Rosyjskie władze ujawniają tajną do niedawna skalę państwowego wsparcia dla Grupy Wagnera.
Spółki Jewgienija Prigożyna otrzymały od państwa rosyjskiego 1,7 bln rubli (80 mld zł), w tym połowa przypadła Grupie Wagnera, a reszta – spółce Konkord, dostarczającej żywność armii i innym instytucjom państwowym. Takie informacje podał w niedzielę na antenie państwowego kanału Rossija 1 Dmitrij Kisielow, jeden z najważniejszych propagandystów pracujących na rzecz Kremla. Wcześniej fakt finansowania wagnerowców potwierdził Władimir Putin. Prezydent podczas ubiegłotygodniowego spotkania z wojskowymi powiedział, że grupa była w pełni finansowana z bud żetu, a w ciągu ostatniego roku otrzymała 86 mld rubli (4 mld zł).
Te słowa są o tyle istotne, że z punktu widzenia rosyjskiego prawa działalność prywatnych firm wojskowych jest nielegalna, więc wszyscy przedstawiciele Grupy Wagnera teoretycznie powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Co więcej, jeszcze przed dwoma laty Prigożyn groził pozwami dziennikarzom, którzy pisali, że „kucharz Putina” ma coś wspólnego z najemnikami, używanymi przez Rosję do wykonywania delikatnych i brutalnych zadań w Afryce, Syrii i na froncie ukraińskim.
Trolle Prigożyna w maju zmieniły front i zaczęły go atakować
Odkąd przed tygodniem wagnerowcy ruszyli na Moskwę, by – jak twierdził Prigożyn – doprowadzić do odwołania ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa sztabu generalnego gen. Walerija Gierasimowa, ich sytuacja znacząco się zmieniła. Prigożyn miał zostać zmuszony do banicji na Białoruś, a jego ludzie – postawieni przed wyborem: zawrzeć oficjalne kontrakty z armią, złożyć broń albo oddać się razem z dowódcą pod opiekę Alaksandra Łukaszenki. – Wątpię, żeby wielu wagnerowców wybrało Białoruś. To formacja nastawiona na zysk, a tego w Mińsku nie znajdzie – mówi przedstawiciel polskich władz zajmujący się sprawami bezpieczeństwa.
Jego zdaniem znaczna część zaciągnie się do regularnego wojska. To by przeczyło tezom stawianym przez Prigożyna, który dowodził, że ze względu na nieporządek panujący w armii kontrakt podpisze marginalna część wagnerowców. – Ci, którzy faktycznie wybiorą Białoruś, mogą przejąć odpowiedzialność za przerzucanie migrantów na polską granicę. To by oznaczało jeszcze większą brutalność wobec nich – dodaje nasz rozmówca.
W samej Rosji trwa tymczasem demontaż imperium biznesowego Prigożyna. Z fasady biurowca w Petersburgu, w którym mieściła się siedziba Grupy Wagnera, zniknęło jej logo. Rosyjskie „Agientstwo” zauważyło, że siatki trolli internetowych, stworzone przez Prigożyna, zaczęły go krytykować już w maju, gdy przybierał na sile jego konflikt z resortem obrony. Według niewymienionego z nazwiska analityka internetu spośród 15 tys. botów na kuratora Grupy Wagnera wciąż pracuje niecałe 10 proc. Rosyjscy dziennikarze piszą też, że holding medialny Patriot, stworzony przez Prigożyna, ulegnie likwidacji. Już w trakcie marszu na Moskwę serwisy z tej grupy, w tym agencja FAN, bardzo oszczędnie informowały o działaniach swojego właściciela. ©℗