Wojna w Ukrainie pogłębiła w Europie kryzys energetyczny.
Rosja, która dostarczała na Stary Kontynent znaczące ilości gazu, węgla i ropy, w jednej chwili straciła status wiarygodnego kontrahenta. Koncerny, działając pod presją, w krótkim czasie musiały przestawić się na import surowców z innych, odleglejszych kierunków.

Orlen jeszcze przed wojną stawiał na dywersyfikację dostaw, rozumiejąc wyzwania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego. To ułatwiło koncernowi rezygnację z dostaw ropy rosyjskiej drogą morską, jak i paliw z tego kierunku od początku wojny w Ukrainie. Mimo tych wyzwań Polacy mieli zapewnione stabilne dostawy surowców..

Po dwóch bardzo trudnych latach, w których krwawe żniwo zbierała pandemia koronawirusa, wydawało się, że świat będzie mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. Jednak 24 lutego 2022 r. wybuchła wojna w Ukrainie. Rosyjskie wojska wkroczyły na teren innego kraju, rozpoczynając regularny konflikt zbrojny. Wywołało to kryzys geopolityczny i surowcowy.

Rosja już wcześniej, przez cały 2021 r., podbijała ceny gazu. Ożywienie popandemiczne, niskie temperatury zimą 2020–2021, opustoszałe magazyny gazu w Europie i duże zapotrzebowanie na gaz w Azji sprawiły, że popyt na błękitne paliwo mocno wzrósł. Gazprom realizował co prawda kontrakty długoterminowe, ale ograniczał sprzedaż spotową, co windowało ceny paliwa. Kolejny raz potwierdzało się, że Moskwa traktuje surowce jako narzędzie w walce politycznej.

Nośniki energii zaliczyły maksima cenowe

Rok 2022 przyniósł dalsze drastyczne pogorszenie sytuacji w związku z wybuchem wojny w Ukrainie. Panika na rynkach podbiła ceny ropy, gazu i węgla. W marcu cena ropy przekroczyła 130 dol. za baryłkę, węgla 460 dol. za tonę, a gazu 345 euro za MWh. Nerwowość wzmogła się ponownie latem, gdy firmy szykowały się do sezonu zimowego. Poszczególne kraje próbowały za wszelką cenę zrobić zapasy na chłodniejsze dni.

Świat potępił Rosję i próbował uderzać w nią sankcjami. Od 5 grudnia zaczęło obowiązywać embargo na rosyjską ropę sprowadzaną do Europy drogą morską. Surowiec wciąż płynie ropociągiem „Przyjaźń” na południe, do Węgier, Słowacji i Czech oraz północną nitką do Polski. Orlen podkreślał wielokrotnie, że jest gotów wstrzymać dostawy Przyjaźnią, jeśli tylko wprowadzone zostaną sankcje.

Dywersyfikacja przyniosła efekty

Z dostaw rosyjskiej ropy drogą morską spółka zrezygnowała już wcześniej, zaraz po rozpoczęciu działań wojennych. Było to możliwe dzięki dywersyfikacji, którą koncern realizuje od dłuższego czasu. Udział surowca rosyjskiego w krajowym przerobie spadał od lat. Jeszcze w 2015 roku stanowił on prawie 100% procent importu, z kolei w zeszłym roku koncern informował, że aż 70 procent dostaw ropy realizowane jest z innego kierunku niż rosyjski.

Spółka zapowiadała, że wraz z zakończeniem kolejnej długoterminowej umowy z Rosjanami w styczniu tego roku udział ropy nierosyjskiej wynosić będzie 90 proc. Tak też się stało. Z końcem stycznia przestał obowiązywać kontrakt z Rosnieftem, na mocy którego do Polski rocznie trafiało 3,6 mln t ropy. W tej chwili ropa rosyjska stanowi już tylko 10 proc. importu do Polski.

Polski koncern sprowadza surowiec z alternatywnych kierunków, między innymi z Morza Północnego, z Afryki Zachodniej, z basenu Morza Śródziemnego oraz Zatoki Perskiej i Meksykańskiej. Orlen zacieśnia też współpracę z Saudi Aramco. Podmiot ten kupił 30 proc. rafinerii w Gdańsku należącej wcześniej do Lotosu - był to jeden z warunków fuzji krajowych firm paliwowych. Jednym z elementów tej fuzji był także kontrakt z Saudyjczykami na dostawy ropy naftowej.

Orlen od lutego nie sprowadza diesla z Rosji

Niedawno, 5 lutego, weszły w życie kolejne sankcje – na import rosyjskich paliw, w tym oleju napędowego. Produkcja krajowych rafinerii zaspokaja 70 proc. zapotrzebowania na diesla. Pozostałe 30 proc. jest uzupełniane importem z zagranicy. W 2021 r. najwięcej oleju napędowego sprowadzono z Rosji, z tego kierunku do kraju trafiło ponad 66 proc. całego krajowego importu. Na drugim miejscu znalazły się Niemcy, których udział ukształtował się na poziomie ponad 20 proc., a na trzecim Słowacja z udziałem 4 proc.

