Na stronie sądu hrabstwa Fulton w Georgii w poniedziałek pojawił się, a potem zniknął dokument z nowymi zarzutami przeciwko Donaldowi Trumpowi w związku z prowadzonym wobec niego śledztwem w sprawie nacisków na władze stanowe w sprawie odwrócenia wyników wyborów w tym stanie. Przedstawiciele sądu zaprzeczyli, by były to oficjalne zarzuty.

Dokument wymieniający 12 zarzutów wobec byłego prezydenta w sprawie zatytułowanej "stan Georgia przeciwko Donaldowi Trumpowi" został po raz pierwszy zauważony przez agencję Reutera, lecz niedługo potem usunięto go ze strony sądu. Według zdjęcia opublikowanego przez agencję, dokument wymieniał m.in. zarzut złamania przepisów prawa o przestępczości zorganizowanej (RICO), zmowę w celu dokonania fałszerstwa oraz nakłanianie stanowych urzędników o złamanie przysięgi.

Sąd zaprzeczył, by były to oficjalne zarzuty i określił je "fikcyjnym dokumentem". Mimo to, prawnicy byłego prezydenta ostro skrytykowali prokuraturę za przedwczesne zarzuty.

"Oświadczenia świadków przez wielką ławą przysięgłych nawet się jeszcze nie skończyły - ale jest jasne, że prokurator okręgowa już zdecydowała, jak ta sprawa się zakończy" - powiedzieli w oświadczeniu prawnicy Drew Findling i Jennifer Little.

Zarzuty dla Trumpa ze strony prokuratury stanowej w Georgii są spodziewane od wielu tygodni. W poniedziałek przed badającą sprawę wielką ławą przysięgłych zeznawali jednak kolejni świadkowie, w tym stanowi urzędnicy, na których presję wywierać miał Trump. Według CNN, zarzuty mogą być ogłoszone jeszcze w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego. Sprawa dotyczy starań byłego prezydenta, by odwrócić wynik przegranych przez siebie wyborów w tym stanie i organizacji głosowania "fałszywych elektorów", którzy ogłosili jego zwycięstwo. Mimo starań Trumpa, republikańscy przedstawiciele władz stawili opór jego presji, a Kongres nie zaakceptował "alternatywnych" głosów elektorów z Georgii i innych stanów.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/ kb/