Chaos w Nigrze niesie poważne konsekwencje dla Europy, która na nowo będzie musiała określić politykę migracyjną wobec regionu.

Po przewrocie wojskowym w Nigrze Afryka Zachodnia jest o krok od przejścia z walk z organizacjami dżihadystycznymi do regularnej międzynarodowej wojny. Z jednej strony mamy wojskowych z junty w Nigrze, wspieranych przez Burkina Faso i Mali, gdzie w ostatnich latach również doszło do skutecznych puczów. Mundurowych, co ważne do podkreślenia, głośno wyrażających swój sprzeciw wobec Francji i ciepło wypowiadających się o Rosji. Po drugiej stronie są państwa ECOWAS (Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej) na czele z regionalnym mocarstwem Nigerią (Mali, Niger, Burkina Faso oraz Gwinea są w organizacji zawieszone). Nowy prezydent Nigerii Bola Tinubu oficjalnie zwrócił się do Senatu o zatwierdzenie wojskowej interwencji w Nigrze, może też liczyć na poparcie Paryża i Waszyngtonu.

W niedzielę minął czas, jakiego ECOWAS udzielił puczystom z Nigru na zakończenie rebelii i uwolnienie dotychczasowego prezydenta Mohameda Bazouma. Ultimatum nie zostało przyjęte przez nowe władze w Niamey. Co więcej, nie ma żadnych sygnałów, by dyktatura wojskowa zamierzała zawrzeć jakiekolwiek porozumienie. W weekend zadecydowała o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad krajem, a gen. Abdourahmane Tchiani, który wcześniej zawiesił konstytucję, konsolidował władzę, mianując kolejnych mundurowych na czołowe stanowiska w rządzie. Sytuacja jest patowa i bardzo napięta, wiadomo, że Nigeria gromadzi żołnierzy na przygranicznych obszarach na północy swojego kraju.

Pucz oraz jego konsekwencje, jak decyzja junty o ograniczeniu eksportu uranu do Francji, stanowią wielki cios dla Emmanuela Macrona i jego strategii wobec Afryki. To trzeci skuteczny, wymierzony we francuskie interesy wojskowy zamach stanu w regionie od 2021 r. A Macron, pierwszy gospodarz Pałacu Elizejskiego, który urodził się już po uzyskaniu przez byłe kolonie francuskie niepodległości, w głośnym przemówieniu w Wagadugu z 2017 r. zapowiadał przecież nowe, bardziej partnerskie podejście Paryża do kontynentu. – Problem leży przede wszystkim w różnicy między słowami a działaniami, mimo pięknych oświadczeń w rzeczywistości francuskie podejście się nie zmieniło, pozostaje skoncentrowane na bazach wojskowych i pomocy rozwojowej – tłumaczył AFP François Gaulme, analityk French Institute of International Relations.

Scenariusz długotrwale rozchwianego regionu z intensywnym konfliktem zbrojnym spędza sen z powiek europejskim przywódcom także poza Paryżem. Migracyjnych konsekwencji takiego obrotu spraw nie da się do końca przewidzieć, ale niestabilność z pewnością zwiększy presję migracyjną z państw Afryki Zachodniej. Przez Niger przechodzi zresztą jeden z popularnych szlaków migracyjnych nad Morze Śródziemne, konkretnie przez nazywane „wrotami pustyni” miasto Agadez do Libii oraz Algierii. Od 2015 r. droga ta jest nielegalna, za próbę przejścia stare władze Nigru nakładały w porozumieniu z UE kary. Krok ten miał odstraszać przed potencjalną nielegalną migracją, w praktyce podróżujący na północ często wybierali więc mniej uczęszczane trasy.

Zgodnie z raportami organizacji broniących praw człowieka formalne zablokowanie trasy pchnęło migrantów do wybierania bardziej niebezpiecznych ścieżek, z dala od posterunków służb bezpieczeństwa, a także od utwardzonych dróg czy źródeł wody. Powszechne miało stać się też porzucanie grup ludzi przez przemytników. Skala zjawiska jest trudna do oszacowania. – 212 zgonów, które odnotowaliśmy w zeszłym roku na Saharze, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Nie da się odnotować wszystkiego, o wielu ofiarach się nie dowiemy, bo dokumentowanie zgonów na tak rozległym i nieprzyjaznym obszarze jak Sahara to ogromne wyzwanie – tłumaczy Julia Black z działającej na miejscu organizacji Missing Migrants.

Na razie nie wiadomo, jaką politykę wobec migrantów przyjmą nowe władze w Niamey. Niger, jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, otrzymał w latach 2014–2020 ponad miliard euro wsparcia od UE, z czego według szacunków nawet ponad połowa mogła zostać przeznaczona na sprawy związane z regulacją migracji. Tylko Niemcy w latach 2015–2022 wydały 166 mln euro na 14 migracyjnych projektów w tym afrykańskim kraju, m.in. zakup dronów czy kamer. To środki przypominające amerykańską politykę na granicy z Meksykiem. Nic więc dziwnego, że brytyjska organizacja non-profit Privacy International określa Niger „zewnętrzną europejską granicą”.

Oficjalnie UE nazywała Niger w swoich dokumentach „kluczowym partnerem”. Urzędnicy z Brukseli regularnie odwiedzali to państwo, gdzie bezpieczeństwo zapewniały im siły francuskie. Jeszcze w lutym solidne wsparcie dla tego kraju w zwalczaniu nielegalnej migracji zapowiadała Holandia – 55 mln euro w trzy lata. Obecnie pomoc europejskich stolic stoi pod znakiem zapytania, Niger – o czym pisaliśmy w DGP – został już odcięty przez UE od pomocy finansowej wartej ponad 500 mld euro w latach 2021–2024 (środki m.in. na reformę administracji i rozwój edukacji). Wiele więc wskazuje na to, że jeśli puczyści w Nigrze utrzymają władze, to Europa będzie miała znacznie ograniczone narzędzia, by zarządzać migracją w Sahelu. ©℗