Lider, czyli USA, wstrzymał pomoc i jest niepewny. Europa działa powoli, a kwoty wsparcia dla Ukrainy i metodologia wyliczeń bywają przedmiotem gry propagandowej.

W Europie jest posępnie oraz nerwowo, co widać po komentarzach polityków i urzędników wracających z Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Postępy Rosji na froncie zbiegają się z brakami Ukrainy – nie ma amunicji oraz pocisków do obrony przeciwlotniczej – oraz utrzymującą się pauzą w dostawach broni ze Stanów Zjednoczonych. – Konferencja zostanie zapamiętana jako mieszanka pesymizmu co do naszej gotowości stawienia czoła rosyjskiemu zagrożeniu oraz obaw związanych z potencjalną prezydenturą Trumpa. Z zamkniętych spotkań można było wynieść mocny apel, żeby NATO i Europa uwierzyły w siebie i swoje zdolności. Dominujemy technologicznie, jednak odporność, jaką kreujemy jako Sojusz, zależy od tego, czy Putin wierzy w siłę wynikającą z naszej solidarności i gotowości do stawienia mu czoła – mówił DGP Bartłomiej Kot, dyrektor programowy Warsaw Security Forum Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

Obecnie postrzeganie zachodniej gotowości i solidarności zależy głównie od amerykańskiej Izby Reprezentantów, do której z Senatu trafił przegłosowany pakiet wsparcia dla Ukrainy (ok. 61 mld dol.). Najważniejszą rolę pełni tu szef izby, republikanin Mike Johnson, który znajduje się pod presją Donalda Trumpa, by w ogóle nad ustawą nie przeprowadzać głosowania. Gdyby pakiet trafił pod głosowanie, to zapewne zostałby przyjęty. Johnson to jednak blokuje, bo w takim przypadku trumpiści zapewne odwołaliby go ze stanowiska. – Tracimy czas i to może frustrować, ale prędzej czy później wsparcie zostanie przegłosowane, choć nie wiem, w jakiej kwocie – uspakajał DGP John Deni z USA Army War College przy Pentagonie. Widząc impas w Kongresie oraz niepokojącą sytuację na froncie, administracja Bidena wysyła sygnały o gotowości przekazania Ukrainie pocisków ATACSM o zasięgu pozwalającym razić cele na okupowanym przez Rosjan Krymie.

Do tej pory wsparcie USA dla Ukrainy było kluczowe. Zgodnie z różnymi szacunkami Stany Zjednoczone odpowiadają za od 50 proc. do nawet ponad 80 proc. dostaw broni po 24 lutego 2024 r. (dane o pomocy – patrz: infografika). Zgodnie z rządowymi danymi pomoc wojskowa, w tym treningi oraz pożyczki, to ok. 46 mld dol. Mniej niż drugie tyle to wsparcie humanitarne oraz finansowe. Kwota ta blednie przy wydatkach, jakie Stany Zjednoczone poniosły w związku z wojnami w Afganistanie oraz Iraku. Ta pierwsza kosztowała Amerykanów 2,3 bln dol., ta druga (liczona wraz z operacjami wojskowymi w Syrii – 2,1 bln dol.). To wyliczenia Costs of War Project na Brown University, na które powołuje się sam prezydent Joe Biden. Istnieją też szacunki wyższe, przekraczające 3 bln dol., np. prezentowane przez Uniwersytet Harvarda.

Tylko 10 proc. Europejczyków wierzy, że Ukraina wygra wojnę

Po zimnym prysznicu ze strony zarówno europejskich partnerów, jak i USA na lidera w UE wyrastają Niemcy. Całkowita pomoc wojskowa Berlina na rzecz Ukrainy od lutego 2022 r. wyniosła, według wyliczeń rządu RFN, 7,4 mld euro. Na Starym Kontynencie ustępują jedynie Brytyjczykom, którzy przekazali sprzęt i broń o wartości 8,3 mld euro. Na kolejnych miejscach wśród państw europejskich znalazły się: Dania ze wsparciem militarnym na poziomie ok. 4,3 mld euro, Francja – 3,8 mld euro i Polska – 3,0 mld euro. Warto w tym miejscu podkreślić, że jednym z najsilniej pomagających Ukrainie państw jest Japonia, w przypadku której wartość przekazanej pomocy sięga 10 mld euro, jednak jest to prawie wyłącznie wsparcie finansowe i humanitarne.

