W 2022 r. tylko 7 z 30 państw członkowskich wydało co najmniej 2 proc. PKB na obronność. Nominalnie środków było więcej niż rok wcześniej, ale przeliczając na PKB – mniej.
– Ósmy rok z rzędu sojusznicy zwiększyli swoje wydatki na obronność – ogłosił wczoraj Jens Stoltenberg podczas prezentacji rocznego raportu Sojuszu Północnoatlantykiego za 2022 r. – Zakładam, że na lipcowym szczycie w Wilnie przyjmiemy bardziej ambitne cele, jeśli chodzi o wydatki. I że 2 proc. to będzie minimum. Ale o tym zdecyduje 30 krajów członkowskich. Będę lobbował za bardziej ambitnym celem – podkreślał sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego i dodawał, że do 2014 r. większość członków zmniejszało swoje wydatki na obronność, ale ten trend się odwrócił.
Jednak mimo że w 2022 r. sumarycznie wydatki wszystkich krajów Sojuszu wzrosły o ponad 20 mld dol. do 1175 mld dol., to jednak przeliczając na PKB, nastąpił niewielki spadek z 2,6 proc. do 2,58 proc. PKB. Trzeba jednak pamiętać, że z tej sumy ponad 820 mld dol. wydały Stany Zjednoczone, co stanowiło 3,46 proc. amerykańskiego PKB. Europejscy sojusznicy wydają znacznie mniej.
Według szacunków za 2022 r. tylko siedem z 30 krajów doszło do zalecanego przez NATO poziomu 2 proc. PKB. Były to Grecja, Stany Zjednoczone, Polska, Wielka Brytania, Estonia, Litwa i Łotwa. Szacunki mówią, że wydatki Polski wzrosły z 2,22 proc. do 2,42 proc. PKB. Kolejne kraje – Francja i Chorwacja – były dosyć blisko granicy 2 proc. Tak o wydatkach wypowiadał się Stoltenberg: – Idziemy w dobrą stronę. Ale nie tak szybko, jak powinniśmy. Musimy robić więcej i szybciej – dodawał sekretarz.
Co poza zwiększaniem wydatków?
Oprócz jeszcze większej presji na dalsze zwiększanie wydatków w najbliższych miesiącach w Sojuszu dojdzie do kilku innych ważnych zmian. Choć Finlandia i Szwecja swoje dokumenty akcesyjne złożyły już pod koniec maja ubiegłego roku, do dziś nie zakończyła się ratyfikacja tych umów przez 30 krajów członkowskich. Blokującymi do tej pory były Turcja i Węgry. Jednak w piątek prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan na konferencji prasowej zapowiedział, że da zielone światło dla członkostwa Finlandii, a węgierski parlament ma głosować nad tą kwestią w najbliższy poniedziałek. I choć warto pamiętać, że Węgrzy to głosowanie już kilkukrotnie przekładali, prawdopodobnie jeszcze przed lipcowym szczytem NATO w Wilnie Sojusz będzie liczył co najmniej 31 członków.
– Z zadowoleniem przyjmujemy postępy poczynione obecnie w finalizacji ratyfikacji przez Finlandię i będziemy nadal ciężko pracować. Najwyższym priorytetem będzie zapewnienie, aby w najbliższej przyszłości również Szwecja stała się pełnoprawnym członkiem – zapowiedział w poniedziałek Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu. W tym wypadku sprawa rozbija się o Kurdów – Ankara zarzuca Sztokholmowi ich wspieranie i domaga się ekstradycji co najmniej kilkudziesięciu działaczy kurdyjskich. Tymczasem jest to decyzja szwedzkich sądów, na które rząd ma wpływ bardzo ograniczony. Trudno wyrokować, kiedy to się zakończy. Być może po wyborach w Turcji, które zaplanowano na 14 maja, sytuacja się nieco zmieni.
Nowy model sił
Kolejnym ważnym obszarem, nad którym toczą się obecnie prace w Sojuszu, jest opracowanie nowego modelu sił. Obecnie NATO ma siły odpowiedzi (NATO Response Force), na które składa się 40 tys. żołnierzy z poszczególnych krajów członkowskich, a jego szpicę, czyli siły gotowe do użycia w ciągu kilku dni, stanowi ok. 12 tys. żołnierzy, w 2023 r. pod dowództwem Niemiec. Jednak na ostatnim szczycie NATO, latem ubiegłego roku w Madrycie, Stoltenberg zapowiedział, że NRF mają wzrosnąć z 40 tys. do 300 tys. Nie wiadomo, jaki będzie harmonogram tego przedsięwzięcia. Trwają również rozmowy na temat dalszego wzmacniania wschodniej flanki – obecnie w ośmiu krajach stacjonują batalionowe grupy bojowe, część z nich ma być wzmocniona do poziomu brygady (ok. 4–5 tys. żołnierzy), ale między sojusznikami są rozbieżności co do tego, jak to ma wyglądać w praktyce. – NATO wraca do korzeni. Podstawą będzie obrona kolektywna czy bronienie własnego terytorium, ale na pewno nie zapomni się o dorobku ostatnich 30 lat – potrzebie zwalczania terroryzmu i zagrożeń hybrydowych. Jednak ten akcent mocno się przesunął na obronę zbiorową, z tym wiąże się nowa struktura sił, która jest właśnie dopracowywana – tłumaczy dr Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Między- narodowych.
Szczyt w Wilnie najpewniej będzie ostatnim, któremu przewodził będzie sekretarz Jens Stoltenberg, jesienią stery Sojuszu przejmie kolejny sekretarz. Jeszcze nie jest ustalone, kto nim zostanie. ©℗