Wkrótce Ukraina otrzyma zachodnie samoloty od Holandii i Danii. Ale w najbliższym czasie wielkich zmian na froncie nie ma się co spodziewać.

O tym, że Ukraina ma otrzymać samoloty F-16, mówi się od początku roku. Jednak jeszcze pod koniec stycznia prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden na pytanie, czy jego kraj przekaże swoje samoloty naszemu wschodniemu sąsiadowi, odpowiadał krótko „nie”. I choć wciąż nie ma mowy o darowaniu samolotów przez Waszyngton, to jednak USA, kraj producencki, zgodziły się na odstąpienie tych maszyn Ukrainie przez kraje trzecie, w tym wypadku Holandię i Danię.

Politycy Kijowa zareagowali wręcz entuzjastycznie. – Ukraina udowodniła, że to, co niemożliwe, jest w rzeczywistości możliwe. (…) Niedługo pokażemy, że zwycięstwo Ukrainy jest pewne – stwierdził minister obrony Ołeksij Reznikow. Z kolei prezydent Wołodymyr Zełenski potwierdzał, że „holenderskie władze zgodziły się dostarczyć Ukrainie 42 myśliwce F-16 po ukończeniu szkolenia przez ukraińskich pilotów i inżynierów”, a ukraińscy wojskowi poinformowali, że jeden z F-16 już szkoleniowo lądował u naszych wschodnich sąsiadów. Wydaje się jednak, że liczba 42 dotyczy łącznie samolotów z Holandii i Danii. Wiadomo jednak, że Ukraińcy są zainteresowani pozyskaniem również szwedzkich gripenów.

Wcześniej swoje myśliwce MiG-29 Ukraińcom przekazały Polska i Słowacja (w sumie ok. 30 maszyn), ale samoloty zachodniej konstrukcji trafią do ukraińskich obrońców po raz pierwszy. Czy to oznacza przełom i faktycznie zwycięstwo Ukrainy? Choć będzie to poważne wzmocnienie, to taki wniosek jest nieuprawniony. By obsługiwać takie statki powietrzne, Ukraińcy muszą się nauczyć obsługi całego systemu logistycznego i przygotować odpowiednią infrastrukturę. I nie chodzi tu tylko o wyszkolenie pilotów (podstawowy kurs trwa rok, być może są możliwości, by ten czas nieco skrócić), ale też obsługę naziemną, techników i odpowiednie zabezpieczenie części. W duńsko-holenderskim komunikacie odnośnie do przekazania samolotów zostało jasno napisane, że „warunki (przekazania – red.) obejmują m.in. pomyślnie wybrany, wypróbowany i wyszkolony ukraiński personel dla F-16, a także pozyskanie niezbędnych zezwoleń, infrastruktury i logistyki”. Nie wiemy dokładnie, kiedy te szkolenia się rozpoczęły bądź rozpoczną. Ostrożnie można szacować, że ukraińskie siły zbrojne zaczną korzystać z zachodnich samolotów na przełomie roku, a znacznie bardziej prawdopodobny scenariusz to pierwszy lub drugi kwartał 2024 r. Ale należy pamiętać, że nasi sąsiedzi już nieraz w podobnych sprawach zaskakiwali.

Jakie F-16 dla Ukrainy?

Po drugie, nie do końca obecnie wiadomo, jakie uzbrojenie otrzymają te samoloty. – Jeśli ukraiński myśliwiec chce zestrzelić rosyjski samolot, musi wystrzelić pocisk średniego zasięgu. Ale ukraińskie Su czy MiG-i oraz ich uzbrojenie są przestarzałe: by ten pocisk trafił w przeciwnika, cel musi być przez cały czas podświetlany radarem. To trwa co najmniej kilkadziesiąt sekund i przez ten czas ukraińska maszyna jest widoczna dla systemów rosyjskich. Dlatego Kijów w ten sposób nie wykorzystuje swoich samolotów, bo przy nowocześniejszych radarach w samolotach rosyjskich oraz ich nowszych pociskach byłoby to samobójstwo – wyjaśniał na łamach DGP Szymon Tetera, redaktor naczelny miesięcznika „Lotnictwo”. – Za to F-16 używają pocisków AMRAAM, które nie potrzebują ciągłego podświetlania celu radarem. Pilot włącza go na kilka sekund, a po odpaleniu pocisku zaraz wyłącza, bo to uzbrojenie typu „wystrzel i zapomnij”. Strącenie takiego samolotu jest znacznie trudniejsze, bo po wystrzeleniu pocisku pilot może od razu zrobić unik – dodawał ekspert. Jeśli wraz z samolotami zostaną przekazane nowoczesne pociski, to będzie to poważne wzmocnienie zdolności do zwalczania samolotów przeciwnika, a przez to obniżenia skuteczności rosyjskich nalotów.

F-16 mogą też być bardzo przydatne do ataków na cele naziemne. Do tej pory to Brytyjczycy i Francuzi przekazali Ukraińcom pociski mogące razić na odległość 300 km (Storm Shadow i Scalp EG), a Amerykanie byli bardziej wstrzemięźliwi – nie jest więc wcale oczywiste, że teraz dostarczone będą np. pociski JASSM, którymi można razić cele naziemne w odległości ok. 400 km, a dysponuje nimi m.in. Polska. Z punktu widzenia militarnego nie będzie to więc zupełnie nowa jakość, ale za to poważne wzmocnienie zdolności, które Ukraińcy już mają – zarówno do obrony powietrznej, jak i uderzania w cele naziemne.

Rosjanie o F-16

Nie można jednak nie docenić wartości medialno-propagandowej tego wydarzenia. Przekazanie tych samolotów to kolejny dowód na to, że wsparcie Zachodu dla Ukrainy jest wciąż bardzo silne, a przekazywany sprzęt jest coraz bardziej zaawansowany technicznie. Oczywiste jest, że ukraińscy politycy wykorzystają to na użytek wewnętrzny, a z drugiej strony Rosja będzie mogła wzmocnić swoje komunikaty, że tak naprawdę walczy z NATO. ©℗