W Parlamencie Europejskim szykuje się próba sił między lewicą i centrum a chadekami, którzy mają szansę wzmocnić swoją pozycję w kolegium komisarzy.

Wopke Hoekstra, dotychczasowy wicepremier i minister spraw zagranicznych Holandii, ma przed sobą jedno z trudniejszych zadań w karierze. Ten polityk holenderskiej chadecji został w zeszłym tygodniu desygnowany przez rząd Marka Ruttego na stanowisko unijnego komisarza ds. klimatu. Ma przejąć tekę po swoim współziomku Fransie Timmermansie, który na niespełna rok przed wyborami europejskimi wrócił do kraju, by poprowadzić do listopadowych wyborów koalicję lewicy i Zielonych. Hoekstra pożegnał się już ze stanowiskami w holenderskim rządzie i uzyskał wstępną aprobatę Ursuli von der Leyen, która formalnie zaproponowała jego kandydaturę Parlamentowi Europejskiemu i Radzie. W tym miesiącu będzie musiał stawić się na przesłuchaniu przed komisją środowiska europarlamentu. Jeśli zarówno deputowani, jak i państwa członkowskie (decydują większością kwalifikowaną) zatwierdzą nominację Holendra, obejmie on jedną z trzech tek po Timmermansie (funkcja wiceprzewodniczącego Komisji odpowiedzialnego za cały Europejski Zielony Ład będzie w gestii związanego ze słowacką socjaldemokracją Maroša Šefčoviča).

Ale droga do tego daleka. W piątek z pismem do szefowej KE zwrócili się przedstawiciele wpływowych organizacji działających na szczeblu europejskim, tzw. zielonej dziesiątki – do grupy należą m.in. WWF, Greenpeace czy Przyjaciele Ziemi. Ekolodzy podają w wątpliwość kwalifikacje i wiarygodność Hoekstry w sprawach klimatycznych. Wypominają mu m.in. pracę dla Shella przed rozpoczęciem kariery politycznej. Ich zastrzeżenia budzi także dorobek rządowy kandydata – przypominają m.in. przyznanie wielomiliardowego wsparcia liniom lotniczym KLM. Sygnatariusze apelu wyrazili jednocześnie nadzieję na owocną współpracę z nowym zastępcą przewodniczącej ds. Zielonego Ładu oraz samą von der Leyen, która – jak podkreślili – powinna wziąć „osobistą odpowiedzialność” za należyte wypełnianie obowiązków przez nowego komisarza ds. klimatu. Przy takim stanowisku ekologów wątpliwe wydaje się pozyskanie przychylności deputowanych bliskich im Zielonych, czwartej co do wielkości frakcji w Parlamencie Europejskim.

Jeszcze bardziej utrudnić zatwierdzenie kandydatury mogą zastrzeżenia zgłaszane wobec Hoekstry przez eurosocjalistów, którzy wprost zapowiadają, że kandydat musi się przygotować na trudne pytania. Druga siła w PE wypomina mu m.in. postawę z okresu pandemii: jako minister finansów Holandii uosabiał on egoizm unijnych „skąpców”, sugerując m.in., że Bruksela powinna zbadać, dlaczego silnie poszkodowane przez kryzys kraje Południa nie zreformowały zawczasu swoich gospodarek – za słowa te, powszechnie uznane za niezbyt empatyczne, Hoekstra musiał później przepraszać. Nie bez znaczenia jest też kalkulacja polityczna: objęcie jednej z tek po Timmermansie przez chadeka będzie oznaczać wzmocnienie w kolegium komisarzy dominującej Europejskiej Partii Ludowej.

Przede wszystkim jednak, według unijnej lewicy, przejęcie teki klimatycznej przez EPL zagraża celom Zielonego Ładu, ponieważ chadecy szukają przed przyszłorocznymi wyborami do PE możliwości osłabienia polityk klimatycznych i środowiskowych. Obawiają się m.in. rozwodnienia zakazu rejestracji aut spalinowych po 2035 r. czy procedowanego nadal prawa o odnowie przyrody. Dlatego – przekonują socjaldemokraci – dla dobra Zielonego Ładu jest sprawą kluczową, żeby portfolio klimatyczne pozostało w ich rodzinie. – Kolejny komisarz z EPL to ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy – ocenia deputowany holenderskich socjalistów Mohammed Chahim. Lewica ma też alternatywną kandydaturę: szefa gabinetu Timmermansa Diederika Samsoma. ©℗