Obecna przyjaźń Moskwy z Pekinem układa się tak, jak spotkania Mao z liderami ZSRR. Miłe bywały one tylko przez chwilę, po czym silniejszy próbował zagarnąć wszystkie korzyści.

Trwający trzy dni niedawny pobyt prezydenta Xi Jinpinga w Moskwie pokazał światu, że ChRL nie zamierza pozostawić Rosji samej. Jednak skala wsparcia okazanego przez Pekin wygląda na ograniczoną. Prezydent Władimir Putin doczekał się jedynie deklaracji o zacieśnianiu współpracy gospodarczej i technologicznej. Natomiast Rosja zgodziła się przejść na rozliczenia w juanach nie tylko z Państwem Środka, lecz także z innymi partnerami handlowymi. Do tego przystała na powstanie wspólnej spółki, mającej zajmować się eksploatacją szlaku morskiego z Morza Beringa na północny Atlantyk, choć jeszcze do niedawna Kreml chciał zachować dla siebie monopol na korzystanie z Północnej Drogi Morskiej. Jednocześnie Xi nie wyraził nawet zgody na budowę Siły Syberii 2, mimo że Putin od kilku lat zabiega o to, żeby oba państwa połączył kolejny gazociąg. O dostawach broni i amunicji dla rosyjskiej armii walczącej w Ukrainie nie było mowy. Za to Xi publicznie okazał gospodarzowi protekcjonalną uprzejmość, życząc mu, żeby w nadchodzących wyborach prezydenckich zdobył poparcie narodu. Czym udowodnił, że utrzymuje przewagę nawet na polu poczucia humoru.

Wprawdzie Putin zadbał o to, żeby spotkanie wyglądało na negocjacje równych sobie partnerów, lecz nikt nie miał złudzeń, kto tu jest seniorem, a kto wasalem. Pekin doczekał się czasów, o których gorąco marzył Mao Zedong. Zdominowanie Rosji przez Chiny znalazło się na wyciągnięcie ręki.

Jak się wprosić do Moskwy

Choć wojna domowa w Państwie Środka trwała ponad 20 lat, to Józef Stalin nie udzielił znaczącej pomocy liderowi tamtejszych komunistów. Za to próbował w KPCh zainicjować przewrót, po którym Mao na stanowisku przewodniczącego zastąpiłby ktoś bardziej uległy wobec Moskwy. Lider ZSRR słusznie obawiał się, że jeśli Mao wygra, to, władając najludniejszym państwem świata, może próbować rzucić wyzwanie Kremlowi. A następnie odebrać Moskwie przewodnią rolę wśród krajów rządzonych przez komunistów.

Doszło do tego, że Moskwa podczas II wojny światowej zaczęła wspierać wroga KPCh, nacjonalistów z Kuomintangu, robiąc to wspólnie z USA. W zamian prezydent Franklin D. Roosevelt zrewanżował się Stalinowi w Jałcie zgodą na przyłączenie do ZSRR ziem, które carska Rosja utraciła podczas wojny z Japonią 40 lat wcześniej. Ukoronowaniem tej polityki Stalina stał się podpisany w sierpniu 1945 r. traktat sojuszniczy zawarty przez władze sowieckie i Czang Kaj-szeka. „Moskwa uznała nacjonalistów jako prawowity rząd Republiki Chińskiej, a zarazem uzyskała potwierdzenie ustępstw zapowiadanych przez Roosevelta” – pisze Jonathan Fenby w książce „Chiny. Upadek i narodziny wielkiej potęgi”.

Tymczasem wojnę domową w Państwie Środka wbrew planom wielkich mocarstw zaczęli wygrywać komuniści. Jednocześnie Mao dobijał się o audiencję na Kremlu, ale Stalin nie chciał się zgodzić. Na prośbę przesłaną w 1947 r. odpisał, iż przywódca KPCh „powinien siedzieć w Chinach do końca wojny”. Jak zauważa Torbjørn Færøvik w książce „Mao. Cesarstwo cierpienia”, przewodniczący „nie był zadowolony z tej odpowiedzi”. Stalin nieco uprzejmiej odpisał mu w styczniu 1949 r. Tym razem odmawiał, bo uważał, że „wyprawa do Moskwy w tych warunkach będzie wykorzystana przez naszych wrogów do zdyskredytowania Komunistycznej Partii Chin i wysuwania sugestii, że nie jest ona niezależna, lecz uzależniona od Moskwy, co naturalnie byłoby niewygodne zarówno dla KPCh, jak i dla ZSRR”.