Dokładne wyliczenia i porównania są zadaniem trudnym, wiele zależy też od przyjętej metodologii (Brown University dodaje do kosztów wojen np. środki na wsparcie i leczenie weteranów). Przez rządy państw dane są też wykorzystywane do gry politycznej. W przypadku Ukrainy największe kontrowersje budzi kontrybucja Paryża. Francuski rząd szacuje przekazaną przez siebie pomoc wojskową dla Ukrainy w 2022 r. na 1,7 mld euro i 2,1 mld euro w 2023 r. Zupełnie inne dane, na które bardzo często powołują się także politycy i eksperci w dyskusjach, przytacza niemiecki Kiel Institute, według którego Francuzi przeznaczyli jedynie 0,64 mld euro na pomoc militarną dla Ukrainy. Z czego mogą wynikać te rozbieżności? Francuskie władze opierają swoje dane na raporcie posłów Zgromadzenia Narodowego, którzy oszacowali, że przekazane m.in. działa CAESAR, transportery opancerzone, 100 rakiet ziemia-powietrze Mistral, dwie baterie rakiet Crotale czy lotnicze systemy rakietowe były warte niemal 4 mld euro. Wątpliwości może jednak budzić metodologia liczenia tej pomocy, ponieważ posłowie przygotowujący raport przyznali, że zawyżali rachunek przekazanego sprzętu, co w praktyce oznacza, że wartość starego sprzętu była liczona według zakupów nowego uzbrojenia w jego miejsce. W całą kwotę wliczono też m.in. 300 mln euro na szkolenie ukraińskich żołnierzy. Nawet na podstawie umowy o gwarancjach bezpieczeństwa podpisanej tydzień temu przez Emmanuela Macrona trudno wskazać, jaka będzie francuska kontrybucja w tym roku. Paryż zadeklarował wsparcie „do 3 mld euro”, choć nie sprecyzował dokładnie, kiedy, jaki sprzęt i o jakiej wartości ma trafić do Ukrainy. W ostatnich tygodniach Pałac Elizejski skupia się głównie na „prostowaniu” danych Kiel Institute i przekonywaniu, że francuskie wsparcie jest znacznie wyższe, niż jest w istocie.

Odrębną kwestią pozostaje pomoc ze strony UE – od początku wojny zarówno państwa członkowskie, jak i instytucje unijne w ramach wspólnych mechanizmów i funduszy przekazały Ukrainie wsparcie o wartości 138 mld euro. W tej kwocie największy odsetek stanowi pomoc finansowa (najczęściej w formie pożyczek) – to 93,3 mld euro. Jeśli chodzi o dostawy broni i sprzętu, to struktury UE opierają się głównie na kontrybucjach narodowych. Z 28 mld euro wsparcia militarnego aż 22 mld euro dostarczyły na zasadach dwustronnych do Ukrainy państwa członkowskie, natomiast ok. 6,1 mld euro to wsparcie z poziomu UE.

Co to oznacza? Ponad 6 mld euro to pieniądze z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju – dość skromnego funduszu, który miał wspierać państwa trzecie, zwłaszcza w Afryce. Tymczasem ten instrument stał się podstawowym repozytorium wspólnych unijnych środków, z których państwa członkowskie otrzymują refinansowanie za sprzęt i broń przekazane Ukrainie. Za każdym razem na kolejną transzę wspólnych pieniędzy do instrumentu muszą się zgodzić jednomyślnie wszystkie kraje, dlatego KE próbowała przeforsować przyznanie jednego pakietu 20 mld euro na cztery lata, ale rozmowy utknęły w martwym punkcie. Dziś jest mowa o kolejnych 5 mld euro, natomiast na skutek tarć francusko-niemieckich wciąż nie ma postępu w tej kwestii. Niemcy bowiem odpowiadają za jedną czwartą wszystkich składek narodowych do wspomnianego instrumentu i oczekują rabatów od składek w najbliższych miesiącach. Francja natomiast chce, żeby z funduszu refinansować zakup wyłącznie europejskiej broni i sprzętu – zgodnie z protekcjonistycznym pomysłem Macrona promowania wyłącznie europejskich produktów. Europejskie wysiłki zbrojeniowe mają zostać znacznie przyspieszone w kolejnej kadencji KE (tj. od lipca tego roku), kiedy to listę unijnych komisarzy uzupełni komisarz ds. obronności. ©℗