Orlen, podobnie jak w przypadku ropy, zrezygnował z importu diesla z Rosji jako jedna z pierwszych firm w Europie. Decyzja taka została podjęta w związku z wybuchem wojny w Ukrainie. Od tego czasu spółka kupuje olej napędowy przede wszystkim z rynku ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia), na które trafia produkt z różnych kierunków, między innymi z Bliskiego Wschodu i Stanów Zjednoczonych.

Co więcej, 7 lutego, czyli już po wprowadzeniu embarga na rosyjskie paliwa, Orlen – korzystając z pozytywnego otoczenia makroekonomicznego – obniżył cenę diesla o 20 gr na litrze. Było to możliwe dzięki widocznym już synergiom będącym efektem powstania w wyniku fuzji dużego koncernu multienergetycznego.

Na stacjach nie zabrakło paliw

Dzięki prowadzonej od dłuższego czasu dywersyfikacji dostaw w Polsce nie zabrakło paliw na stacjach. Nie widać też zagrożenia deficytem oleju napędowego, który był w dużej mierze importowany. Wprowadzenie embarga na paliwa z Rosji zapowiedziano ponad pół roku temu, był zatem czas, by się na tę sytuację przygotować.

Trzeba też liczyć się ze spadkiem popytu, co pozytywnie przełoży się na bilans rynkowy. W 2022 r. zwiększyło się zapotrzebowanie ze strony energetyki, która w wielu obszarach przełączyła się z bardzo drogiego i niedostępnego gazu na olej napędowy. Obecnie, z powodu cieplejszej zimy i tańszego gazu, sektor energetyki będzie wykorzystywał mniej diesla, więc popyt na niego będzie łatwiej zaspokoić. Do tego może dojść schłodzenie gospodarki będące efektem zawieruchy wojennej i wysokiej inflacji.

Nieprzerwane dostawy gazu

Wojna wywołała też ogromne napięcia na rynkach gazu. W kwietniu zeszłego roku rosyjski prezydent Władimir Putin, w odpowiedzi na działania Zachodu, przyjął dekret, w którym zarządził, że importerzy rosyjskiego gazu mają regulować płatności za surowiec w rublach. Tym, którzy nie przystali na jednostronnie zmienione warunki zakupów, Rosja wstrzymywała dostawy.

W ten sposób od rosyjskiego paliwa z dnia na dzień została odcięta między innymi Polska. PGNiG, który wchodzi w skład grupy Orlen, sprowadzał jeszcze w tym czasie do kraju gaz w ramach wieloletniego kontraktu jamalskiego. Wygasał on z końcem 2022 r. Polska od lat zapowiadała, że nie zamierza przedłużać porozumienia ani zawierać kolejnej długoterminowej umowy. Budowany był gazociąg Baltic Pipe, który miał zapewnić dostawy gazu z alternatywnego kierunku – ze złóż norweskich. Uruchomiono go jesienią, do tego czasu trzeba było jednak wypełnić lukę, kupując surowiec drogą morską. Było to możliwe dzięki terminalowi w Świnoujściu. Polska sprowadzała LNG z różnych kierunków, zapewniając ciągłość dostaw. Dzięki interkonektorowi między Polską a Litwą mogliśmy też sprowadzać gaz poprzez litewski terminal w Kłajpedzie. Zabezpieczeniem są też pozostałe połączenia gazowe z sąsiednimi krajami.

Orlen dba także o stabilizację cen nośników energii. Grupa przekaże w tym roku prawie 14 mld zł na zamrożenie cen gazu dla 7 mln gospodarstw domowych i 35 tys. podmiotów wrażliwych, w tym między innymi dla szpitali, szkół czy żłobków.

Kryzys przyspiesza transformację

Wojna w pierwszej chwili wywołała panikę na rynku nośników energii. Obawiano się, że po odcięciu Europy od rosyjskiego gazu zimą zabraknie paliwa. Władze poszczególnych krajów ostrzegały przed możliwymi niedoborami surowca i zalecały oszczędne gospodarowanie gazem i energią. Nastąpił powrót do węgla, co z kolei stawiało pod znakiem zapytania dotychczasową politykę nakierowaną na ochronę klimatu i transformację.

Ostatecznie Europa uznała, że trzeba jak najszybciej uniezależnić się od paliw kopalnych. W efekcie transformacja ma nabrać tempa. Ogłoszono plan REPowerEU, który zakłada przyspieszenie celów określonych w strategii Fit for 55. Zwiększone zostały cele efektywności energetycznej, wzrosły plany importu LNG od dostawców spoza Rosji, rozwijać ma się intensywnie rynek zielonego wodoru. Trzykrotnie ma wzrosnąć rynek pomp ciepła, a gaz ziemny ma być zastępowany zwiększoną produkcją biometanu. Podniesiony ma być europejski cel do 2030 r. w zakresie odnawialnych źródeł energii do 45 proc.

Orlen prowadzi także intensywne prace związane z transformacją. Grupa rozwija OZE, buduje farmy wiatrowe na morzu, ale też stawia na fotowoltaikę i lądową energetykę wiatrową, zamierza inwestować w małe reaktory jądrowe (SMR-y), skrzętnie licząc przy tym swój ślad węglowy i ograniczając emisje. Wkrótce ogłosi nową strategię, która określi konkretne plany koncernu multienergetycznego na kolejne lata.

ms