Jednak Mao Zedong wciąż się upierał, zaś jego znaczenie rosło, bo w połowie 1949 r. stało się oczywiste, iż pokona wojska Czanga. Wówczas Stalin nie miał już wyjścia i musiał wystosować oficjalne zaproszenie, z którego Mao skwapliwie skorzystał. „Dla przewodniczącego była to pierwsza w życiu wyprawa za granicę. W trakcie długiej podróży koleją wykazywał objawy nerwowości, mające niekiedy przełożenie na samopoczucie fizyczne” – opisuje Fenby. „Czekało go spotkanie z człowiekiem, który przewyższał go zakresem władzy. W trakcie postoju w Swierdłowsku (obecnie Jekaterynburg) przestępował z nogi na nogę na peronie, a jego blada jak płótno twarz spływała potem” – dodaje.

Mao pragnął doprowadzić od zerwania ZSRR z Kuomintangiem. To zaś stawało się coraz bardziej realne, bo Kremlowi przeciwstawiła się otwarcie Jugosławia pod przywództwem Tity, i Stalin zaczął się obawiać, iż komunistyczne Chiny będą kolejne. Józef Wissarionowicz musiał zatem choć trochę zmienić swe podejście do wodza KPCh i spróbować z nim porozmawiać.

Przyszywany brat Stalina

„16 grudnia 1949 r. na Kremlu przygotowano wspaniałą ceremonię, podczas której ustawieni w szeregu członkowie radzieckiego Biura Politycznego powitali chińskiego przybysza. Pięć dni później Mao Zedong w charakterze gościa honorowego wziął udział w uroczystych obchodach siedemdziesiątych urodzin Stalina” – relacjonuje Fenby. „Potem atmosfera stanowczo oziębła” – uzupełnia. Mao został wywieziony do daczy Stalina pod Moskwą, a co więcej, gospodarz odwołał umówione spotkanie, a gdy przewodniczący KPCh dzwonił na Kreml, ten nie odbierał telefonu. „Wypełniam tu tylko trzy zadania. Pierwszym jest jedzenie, drugim jest spanie, trzecim jest sranie” – skarżył się swoim towarzyszom Mao. Jego cierpliwość została wystawiona na wielką próbę, gdy zamiast na spotkanie ze Stalinem zabrano go na wycieczkę do Leningradu (Petersburg).

Mimo to nie poddawał się i odmawiał powrotu do domu. Wreszcie 2 stycznia 1950 r. gospodarz się ugiął i przekazał wiadomość, iż godzi się na negocjowanie oficjalnego porozumienia o współpracy. Zezwolił też na wjazd do ZSRR przetrzymywanego od trzech tygodni na granicy najbliższego współpracownika Mao premiera Zhou Enlaia. „Negocjacje ciągnęły się sześć tygodni. 14 lutego w obecności przywódców Związku Radzieckiego i Chińskiej Republiki Ludowej ostatecznie podpisano Traktat o Przyjaźni, Przymierzu i Wzajemnej Współpracy” – opisuje Fenby. Porozumienie obejmowało sojusz wojskowy i obietnicę udzielenia Pekinowi pożyczki w wysokości 300 mln dol. Wypłacano ją potem w transzach przez pięć lat, znacznie zmniejszając z powodu wymyślonych przez Stalina chińskich długów.

Jednak w oczach świata dwa ogromne państwa rządzone przez komunistów stały się sojusznikami. Wynikało to z braku wiedzy o szczegółach ich relacji. Te zaś Stalin ułożył tak, by przypominały kolonialną eksploatację Chin. W zamian za obietnicę zbudowania 50 kombinatów przemysłowych Pekin zgodził się uznać, iż Mandżuria i Sinciang pozostają w sowieckiej strefie wpływów. „Dodatkowo przez 14 lat Związek Radziecki miał otrzymywać «nadwyżki» chińskiej produkcji cyny, wolframu i antymonu, co w praktyce uniemożliwiało Chinom pozyskiwanie obcej waluty dzięki eksportowi minerałów gdzie indziej” – podkreśla Fenby. Przysłani z ZSRR specjaliści i inżynierowie otrzymali prawo do bardzo wysokich pensji oraz byli nietykalni. Utrzymywano to w tajemnicy przed Chińczykami, bo obawiano się skojarzeń z białymi kolonistami, którzy zajmowali się rozgrabieniem Państwa Środka zaledwie pół wieku wcześniej.

