Na piątkowym szczycie UE–Ukraina nie padły oczekiwane przez Kijów daty kolejnych etapów integracji, ale Ukraińcy nie tracą eurooptymizmu.

Próby pogodzenia optymistycznych zapowiedzi ukraińskich władz w sprawie tempa integracji europejskiej z realiami i sceptycyzmem niektórych państw zachodnioeuropejskich coraz bardziej przypominają kwadraturę koła. Kolejnym epizodem był piątkowy szczyt UE–Ukraina w Kijowie.
Po przyznaniu Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej w czerwcu 2022 r. tamtejsi politycy zapowiadali, że rekordowe tempo będzie kontynuowane. W najbardziej optymistycznych prognozach zakładano, że nasz wschodni sąsiad miałby zostać członkiem Wspólnoty już w 2026 r. Urealnieniu zapowiedzi nie pomogły ani odrzucenie w zeszłym roku wspieranych głównie przez Polskę i państwa bałtyckie pomysłów, by ze względu na rosyjską agresję zaproponować Ukrainie specjalną przyspieszoną ścieżkę integracji, ani też pierwsze eurointegracyjne opóźnienia. W oficjalnych wypowiedziach władze ukraińskie sygnalizowały, że oczekują od szczytu UE–Ukraina, jeśli nie jasnej deklaracji co do terminu akcesji, to przynajmniej rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych. Taka deklaracja nie padła.
Decyzja, by przeprowadzić szczyt w ostrzeliwanej co pewien czas rosyjskimi rakietami stolicy kraju prowadzącego wojnę obronną, była bezprecedensowa. Do Kijowa przyjechało 16 z 27 unijnych komisarzy, ich szefowa Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. W Brukseli pozostał wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans, który miałby przejąć obowiązki von der Leyen – jak to eufemistycznie określano nawet w nieoficjalnych rozmowach – na wypadek sytuacji nadzwyczajnej. W czwartek komisarze spotkali się z członkami rządu Denysa Szmyhala. W piątek odbył się szczyt UE–Ukraina. Był opóźniony o dwa miesiące w stosunku do początkowych planów ze względu na przedłużające się wdrażanie siedmiu warunków, jakie Bruksela postawiła Kijowowi po nadaniu statusu kandydata.
W każdym z tych warunków, których spełnienie miałoby otworzyć drzwi do rokowań, Ukraina osiągnęła postępy, co zapisano w komunikacie poszczytowym. Żaden jednak nie został spełniony w całości. Komisja przed wizytą w Kijowie uznawała, że dokona oficjalnej oceny ukraińskich postępów jesienią. Ukrainie udało się przekonać unijnych gości, by wstępna ocena nastąpiła już wiosną tego roku, co – zdaniem nietracących optymizmu ukraińskich urzędników – pozwoliłoby na czerwcowym szczycie UE podać datę rozpoczęcia negocjacji. Do tego jednak daleka droga. We wspólnym komunikacie KE podkreśliła zwłaszcza znaczenie przeprowadzenia reformy sądownictwa zgodnej z rekomendacjami Komisji Weneckiej. Chodzi przede wszystkim o wypracowanie przejrzystych procedur powoływania składu sparaliżowanego od wielu miesięcy Sądu Konstytucyjnego.
Ukraińscy politycy zdają sobie sprawę z tego, że tempo integracji w dużej mierze zależy od nich samych. Odpowiedzią miała być przyjęta równolegle z ubiegłorocznym przyznaniem statusu kandydata wspólna deklaracja prezydenta, premiera i szefa parlamentu, że wymagane reformy będą uchwalane bez zbędnej zwłoki. Stąd też dana Unii w piątek obietnica ogłoszenia Narodowego Programu Adaptacji Acquis, na podstawie którego ukraińskie ustawodawstwo miałoby być harmonizowane z unijnym jeszcze przed rozpoczęciem rokowań. Można też oczekiwać kontynuacji trwającej już integracji de facto, poprzedzającej i przyspieszającej integrację de iure. Von der Leyen zapowiedziała przedłużenie o rok specjalnych warunków handlu między UE a Ukrainą, przyjętych w odpowiedzi na rosyjską inwazję i otwierających wspólny rynek na ukraińskie towary.
Miejscowi eksperci uznają, że im dłużej ten specjalny reżim funkcjonuje, tym bardziej dostosują się do niego gospodarki państw unijnych, a zatem tym mniejsza będzie presja, by po upływie terminu jego obowiązywania przywrócić dawne cła. Kolejnym etapem, do osiągnięcia jeszcze w tym roku, będzie wzajemne zniesienie opłat za roaming. Kijów chce, by w 2023 r. udało się także rozpocząć rozmowy akcesyjne. Zależy to jednak także od konsensusu w ramach UE – podobnie zresztą jak sama decyzja o przyjęciu Ukrainy do Unii – a ten kontekst bywa nad Dnieprem niedoceniany. Także w świetle padających w niektórych państwach członkowskich, zwłaszcza w Niemczech, propozycji, by przed kolejnym rozszerzeniem zreformować unijne instytucje i ograniczyć jednomyślność w procesie decyzyjnym. ©℗