Partia rządząca chce impeachmentu prezydent Zurabiszwili za brak konsultacji wyjazdów zagranicznych do zachodniej Europy. Tymczasem UE ponownie może negatywnie ocenić wniosek akcesyjny Tbilisi.

Choć między prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili a rządzącym Gruzińskim Marzeniem, które poparło jej kandydaturę kilka lat temu, iskrzyło od miesięcy, to w zeszły piątek partia zdecydowała o rozpoczęciu procedury w sprawie impeachmentu głowy państwa. Powodem mają być rzekome „rażące naruszenia” konstytucji przez Zurabiszwili, która jako prezydent ma obowiązek konsultować wyjazdy zagraniczne z rządem. A tego – zdaniem Gruzińskiego Marzenia – nie zrobiła przed swoimi wizytami w Europie Zachodniej, gdzie szukała poparcia dla złożonego w ubiegłym roku wniosku akcesyjnego. Ekspert OSW Wojciech Górecki ocenia jednak, że sama procedura będzie mieć znaczenie wyłącznie symboliczne. – Impeachment to wydarzenie o dużym znaczeniu symbolicznym, ale nie praktycznym. Gruzińskie Marzenie dysponuje zbyt małą liczbą mandatów, żeby procedurę doprowadzić do końca – potrzebne jest 100 mandatów, a partia rządząca może zebrać maksymalnie 97 głosów – podkreśla.

Gruzini chcą do Unii

Zurabiszwili, która jako prezydent pełni funkcję głównie reprezentacyjną, została wybrana przy poparciu Gruzińskiego Marzenia, lecz nie była reprezentantką partii w wyborach w 2018 r. Obecnie krytycznie wypowiada się o działaniach rządu, zwłaszcza w kontekście integracji z UE i NATO. W marcu z kolei zapowiedziała zawetowanie rządowej ustawy przeciw „zagranicznym agentom”, którą określiła jako zainspirowaną rosyjskimi przepisami. Zurabiszwili mimo słabego umocowania w gruzińskim systemie politycznym uzyskała jednak mandat – jako ostatnia – w wyniku wyborów powszechnych. Kolejny prezydent kraju zostanie już wyłoniony przez klasę polityczną, która nie ma dziś najlepszych notowań w Unii Europejskiej. Bruksela już raz krytycznie odniosła się do gruzińskiego wniosku akcesyjnego i niewykluczone, że w obliczu sporów wewnętrznych również i tym razem nie da zielonego światła dla dalszej integracji Tbilisi z „27”. Problemem bowiem jest wciąż rozdźwięk między deklaracjami władz – zarówno prezydent, jak i rządu – oraz sferą realnych działań. – Na poziomie deklaracji nie ma żadnych rozbieżności ze społeczeństwem, ale zarazem Gruzińskie Marzenie zdecydowało się wznowić połączenia lotnicze z Rosją, a Rosja zniosła wizy dla Gruzinów. Choć deklaratywnie partia rządząca jest proeuropejska, to niektóre działania wydają się iść w poprzek tego wyboru – komentuje ekspert OSW.

Demonstracje w gotowości

Od kilkunastu lat sondaże pokazują bardzo duże poparcie Gruzinów dla UE – obecnie waha się ono od 80 do 90 proc. Warunkiem akcesu do Unii jest jednak nie tyle poparcie społeczne, ile realizacja zobowiązań prawnych, a na tym gruncie Gruzja radzi sobie znacznie gorzej. W drugiej połowie czerwca Bruksela przedstawiła ustną ocenę na temat postępów integracyjnych państw kandydujących i nie jest ona dla Tbilisi pozytywna. Według KE po roku działań władze zrealizowały jedynie trzy z dwunastu rekomendacji prawnych, natomiast częściowo zrealizowały siedem, a w minimalnym stopniu – jedną rekomendację, dotyczącą pluralizmu w mediach. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia budzi kontrowersje z uwagi na ułaskawienie przez prezydent Zurabiszwili Niki Gwaramii – szefa dwóch stacji telewizyjnych, związanego z byłym prezydentem Micheilem Saakaszwilim. Mimo krytyki tego kroku przez Gruzińskie Marzenie partia rządząca w swoich deklaracjach popiera realizację unijnych zobowiązań. Bruksela na razie jednak nie sygnalizuje, jakoby była zadowolona z postępów Tbilisi. Gruzja to też jedyne państwo, które złożyło wniosek o członkostwo na fali rosyjskiej agresji w Ukrainie, a które – w przeciwieństwie do Ukrainy i Mołdawii – nie otrzymało statusu państwa kandydującego. Wojciech Górecki uważa, że jeśli ocena postępów integracyjnych Gruzji będzie ponownie negatywna, to można się spodziewać dużych demonstracji w kraju. – To jest taka kwestia, która jest w stanie Gruzinów wyprowadzić na ulice. Historia przyspieszyła, zmieniła się sytuacja geopolityczna, a Gruzini są zdecydowanie proeuropejscy. Jeśli nie będzie tego zbliżenia, to spodziewałbym się poważnych wstrząsów społecznych – dodaje ekspert OSW. ©℗