Ale Mao przełknął bez sprzeciwu i to upokorzenie. Jego kraj wprawdzie imponował ogromem i liczbą ludności, lecz wojna domowa oraz japońska okupacja kompletnie go spustoszyły. Zaś w Tajwanie, pod osłoną Amerykanów, przyczaili się pokonani zwolennicy Kuomintangu. Pekin bardzo potrzebował wtedy potężnego sojusznika.

Odwracanie ról

Gdy umarł Stalin, Mao Zedong nie miał ochoty na podróż do Moskwy, by wziąć udział w uroczystości pogrzebowej. Wolał urządzić alternatywną 9 marca 1953 r. w Pekinie, zwożąc na nią ok. 0,5 mln ludzi. „Zostali oni dokładnie przeszkoleni, wydano surowe zakazy, m.in. zabroniono się śmiać. Nad placem unosiła się trybuna, zbudowana w ciągu 24 godzin, z ogromnym portretem Stalina. Mao, a za nim całe kierownictwo partii, położył przed nim wieniec kwiatów, a następnie złożył głęboki ukłon” – opisuje w opracowaniu „Rozłam radziecko-chiński” Michał Lubina.

Zmarły tyran najwyraźniej cieszył się szacunkiem przewodniczącego KPCh, który potem wielokrotnie udowadniał, iż w niczym mu nie ustępował. Podobnego respektu wobec następców Stalina już nie odczuwał. Co więcej Mao zamierzał przejąć rolę przywódcy całego obozu państw komunistycznych. Sytuację ułatwiała mu słaba pozycja w Biurze Politycznym Nikity Chruszczowa. Wprawdzie pokonał on w walce o władzę Ławrientija Berię, lecz partyjni koledzy spiskowali przeciwko niemu. Szukał on więc wsparcia Pekinu.

„Jesienią 1954 r. Chruszczow, już jako nowy przywódca radziecki, swą pierwszą podróż zagraniczną odbył właśnie do Chin; zrzekł się wówczas sowieckich przywilejów wywalczonych przez Stalina: oddał Chinom Port Artur, przekazał pod całkowite zarządzanie Kolej Changchuńską, a także zrzekł się na rzecz ChRL udziałów we wszystkich mieszanych spółkach radziecko-chińskich na terenie Państwa Środka” – wylicza Lubina. Z początkiem nowego roku doszło nawet do tego, że minister spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesław Mołotow ogłosił ChRL „współprzywódcą światowego ruchu komunistycznego”. W zamian za współpracę Moskwa dobrowolnie dzieliła się rolą, na którą Stalin utrzymywał bezwzględny monopol.

Mao nie pokazywał, że docenia te gesty. Kiedy Chruszczow na XX Zjeździe KPZR w 1956 r. wygłosił referat, potępiający kult Stalina oraz jego zbrodnie, przewodniczący ChRL okazał niezadowolenie. „W następnych tygodniach sowiecki ambasador w Pekinie Pawieł Judin był ciągle wzywany na dywanik do Zhongnanhai (rezydencji Mao w cesarskim Zakazanym Mieście – red.)” – pisze Torbjørn Færøvik. Chiński przywódca osobiście karcił dyplomatę za szkalowanie Stalina, będącego „wielkim marksistą oraz dobrym i szczerym rewolucjonistą”.

Zaś w październiku 1956 r. Mao, na wieść o groźbach Moskwy wobec Polski, w której partyjni reformatorzy do władzy chcieli wynieść Gomułkę, zareagował jeszcze ostrzej. Jak zapamiętał redaktor naczelny dziennika „Renmin Ribao” Wu Lengxi, przewodniczący przyjął ambasadora Judina, swobodnie leżąc w łożu, ubrany tylko w piżamę, ale „mówił ostro, stanowczo i powtarzał. Judin był bardzo zdenerwowany, pocił się i wiercił na krześle”. „Proszę, abyście natychmiast przekazali Chruszczowowi, że jeśli Związek Radziecki użyje wojska, to my udzielimy poparcia Polakom przeciwko wam oraz opublikujemy komunikat piętnujący waszą zbrojną interwencję w Polsce” – miał oświadczyć Mao, dorzucając jeszcze kilka innych gróźb.

