Rosja zamierza pozyskać tysiące oryginalnych ukraińskich dokumentów tożsamości. W tym celu wykorzysta zbliżające się wybory.

ikona lupy />
Centrum wydawania rosyjskich dowodów w Chersoniu (zdjęcie sprzed wyzwolenia miasta) / Getty Images / fot. Stringer/Anadolu Agency via Getty Images

Aby kandydować albo nawet zasiąść w składzie komisji obwodowej podczas planowanych na 10 września wyborów lokalnych na terenach okupowanych, trzeba będzie oddać rosyjskiej policji ukraiński odpowiednik dowodu osobistego – takie przynajmniej wieści płyną z okupowanego Ługańska. Oryginalne dokumenty mogą zostać potem wykorzystane przez rosyjskie służby, np. do przeprowadzania operacji pod fałszywą flagą.

O procederze napisał Ołeksandr Biłokobylski z „Realnej hazety”, ługańskiego medium, które po rosyjskiej agresji w 2014 r. przeniosło redakcję do Charkowa. W dokumentach, które należy przedstawić, jeśli chce się aktywnie uczestniczyć w wyborach jako kandydat bądź członek komisji, widnieje „kopia zaświadczenia potwierdzającego przyjęcie oświadczenia o niechęci do pozostawania obywatelem Ukrainy”. Takie zaświadczenie można uzyskać w MSW pod warunkiem zdania paszportu obywatela Ukrainy, czyli odpowiednika dowodu osobistego (dokument uprawniający do wyjazdu z kraju jest określany mianem paszportu zagranicznego). Nie ma to nic wspólnego z faktycznym zrzeczeniem się obywatelstwa, ponieważ taką procedurę w sposób wiążący da się przeprowadzić wyłącznie w ramach ukraińskiego prawa. Stąd wniosek, że Moskwie chodzi nie tyle o zmniejszenie liczby mieszkańców posiadających obywatelstwo Ukrainy, ile o pozyskanie oryginalnych dokumentów tożsamości. Osoba, która odda swój dokument MSW, teoretycznie będzie mogła wyrobić sobie nowy dowód w ukraińskim urzędzie.

Na razie trwa rekrutacja kandydatów chętnych do startu w majowych prawyborach na kandydatów kremlowskiej Jednej Rosji do organów władzy lokalnej w anektowanym obwodzie ługańskim (według rosyjskiego prawa określanym mianem Ługańskiej Republiki Ludowej). Organizowanie takich prawyborów to imitujący „prawdziwą demokrację” sposób doboru kadr partyjnych dla regionalnych ośrodków Jednej Rosji, wymyślony przez Siergieja Kirijenkę, wiceszefa administracji prezydenta Władimira Putina, odpowiedzialnego za integrację obszarów okupowanych z Rosją. „Realna hazeta” opublikowała oświadczenie o zamiarze zrzeczenia się obywatelstwa Ukrainy podpisane przez Wiktora Andrejewa, w czasach ukraińskich stojącego na czele miejskiego przedsiębiorstwa ciepłowniczego. Ale jest też inny dokument. Rodion Myrosznyk, doradca nominalnego przywódcy ŁRL w latach poprzedzających aneksję, a po uznaniu pseudorepubliki przez Rosję jej ambasador w Moskwie, zadeklarował, że nie może oddać swojego dowodu tożsamości „w związku z jego utratą”.

Dokumenty ukraińskie są wciąż uznawane na Zachodzie, tymczasem dokumenty wystawione przez Rosję na terenach okupowanych nie są uznawane od czasu aneksji Krymu. Dlatego tradycyjnie mieszkańcy obszarów zajętych, mimo przyjmowania rosyjskiego obywatelstwa, zachowywali zarazem dokumenty ukraińskie. To na nie w Polsce i innych państwach Europy osoby powiązane z okupantami rejestrowali firmy zajmujące się handlem węglem. Przed rozpoczęciem inwazji Kijów sprzyjał zachowywaniu paszportów, tworząc specjalne urzędy rozmieszczone niedaleko linii rozgraniczenia, gdzie w łatwy sposób można było złożyć wniosek o nowy dokument. Co więcej, Rosja nie oczekiwała zwykle zdawania starych paszportów (choć zdarzało się i tak). Po aneksji Krymu w 2014 r., aby uzyskać rosyjski dokument, wystarczyło przedstawić do wglądu ważny dowód ukraiński z wpisanym krymskim adresem zameldowania. Rosyjskie prawo pozwala na posiadanie obcego obywatelstwa pod warunkiem jego zadeklarowania. Jego niespełnienie może oznaczać grzywnę w wysokości 200 tys. rubli (10 tys. zł) albo do 400 godzin prac społecznych.

Ukraińskie władze podkreślają, że według prawa międzynarodowego przymusowa paszportyzacja mieszkańców terytoriów okupowanych stanowi zbrodnię wojenną. Na Krymie za odmowę przyjęcia dokumentu groziła utrata prawa do zasiłków czy zwolnienie z pracy w budżetówce. Przed rozpoczęciem inwazji władze w Kijowie informowały o 2,5 mln rozdanych paszportów rosyjskich na Krymie i 400 tys. w okupowanych części Donbasu. Władze rosyjskie dodają do tej liczby ponad 300 tys. Ukraińców z obszarów zajętych po 24 lutego. Tych liczb nie da się jednak niezależnie zweryfikować. Biłokobylski pisze, że na terenie obwodu ługańskiego władze okupacyjne zobowiązały kierowników przedsiębiorstw i urzędów do regularnego meldowania, kto z ich pracowników nie złożył wniosku o obywatelstwo. Według „Realnej hazety” mieszkańcy tych terenów są też przy okazji formalnie dzieleni na trzy kategorie: lojalnych, neutralnych i opozycyjnych. ©℗