Choć nie ma jeszcze przesądzającego dowodu, jest wysoce prawdopodobne, że szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn faktycznie zginął w środę w katastrofie samolotu; jego śmierć będzie miała głęboko destabilizujący wpływ na Grupę Wagnera - przekazało w piątek brytyjskie ministerstwo obrony.
W codziennej aktualizacji wywiadowczej przypomniano, że w środę, dokładnie dwa miesiące po buncie Grupy Wagnera, należący do niej prywatny odrzutowiec Embraer rozbił się w pobliżu Tweru, między Moskwą a Petersburgiem. Rosyjskie władze twierdzą, że na pokładzie zginęło 10 osób, w tym właściciel Grupy Wagnera.
Jak zaznaczono, nie ma jeszcze przesądzającego dowodu na to, że Prigożyn był na pokładzie, a on sam znany był z podejmowania wyjątkowych środków bezpieczeństwa, jest jednak wysoce prawdopodobne, że rzeczywiście nie żyje.
"Śmierć Prigożyna prawie na pewno miałaby głęboko destabilizujący wpływ na Grupę Wagnera. Jego osobiste cechy, takie jak hiperaktywność, wyjątkowa zuchwałość, dążenie do wyników i skrajna brutalność, przeniknęły do Grupy Wagnera i jest mało prawdopodobne, aby jakikolwiek następca mu dorównał. Próżnię w przywództwie wagnerowców pogłębiły doniesienia, że założyciel i dowódca polowy Dmitrij Utkin oraz szef logistyki Walerij Czekałow także zginęli" - oceniono. (PAP)