Choć radzieckie wojska maszerowały na Warszawę, to ostatecznie Chruszczow na zbrojną pacyfikację zbuntowanego kraju się nie zdecydował. Gomułka stanął więc na czele PZPR, zaś przewodniczący Mao poczuł się jeszcze pewniej.

Kto jest ważniejszy w obozie

„Idąc za ciosem, Pekin zaczął żądać od Moskwy udostępnienia technologii atomowej. Odniosło to skutek: Chruszczow dostarczył Chinom urządzenia konieczne do budowy bomby, zgodził się przeszkolić chińskich naukowców, a także obiecał pomóc w stworzeniu przemysłu atomowego” – pisze Lubina. W rewanżu Mao poparł genseka w rozprawie z członkami Biura Politycznego, którzy próbowali odebrać mu władzę w 1957 r. Chruszczow, pozbywszy się spiskowców, zaprosił chińskiego przywódcę do Moskwy na Pierwszą Światową Naradę Partii Komunistycznych i Robotniczych. Po czym bardzo tego żałował.

Przewodniczący zachowywał się inaczej niż siedem lat wcześniej, choć ugoszczono go po królewsku i jako jedynego spośród gości zakwaterowano na Kremlu. Kiedy tylko zaczęła się konferencja, Mao „zaszokował i przeraził wszystkich jej uczestników swoim przemówieniem, całkowicie zaprzeczającym głównej myśli Narady i głównej linii radzieckiej polityki, jaką było pokojowe współistnienie ze światem kapitalistycznym oraz wyciszanie konfliktów i napięć międzynarodowych” – pisze Lubina. Wszystko, co mówił Chruszczow, przewodniczący zanegował. A na koniec zaproponował militarną konfrontację z Zachodem, nawet jeśli miałaby się przerodzić w wojnę atomową. Już nikt nie miał wątpliwości, że chiński przywódca zamierza powalczyć o pozycję lidera komunistycznego świata.

Nawet otwarte rzucenie wyzwania nie zmieniło uległej postawy Kremla. Związek Radziecki tak bardzo chciał utrzymać dobre relacje z Chinami, że afrontu starano się nie zauważyć. Tymczasem Mao wspinał się na kolejne szczyty bezczelności. Zaraz po Światowej Naradzie zaczął się domagać od Chruszczowa udostępnienia planów konstrukcyjnych okrętów podwodnych oraz bojowych jednostek nawodnych, żeby Państwo Środka mogło szybko zacząć budować własne. Tym razem nie poszło mu już tak łatwo, bo przywódca ZSRR w odpowiedzi zaproponował stworzenie wspólnej radziecko-chińskiej floty. To z kolei zirytowało przewodniczącego. Chcąc rozładować napięcie, Chruszczow wybrał się w lipcu 1958 r. do Pekinu. Jechał tam bardzo pewny siebie. Związek Radziecki umieścił wcześniej na orbicie okołoziemskiej pierwszego sztucznego satelitę. Pojawienie się Sputnika wywołało popłoch w USA, a cały świat zaczął się spodziewać, iż dysponując międzykontynentalnymi rakietami z głowicami jądrowymi, Moskwa zdominuje Zachód.

Nie panikował tylko Mao. Gościa potraktował gorzej, niż sam został potraktowany przez Stalina. Radziecką delegację zakwaterowano poza Pekinem w budynku bez klimatyzacji, za to pełnym różnego rodzaju insektów. Acz i tak bardziej upokarzająca okazała się propozycja wspólnej kąpieli w basenie, bo przewodniczący KPCh dobrze wiedział, iż lider ZSRR nie potrafi pływać. Chruszczow w akcie desperacji założył koło ratunkowe i wskoczył do wody, co wyglądało żałośnie. Na tym seria przykrych niespodzianek się nie skończyła. Korzystając z okazji, Mao spróbował bowiem uwikłać Związek Radziecki w zbrojny konflikt ze Stanami Zjednoczonymi.

