prawdziwą innowacją; na mocy porozumienia Francja jest prawnie zobowiązana do zaangażowania się militarnie w Ukrainie. Z politycznego punktu widzenia porozumienie oznacza, że Paryż przedkłada bezpośrednie zaangażowanie dwustronne nad instrumenty międzyrządowe, takie jak Europejski Instrument na rzecz Pokoju. Widzimy też działania Francji na rzecz rozbudowy przemysłu zbrojeniowego w Europie. To jest pierwszy etap wzmacniania autonomii kontynentu, ale tu chodzi też o bezpieczeństwo energetyczne czy żywnościowe.

Co jeszcze?

Francja na pewno będzie chciała odgrywać kluczową rolę w strategicznym obudzeniu Europy. Już nie ma mowy o śmierci mózgowej Sojuszu Północnoatlantyckiego, a raczej o europejskim filarze NATO, gdzie Paryż może przewodzić z powodu tego, że ma duże zdolności wojskowe i potężny przemysł zbrojeniowy. Francja mówi otwarcie o zwiększeniu swojej obecności wojskowej w naszym regionie. Myślę, że będzie też mocno dalej wspierać rozwój Europejskiego Funduszu Obronnego. Dla Paryża rzeczą nienormalną jest, że w UE jest 178 różnych systemów uzbrojenia, 17 modeli czołgów i ponad 20 typów samolotów bojowych. Zdaniem Paryża to zmniejsza zdolność do budowy skutecznych zdolności obronnych Europy. Celem będzie budowa europejskich rozwiązań w tych obszarach.

Europejskich rozumianych jako francuskich.

Francja to poważny gracz w sektorze zbrojeniowym. Ale to nie zmienia faktu, że np. rynek nowych samolotów bojowych w Europie zdominował amerykański F-35. Francja zrozumiała, że nie może budować europejskich zdolności w kontrze do Ameryki. W przypadku powrotu do rywalizacji mocarstw i reżimu wielkich bloków międzynarodowych pewne zdolności europejskie, które USA zresztą wspierają, są potrzebne. Zbyt duża zależność wobec USA może doprowadzić do problemów, np. w momencie gdy USA poważniej zaangażują się na Indo-Pacyfiku. Francja zdaje sobie sprawę, że jej własny przemysł zbrojeniowy musi być gotowy do pełnoskalowego konfliktu. To dlatego francuski minister obrony tak mocno podkreśla potrzebę jak najszybszej odbudowy zapasu amunicji. By do tego doprowadzić, nie wyklucza mocnego ingerowania w politykę zakładów, jeśli zbrojeniówka nie będzie produkowała wystarczająco szybko. Jest również gotowy uruchomić prawo do priorytetowego traktowania zamówień wojskowych przez firmy produkujące zarówno towary cywilne, jak i wojskowe. Tutaj należy zaznaczyć, że ofensywa ministra obrony wynika też z tego, że Francja utraciła część kontraktów, np. do krajów Europy Środkowej, z powodu braku reakcji ze strony niektórych dostawców, którzy nie byli w stanie dostarczyć uzbrojenia w akceptowalnym dla partnerów czasie. Dotyczy to w szczególności najbardziej zagrożonego sektora: pocisków obrony powietrznej produkowanych przez MBDA. 300 pocisków ziemia–powietrze krótkiego zasięgu Mistral, które miały zostać dostarczone na początku 2025 r., teraz już mają zostać dostarczone latem 2024 r. 200 pocisków dalekiego zasięgu Aster ma zostać dostarczonych w drugiej połowie tego roku, a nie w 2026 r., jak planowano. Kolejnym sektorem pod presją jest artyleria. Ministerstwo spodziewa się, że zacznie otrzymywać od Nextera 55 tys. pocisków kalibru 155 mm do dział Caesar, począwszy od lata tego roku, a nie w przeciągu kilku lat, jak było to planowane wcześniej.

Na ile poważnie można podchodzić do tych zmian w polityce Paryża? Ostatnio Macron deklarował stworzenie misji wojskowej w Mołdawii, a potem okazało się, że chodzi o kilku żołnierzy.

Dla Paryża inwazja rosyjska na Ukrainę była wydarzeniem, które wyrwało go z letargu. Dzisiaj wojska francuskie nie byłyby zdolne do takiej walki, jak obrońcy ukraińscy. Ten kraj ma armię ekspedycyjną stworzoną do konfliktów asymetrycznych, do zwalczania dżihadystów w Afryce. To wojsko nie jest nastawione na pełnoskalową wojnę. Ale to się zmienia. Francja wzmacnia produkcję wojskową, zmienia paradygmat, jednak to się nie stanie z dnia na dzień. Dzisiaj wysyłanie kilku instruktorów do Mołdawii może być traktowane anegdotycznie, ale to początek zmiany nastawienia Francji. Dzisiaj dla Francji najważniejsze jest to, że UE nie może przegrać w konfrontacji z Rosją. Jeśli Ukraina przegra, a Rosja wygra, oznacza to koniec nie tylko koncepcji autonomii strategicznej czy europejskiej obrony, ale pod znakiem zapytania stanie cały projekt Unii Europejskiej. ©Ⓟ