Putin oferuje państwom położonym na kontynencie afrykańskim darmowe zboże. Ale otrzymają je tylko ci, którzy wspierają Moskwę w wojnie przeciwko Ukrainie.

Podczas szczytu Rosja–Afryka prezydent Władimir Putin chciał pokazać, że Moskwa – mimo izolacji na arenie międzynarodowej i zachodnich sankcji – wciąż jest światowym mocarstwem. Ale przez przywódców państw afrykańskich został zignorowany. Do Rosji przyleciało wyłącznie 17 głów państw, choć jeszcze cztery lata temu, kiedy wydarzenie zorganizowano po raz pierwszy, było ich ponad 40. W tym roku zabrakło przedstawicieli jednych z największych afrykańskich gospodarek: Nigerii, Kenii czy Kongo.

Zachód mówi „nie”

Doktor Jędrzej Czerep z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych tłumaczy w rozmowie z DGP, że Moskwa chce, by Afryka przyjęła rolę listka figowego i pomogła Rosji utrzymać iluzję, że po 24 lutego 2022 r. nic się nie zmieniło. – Wiele z tamtejszych państw nie ma ochoty grać w tę grę – mówi. Podkreślał, że Zachód – zwłaszcza Stany Zjednoczone – naciskał na polityków, by do Petersburga się nie wybierali. – Część tym naciskom uległa – podkreśla Czerep.

Wskazywał na to również rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Zapytany o niską liczbę uczestników obwinił Zachód o „wywieranie presji na kraje afrykańskie w celu uniemożliwienia im aktywnego uczestnictwa w forum”.

Ale konferencja odbyła się niecałe dwa tygodnie po ogłoszeniu przez Rosję decyzji o wycofaniu z porozumień zbożowych, dzięki którym latem ubiegłego roku Ukraina wznowiła eksport towarów rolno-spożywczych przez Morze Czarne. Pierwszego dnia szczytu rosyjski przywódca stwierdził, że Moskwa będzie w stanie zastąpić ukraińskie dostawy swoimi produktami. – W nadchodzących miesiącach dostarczymy do Burkina Faso, Zimbabwe, Mali, Somalii, Republiki Środkowoafrykańskiej i Erytrei od 25 do 50 tys. t zboża. Całkowicie bezpłatnie – powiedział Putin. To nagroda za sprzymierzanie się z Rosjanami. Kraje te wstrzymywały się dotychczas od krytyki działań rosyjskiej armii i wspierały Kreml na forum ONZ.

To jedyne kryterium. Bo Putinowi na walce z kryzysem głodu w Afryce nie zależy. Państwa takie jak Sudan, gdzie według Światowego Programu Żywnościowego zagrożonych głodem jest ok. 40 proc. społeczeństwa, zostały wykluczone z listy odbiorców rosyjskiego zboża. Otrzymają je za to kraje, które przyznają, że darmowe dostawy nie są im potrzebne. – Jesteśmy wdzięczni, ale nie mamy żadnego deficytu zboża. Jesteśmy zabezpieczeni żywnościowo – komentował w Petersburgu prezydent Zimbabwe Emmerson Mnangagwa.

Zbudować odpowiednią narrację

Sekretarz generalny ONZ António Guterres przekonuje, że „darowizny dla wybranych krajów” nie zniwelują negatywnego wpływu, jaki na rynek żywnościowy miała decyzja Moskwy o wycofaniu z porozumień zbożowych. Na publiczną krytykę Kremla zdecydowało się jednak niewielu. „Decyzja Rosji o wycofaniu się z inicjatywy czarnomorskiej jest ciosem w globalne ceny żywności i nieproporcjonalnie wpływa na kraje Rogu Afryki, które mierzą się z suszą” – napisał na Twitterze Korir Sing’Oei, wysoki rangą urzędnik w ministerstwie spraw zagranicznych Kenii.

Moskwa buduje jednak narrację, zgodnie z którą porozumienia zbożowe, które zostały zawarte w celu walki z kryzysem głodu na globalnym Południu, przyniosły korzyści wyłącznie państwom Europy Zachodniej czy Chinom. Najwięcej, bo aż 43,6 proc. towarów transportowanych korytarzem zbożowym trafiło bowiem do krajów o wysokim dochodzie. I tylko 2,5 proc. do najbiedniejszych narodów. Ale – jak wyjaśniał w ubiegłym tygodniu na łamach DGP dyrektor regionalny International Rescue Committee w Afryce Wschodniej Shashwat Saraf – nawet jeśli odbiorcami ukraińskich towarów rolno-spożywczych są zamożne gospodarki, każda ilość zboża, która opuszcza ukraińskie porty, jest na wagę złota. – Jeśli te 33 mln t zostałyby w Ukrainie, Chiny musiałyby kupić je gdzie indziej – wskazywał. Umowy zbożowe pomogły także obniżyć światowe ceny żywności o ponad 23 proc. A po wycofaniu Moskwy z udziału w inicjatywie w lipcu tego roku ceny pszenicy na światowym rynku w jeden dzień wzrosły o 8 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) szacuje, że będą rosnąć dalej. – Wciąż analizujemy możliwe skutki działań Kremla, ale najpewniej odnotujemy wzrost cen od 10 do 15 proc. – komentował główny ekonomista MFW Pierre-Olivier Gourinchas. Dodawał, że „umowy zbożowe odegrały bardzo ważną rolę w zapewnieniu wystarczającej podaży zboża na świecie w ubiegłym roku”.

Pojawia się pytanie, czy państwa afrykańskie w narrację Kremla wierzą. Zdaniem analityka PISM na podatny grunt przede wszystkim trafia opowieść o tym, że Rosja dąży do zburzenia jednobiegunowego świata i budowy wielobiegunowej rzeczywistości. – Takiej, która wyniesie Afrykę na należne jej miejsce – opowiada. To właśnie na tej potrzebie bazował odbywający się w Petersburgu szczyt. „Konsekwentnie wspieraliśmy społeczeństwa afrykańskie w walce o wyzwolenie spod ucisku kolonialnego. Zapewniliśmy pomoc w rozwoju państwowości, wzmacnianiu suwerenności i zdolności obronnych. Zrobiliśmy wiele, by stworzyć trwałe podstawy dla tamtejszych gospodarek” – pisał Putin w artykule opublikowanym na stronie internetowej Kremla przed konferencją.

Ale – zdaniem Czerepa – argument ten jest skuteczny tylko wtedy, kiedy Rosja jest postrzegana za granicą jako silna i zwycięska. Państwo, które po wojnie będzie kształtować nowy porządek. Wciąż jest jednak wiele państw, które w tę obietnicę wierzą. Świadczy o tym choćby dążenie państw globalnego Południa do akcesji do bloku BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA). Wśród nich są m.in. Demokratyczna Republika Konga i Komory. ©℗