Wróg lepszy od przyjaciela

„Być może sprowokujemy Stany Zjednoczone do zrzucenia bomby atomowej na Fujian. Może dziesięć czy dwadzieścia milionów osób zginie (…). Zobaczymy, co wtedy powie Chruszczow” – oznajmił Mao podczas rozmowy ze swoim zaufanym lekarzem Li Zhisui. Nieco wcześniej radziecki przywódca bardzo zirytował przewodniczącego, domagając się, by ów publicznie obiecał, iż nie zaatakuje Tajwanu. „Trzy tygodnie później lotnictwo Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przystąpiło do zmasowanego bombardowania kontrolowanego przez nacjonalistów Czang Kaj-szeka archipelagu Jinmen” – pisze Fenby. „W odpowiedzi prezydent Stanów Zjednoczonych Eisenhower oświadczył, że Ameryka prędzej podejmie walkę, aniżeli pozwoli Chińskiej Republice Ludowej przejąć kontrolę nad wysepkami” – dodaje.

Wobec miażdżącej przewagi marynarki wojennej USA Mao nie podjął próby inwazji. Jednocześnie Chruszczow zupełnie nie palił się do konfrontacji ze Stanami. Wprawił tym Mao w konfuzję. Pekin wystosował więc pod adresem Waszyngtonu ponad 400 „poważnych ostrzeżeń”, z których nic nie wynikało i z czasem zaczęły one bawić wszystkich obserwatorów konfliktu. Tymczasem cierpliwość Chruszczowa się wyczerpywała. Najpierw zaczął publicznie krytykować chińską politykę „wielkiego skoku” dewastującą gospodarkę Państwa Środka. Następnie dodał do tego ganienie Pekinu za sposób okupacji Tybetu oraz wzniecenie konfliktu granicznego z Indiami. W końcu oznajmił, że wbrew wcześniejszym obietnicom Związek Radziecki nie przekaże Państwu Środka gotowej do użycia broni atomowej.

Zdecydował się jednak w lutym 1959 r. na jeszcze jedną podróż do Chin. „Wizyta ta (...) w niczym nie poprawiła relacji obu krajów; odbyła się w atmosferze, przy której poprzednia mogła się wydać sielanką” – podkreśla Lubina. Obaj przywódcy obrzucali się epitetami. Chruszczow naśmiewał się z przewodniczącego, iż jest „Buddą, który wyciąga sobie teorie z nosa”. Mao nazywał przywódcę ZSRR „błaznem śpiewającym psalmy” i „pośmiewiskiem świata”.

W ciągu kilku miesięcy Kreml uciął swą pomoc militarną, techniczną i ekonomiczną dla Państwa Środka. Pekin z kolei ogłosił, że centrum światowej rewolucji przenosi się ze Związku Radzieckiego do Chin. Oba państwa wszczęły więc rywalizację o wpływ w krajach rządzonych przez komunistów. Zaostrzała się ona z każdym rokiem, a obalenie Chruszczowa i przejęcie władzy na Kremlu przez Leonida Breżniewa w 1964 r. niczego nie zmieniły. Przeciwnie, bo Mao zaczął testować nowego genseka, wysuwając roszczenia wobec Moskwy o 1,5 mln km kw. ziem, które odebrała Chinom w XIX w.

Z każdym rokiem Chińczycy prowokowali coraz więcej incydentów granicznych, aż w styczniu 1969 r. spróbowali zająć wyspę na rzece Ussuri. Przez następne trzy miesiące toczyły się w spornym rejonie walki. Mao spasował, gdy Armia Radziecka przeniosła je na terytorium Chin, zadając przeciwnikowi ciężkie straty za sprawą zmasowanego ostrzału artyleryjskiego. Po tej nauczce już dwa lata później przywódca KPCh zgodził się na przybycie do Pekinu sekretarza stanu USA Henry'ego Kissingera. Tak otwierając się na propozycję Waszyngtonu, by zamiast udawać, że komunistyczne kraje muszą żyć w przyjaźni, wejść w pakt ze Stanami Zjednoczonymi, wymierzony w ZSRR. Bo wprawdzie Mao nazywał Amerykanów „imperialistami” i „barbarzyńcami”, obiecując nawet, iż kiedyś ich miasta spłoną, lecz Rosjan, po swoich wizytach w Moskwie, nie cierpiał jeszcze bardziej. ©℗