Jewgienij Prigożyn od sobotniego wieczoru nie daje znaku życia. Mimo obietnic śledztwo w jego sprawie nie zostało na razie umorzone.

W niedzielę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapowiadał, że w zamian za zakończenie buntu postępowanie przeciwko wodzowi wagnerowców Jewgienijowi Prigożynowi zostanie umorzone, i dodawał, że gwarancją takiego rozwoju wydarzeń jest „słowo prezydenta”. Do wczoraj tak się jednak nie stało. Co więcej, od sobotniego wieczora, gdy kurator najemników z Grupy Wagnera w akompaniamencie oklasków tłumu opuszczał zajęty niecałą dobę wcześniej Rostów nad Donem, nie wiadomo, co się z nim stało. Mimo oficjalnej narracji propagandy o państwie, które poradziło sobie z zagrożeniem, da się przy tym wyłowić głosy sceptyczne. „Niezawisimaja gazieta” pisze, że „nie ma co liczyć na struktury siłowe przy powstrzymywaniu «maszerujących po sprawiedliwość»”, bo „siłowicy w warunkach smuty i niepewności mają skłonność do rozpływania się bez śladu”.

O tym, że śledczy Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) kontynuują śledztwo przeciwko Prigożynowi, powiadomił jako pierwszy „Kommiersant”. Później te doniesienia zostały sformalizowane, gdy identyczną informację, z powołaniem na źródło w prokuraturze generalnej, podała państwowa agencja RIA Nowosti. O ile państwowi propagandyści nie podali uzasadnienia, o tyle informator „Kommiersanta” miał stwierdzić, że dla umorzenia śledztwa „minęło zbyt mało czasu”. Sam Prigożyn zniknął, choć miał udać się na banicję na Białoruś do Alaksandra Łukaszenki, którego zdaniem Pieskowa „zna od 20 lat”. Jego ostatnie nagranie audio, które opublikowała w serwisie Telegram służba prasowa Prigożyna, pochodzi z soboty wieczorem i dotyczy „zawrócenia kolumn idących na Moskwę”. „Przesyła wszystkim pozdrowienia i odpowie na pytania, kiedy złapie normalny zasięg” – odpowiedzieli jego rzecznicy w niedzielne popołudnie na pytanie RTVI. Do zamknięcia tego wydania DGP Prigożyn najwyraźniej nie złapał normalnego zasięgu.

Inna sprawa, że od początku nieudanego buntu publicznie nie pojawili się także minister obrony Siergiej Szojgu i szef sztabu generalnego gen. Walerij Gierasimow, których dymisje były oficjalnym żądaniem Prigożyna. Kurator Grupy Wagnera oskarża ich o niekompetencję i niespełnianie obietnic związanych z dostawami amunicji na front ukraiński. Wczoraj resort obrony pokazał wprawdzie nagranie Szojgu z frontowego punktu dowodzenia, ale nie jest jasne, kiedy zostało ono wykonane. Politolog Igor Griecki mówił we wczorajszym wydaniu DGP, że elementem układu Putina z Prigożynem mogą być dymisje Szojgu i Gierasimowa, jednak Kreml postara się je odwlec, by uniknąć wrażenia, że robi cokolwiek pod dyktando buntownika. Zbliżony do Kremla technolog polityczny Siergiej Markow napisał na Telegramie, że następcą Szojgu może zostać obecny gubernator obwodu tulskiego Aleksiej Diumin, dawniej przez wiele lat odpowiadający za ochronę osobistą prezydenta Władimira Putina. Szojgu miałby zaś zostać przesunięty na inne ważne stanowisko, zgodnie z zasadą, że swoich się nie porzuca, o której mówił nam także Griecki.

Rosja tymczasem likwiduje inne skutki sobotniego buntu. W obwodzie lipieckim asfaltowano drogi, rozkopane w ramach próby powstrzymania marszu wagnerowców na stolicę. W Woroneżu przez 12 godzin gaszono pożar składu paliw, który rosyjska armia zbombardowała, by odciąć wagnerowców od benzyny. Mer Rostowa nad Donem Aleksiej Łogwinienko zapowiedział, że służbom komunalnym wystarczą dwie doby, by wyremontować nawierzchnię uszkodzoną przez czołgi Prigożyna podczas zajęcia miasta. Więcej czasu zajmie remont uszkodzonego wjazdu do cyrku, w którym znajduje się siedziba sztabu Południowego Okręgu Wojskowego. Czołg, który utkwił w bramie, stał się jedną z ikon buntu. W Moskwie i obwodzie moskiewskim odwołano wczoraj reżim operacji kontrterrorystycznej, ale nie zdążono z odwołaniem dnia wolnego od pracy, który miał w poniedziałek pomóc w ochronie bezpieczeństwa mieszkańców stolicy. Bale absolwenta przeniesiono na 1 lipca. Mer Moskwy Siergiej Sobianin podziękował moskwianom za „spokój i zrozumienie”, choć opozycja zwraca uwagę, że rzeczony spokój przejawiał się także w braku manifestacji w obronie Putina, który zgodnie z oficjalnymi sondażami ma się przecież cieszyć 80-proc. popularnością.

W parlamencie tymczasem znów pojawiły głosy, że należałoby uregulować status prywatnych firm wojskowych. Formalnie Grupa Wagnera nie była nigdzie zarejestrowana i działała w prawnej szarej strefie. Status takich firm nigdy nie został uregulowany ze względu na spory między służbami wojskowymi a cywilnymi o to, kto miałby je kontrolować. O tym, że taka ustawa jest potrzebna, powiedział „Wiedomostiom” Andriej Kartapołow, szef parlamentarnej komisji obrony. Polityk kremlowskiej Jednej Rosji dodał przy tym, że jest przeciwnikiem delegalizacji Grupy Wagnera. – Za co ją zakazywać? Adresatem wszystkich pytań jest jej kierownik. Iosif Wissarionowicz mawiał, że dzieci nie odpowiadają za rodziców. Kto wszczął bunt, ten powinien ponieść odpowiedzialność – powiedział Kartapołow i dodał, że rozwiązanie Grupy Wagnera byłoby „najlepszym prezentem dla NATO i Ukraińców”. Można się jednak spodziewać podporządkowania grupy armii. „W Rosji nie powinno być uzbrojonych ludzi lojalnych przede wszystkim wobec własnego dowódcy polowego” – pisze „Niezawisimaja gazieta”, związana z grupą technokratów wiceszefa administracji prezydenta Siergieja Kirijenki. Żądanie podpisania od 1 lipca przez najemników oficjalnych kontraktów z resortem obrony było jedną z przyczyn narastającego od wielu tygodni niezadowolenia Prigożyna. ©℗

Następcą Szojgu może zostać obecny gubernator obwodu tulskiego Aleksiej Diumin