Kreml szuka sojuszników w globalnym starciu z Zachodem. Putin chce przekonać Saudyjczyków do ograniczenia produkcji ropy, co miałoby podbić jej ceny.

Przywódcy Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich gościli wczoraj Władimira Putina. Rozmowy oprócz relacji bilateralnych i polityki naftowej skupiły się przede wszystkim wokół wojny w Strefie Gazy. Podobnie jak pozostałe mocarstwa Rosja chce mieć wpływ na rozstrzygnięcie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Rosyjski prezydent jest ścigany wydanym przez Międzynarodowy Trybunał Karny listem gończym, ale ani Abu Zabi, ani Rijad nie ratyfikowały Statutu Rzymskiego i nie muszą stosować się do nakazu aresztowania. W ZEA równolegle odbywa się międzynarodowy szczyt klimatyczny.

Dla państw Zatoki Perskiej, które utrzymują bliskie relacje ze Stanami Zjednoczonymi, goszcząc tysiące żołnierzy amerykańskich i kupując tamtejszą broń, wizyta Putina jest przejawem multilateralnej polityki zagranicznej. Strategia ma na celu wzmocnienie niezależności obu krajów na arenie międzynarodowej. Przez lata to USA były ich kluczowym partnerem i odgrywały dominującą rolę w rozwiązywaniu konfliktów na Bliskim Wschodzie, ale obecnie ten monopol tracą. Przywódcy bogatych arabskich gospodarek w rozmowy dotyczące zakończenia wojny w Strefie Gazy angażują też Chiny. W listopadzie delegacja ministrów spraw zagranicznych państw muzułmańskich pod przywództwem Rijadu wyruszyła w podróż po światowych stolicach, by przekonać je do wspólnych wysiłków na rzecz zawieszenia broni. Na pierwszy przystanek wybrano Pekin, co zostało w Waszyngtonie zauważone. Władze ChRL, podobnie jak Kreml, opowiedziały się po stronie Palestyny.

Putin przyjechał do Rijadu po droższą ropę. Saudyjczyków i Rosjan łączy wspólne dążenie do podbicia jej cen, podczas gdy Amerykanom zależy na ich ograniczeniu. Bloomberg pisze, że dla zbilansowania budżetu Saudyjczycy potrzebują surowca po 91–110 dol., z kolei przyszłoroczny budżet Rosji został ułożony przy założeniu ropy po 85 dol. za baryłkę. Tymczasem ceny ropy Brent na światowych rynkach nie mogą ostatnio przebić bariery 80 dol. Zarazem jednak Rosja nie jest członkiem naftowego kartelu OPEC, a wzrost wydobycia poza zrzeszonymi w nim krajami ogranicza jego wpływ na kształtowanie cen. Rijad dąży więc do objęcia rosyjskiego wydobycia ściślejszym monitoringiem, na co Kreml nie chce się zgodzić, proponując po prostu ograniczenie eksportu. – Próbowaliśmy przekonać Rosję, ale wiemy też, że jest jej trudno ograniczyć wydobycie zimą – mówił Bloombergowi książę Abd al-Aziz ibn Salman, minister energetyki Arabii Saudyjskiej, brat księcia Muhammada ibn Salmana, faktycznego przywódcy monarchii.

Z kolei książę Muhammad, szczególnie zaangażowany w kształtowanie polityki zagranicznej, oczekuje od Putina wsparcia w promowaniu dwupaństwowej wizji rozwiązania konfliktu. Taki scenariusz popierają też państwa Zachodu, sprzeciwiając się zarazem powojennej okupacji Strefy Gazy. Na razie premier Izraela Binjamin Netanjahu zdaje się zmierzać w przeciwnym kierunku; podczas wtorkowej konferencji stwierdził, że „po wojnie Gaza musi zostać zdemilitaryzowana i żadna siła międzynarodowa nie może być za to odpowiedzialna”, podkreślając, że „nie jest gotowy zaakceptować żadnego innego rozwiązania”. Ostatnia wizyta Putina w regionie miała miejsce w lipcu 2022 r. Spotkał się wówczas z najwyższym przywódcą Iranu Alim Chameneim. Dziś zaś prezydent tego kraju Ebrahim Ra’isi odwiedzi rosyjskiego przywódcę w Moskwie. Koincydencja czasowa z wyjazdem Putina na Półwysep Arabski również jest ciekawa.

Do niedawna Rijad i Teheran nie utrzymywały relacji, ale dziś – po normalizacji stosunków, w której pomogły Chiny – współpracują nad wspólną linią w sprawie Palestyny. W ubiegłym tygodniu Bloomberg pisał nawet, że Arabia Saudyjska miała zwrócić się do Iranu z propozycją inwestycji w jego gospodarkę. Z kolei dla Kremla Iran to obok Białorusi i Korei Północnej jedyne państwo świata, które pomaga rosyjskiej armii dostawami sprzętu wojskowego. Wsparcie Teheranu dotyczy przede wszystkim tanich bezzałogowców typu szahed, którymi rosyjska armia terroryzuje ukraińskie miasta i infrastrukturę energetyczną. Jeszcze w tym miesiącu w Moskwie jest też oczekiwany prezydent Wenezueli Nicolás Maduro, również skłócony z Amerykanami, który w ostatnim czasie podbija stawkę w konflikcie terytorialnym z sąsiednią Gujaną, grożąc jej interwencją zbrojną. Wczoraj Maduro przedstawił projekt dekretu przewidującego utworzenie z części terytorium sąsiada stanu Guayana Esequibo. To kolejny krok do formalnej aneksji tych obszarów. ©℗