Dopiero po ponad 16 latach został zamknięty mechanizm weryfikacji Rumunii i Bułgarii w sprawie rządów prawa. UE chce objąć raportami o praworządności także kraje kandydujące.

Bruksela od trzech lat przygotowuje coroczne raporty o przestrzeganiu rządów prawa w państwach członkowskich. Podstawą do oceny jest dorobek prawny UE, który każdy z kandydatów musiał wdrożyć do krajowego porządku w trakcie negocjacji akcesyjnych. Podczas przedostatniego rozszerzenia UE zdecydowano jednak, że Rumunia i Bułgaria zostaną państwami członkowskimi, choć miały wyraźne braki w reformach sądownictwa i w obszarze walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną. Założeniem Brukseli było wówczas monitorowanie wspomnianych niedociągnięć w pierwszych latach członkostwa w UE w ramach mechanizmu współpracy i weryfikacji. Choć Komisja obliczała cały proces na kilka lat, to oficjalnie dopiero w ubiegły piątek Bruksela zdecydowała o zakończeniu tego mechanizmu. Co za tym idzie – Sofia oraz Bukareszt dopiero po ponad 16 latach wdrożyły wspólne zasady z obszaru rządów prawa.

Kandydaci pod lupą

Jednym z najistotniejszych argumentów sceptyków szybkiego rozszerzenia UE jest właśnie możliwość wdrożenia unijnego porządku prawnego, walka z korupcją i rządy prawa, zwłaszcza w Ukrainie prowadzącej działania wojenne. Choć Bruksela zastosowała specjalne przywileje dla Rumunii oraz Bułgarii w 2007 r., to obecnie nie zamierza prowadzić w podobny sposób procesu rozszerzenia wobec kandydujących państw, w tym m.in. Ukrainy, Mołdawii, Albanii czy Macedonii Północnej. W oficjalnych wypowiedziach przedstawiciele KE podkreślają, że rozszerzenie to proces oparty na stałych, niezmiennych regułach wyznaczonych przez traktaty, a nie na jakichkolwiek zasługach danego kraju. Oznacza to, że zarówno Kijów, jak i Kiszyniów czy Tirana i Skopje nie mogą liczyć na żadną szybką ścieżkę akcesu przed spełnieniem wszystkich praworządnościowych wymogów. Żeby jednak z odpowiednim wyprzedzeniem wejść w system weryfikacji rządów prawa na warunkach unijnych szefowa KE Ursula von der Leyen zaproponowała, aby wszystkie chętne państwa kandydujące od przyszłego roku były objęte raportami w sprawie przestrzegania zasad praworządności, jeśli tylko wyrażą taką wolę. Ta propozycja ma uspokoić państwa sceptyczne wobec szybkiego otwarcia „27” na nowe państwa, choć wciąż brakuje konsensusu wobec rządów prawa w krajach, które weszły do Wspólnoty w minionych kilkudziesięciu latach.

Czarne owce i prymusi

Rumunia i Bułgaria przyspieszyły z powodu mechanizmu współpracy i weryfikacji swoje wejście do Unii, ale niekoniecznie przyspieszyły proces zbliżania się i integracji z całą „27”. Wciąż bowiem te dwa kraje muszą czekać na zgodę na wejście do strefy Schengen, które jest blokowane przez Holandię oraz Austrię. Oba państwa twierdzą bowiem, że stan praworządności i niedostateczna walka z korupcją stoją na przeszkodzie wejścia jednych z najmłodszych państw Unii do Schengen. Teraz, po zakończeniu mechanizmu kontroli praworządności, Bruksela twierdzi, że ustały wszystkie potencjalne przeszkody, a sama von der Leyen zaapelowała jeszcze przed rozwiązaniem mechanizmu o przyjęcie Rumunii i Bułgarii do strefy wolnej od paszportów.

Koniec wspomnianego mechanizmu nie oznacza jednak końca kontroli przestrzegania praworządności. Bukareszt i Sofia będą weryfikowane w corocznych raportach, które nie tyle zastępują ten mechanizm, ile rozszerzają go na wszystkie państwa członkowskie. A wśród nich nie brakuje takich, których spory z KE o zasady praworządności przypominają już brazylijskie telenowele. W części raportu dotyczącej Polski Bruksela wskazała na problemy dotyczące wolności mediów, walki z korupcją oraz niezawisłości sądownictwa. Polska jest krytykowana przez KE za niezrealizowanie wyroków ETPC dotyczących niezawisłości sędziowskiej oraz m.in. za wątpliwości dotyczące systemu dyscyplinarnego sędziów. Najwięcej zarzutów i zarazem rekomendacji Bruksela w raporcie za ubiegły rok, podobnie jak we wcześniejszych latach, miała wobec Węgier, Polski, jak również wspomnianych już Rumunii i Bułgarii. To powoduje opór państw przed przyjmowaniem nowych członków, którzy mogą – albo tak jak starsi członkowie wejść na „niepraworządną” ścieżkę, albo mogą w przypadku poluzowania zasad akcesu nadrabiać podstawowe unijne zasady przez kolejne kilkanaście lat.

Nie oznacza to, że wszystkie pozostałe państwa „starej Unii” są traktowane jak prymusi. Wręcz przeciwnie – Komisja nie odnotowała np. jakichkolwiek postępów w Niemczech, jeśli chodzi o zapewnienie odpowiednich zasobów wymiarowi sprawiedliwości, w tym odpowiedniego poziomu wynagrodzeń sędziów, co może rzutować na ich niezawisłość. Podobnych rekomendacji są dziesiątki dla całej „27”, a według Brukseli w stosunku do raportu za 2021 r. wdrożonych zostało jedynie 65 proc. wszystkich zaleceń. Dziś raport o praworządności opublikowany w lipcu omówią ministrowie podczas pierwszego powakacyjnego posiedzenia Rady i można się spodziewać, że w centrum zainteresowania ponownie znajdą się Warszawa oraz Budapeszt, także w kontekście kontrowersyjnej decyzji o przywróceniu zakazu importu ukraińskiego zboża. ©℗