Rosyjscy eksperci twierdzą, że spośród więźniów zwerbowanych przez Grupę Wagnera jedynie co piąty wciąż jest zdolny do walki.

Reszta zginęła, odniosła rany albo zdezerterowała. Na wysoki poziom strat wpływa taktyka przyjmowana przez organizację kontrolowaną przez Jewgienija Prigożyna – wskazuje z kolei dokument, na który powołuje się CNN. Ukraińcy dowodzą, że więźniowie są wykorzystywani jako mięso armatnie do rozpoznania bojem i szturmów bez liczenia się ze stratami.
– Według naszych danych na koniec grudnia 2022 r. zwerbowano 42–43 tys. więźniów. Do tej pory jest ich już pewnie ponad 50 tys. Spośród nich na froncie walczy 10 tys., bo reszta albo została zabita, albo ranna, zaginęła, zdezerterowała lub oddała się do niewoli – powiedziała kanałowi My Russian Rights Olga Romanowa, szefowa organizacji Ruś Odsiadująca, zajmującej się pomocą rodzinom więźniów i monitorowaniem rosyjskiego systemu penitencjarnego. Działaczka dodała, że liczba dezercji – karanych śmiercią w ramach pozasądowych egzekucji, na które państwo rosyjskie przymyka oko – zaczęła rosnąć jesienią. Od tego czasu zwiększył się odsetek byłych więźniów wśród jeńców, z którymi za zgodą ukraińskiego wojska rozmawia youtuber Wołodymyr Zołkin. Romanowa twierdzi przy tym, że ludzie Prigożyna nie prowadzą statystyk rozdzielających zabitych, dezerterów czy ludzi, którzy z innych przyczyn przestali walczyć, zapisując wszystkich do grona „dwusetnych”, czyli poległych. Telewizja Dożd potwierdziła jeden przypadek, gdy rodzinie rzekomo poległego mężczyzny wysłano pustą trumnę.
Niektóre przypadki dezercji trafiają do mediów, zwłaszcza jeśli towarzyszą im przestępstwa. 6 grudnia uzbrojony w karabin mężczyzna otworzył ogień do policjantów na wyjeździe z Nowoszachtyńska w graniczącym z Ukrainą obwodzie rostowskim, jednego z nich raniąc. Nazajutrz został zatrzymany, ale zanim to się stało, władze Nowoszachtyńska zamknęły przedszkola i wezwały mieszkańców, by nie wychodzili z domów. Okazało się, że sprawca, Pawieł Nikolin, wcześniej odsiadywał wyrok za kradzież i rozbój w obozie w Ufie, skąd został wyciągnięty przez ludzi Prigożyna do służby w Grupie Wagnera. „Baza” napisała, że Nikolin wkrótce zdezerterował z frontu ukraińskiego. Sam twierdził przez sądem, że zabłądził i nie wiedział, że przekroczył z powrotem granicę z Rosją, a widząc policjantów, uznał, że to Ukraińcy, i dlatego zaczął strzelać. Tacy jak Nikolin stanowią gros żołnierzy Wagnera. Miesiąc temu John Kirby z amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego wspominał, że spośród 50 tys. wagnerowców 90 proc. stanowią byli więźniowie.
Prigożyn pośrednio potwierdza, że straty w jego oddziałach są wysokie. W odpowiedzi na pytanie redakcji „Federal City” przyznał 19 stycznia, że „w pewnym momencie w kostnicy w Ługańsku nagromadziła się dość duża liczba ciał naszych poległych towarzyszy”. Z kolei 6 stycznia na gorącą linię rosyjskiego portalu Gulagu.net zadzwonił mężczyzna twierdzący, że pod koniec grudnia przedstawiciele grupy odwiedzili kolonie karne w obwodzie swierdłowskim, mówiąc, że „następnym razem będą brać wszystkich jak leci”, a „kiedy przyjadą po raz czwarty, zabiorą wszystkich pod przymusem i «na pieniądze nie liczcie, będziecie walczyć bezpłatnie»”. – Jeden z nich (werbujących – red.) powiedział mi przy papierosie, że straty w speckontyngencie (wśród zwerbowanych więźniów – red.) są bardzo duże, a z obwodu swierdłowskiego w ciągu dwóch miesięcy żywymi pozostało ok. 10 proc. – powiedział informator. Tych informacji nie udało się zweryfikować.
Wczoraj dziennikarze CNN opisali dokument pochodzący z ukraińskiego wywiadu wojskowego, w którym opisywano taktykę wykorzystywaną przez wagnerowców podczas walk o Bachmut i Sołedar w obwodzie donieckim. To jedno z niewielu miejsc na froncie, gdzie Rosjanie mają inicjatywę i odnoszą stopniowe, ale konsekwentne sukcesy. Raport datowany na grudzień 2022 r. przyznaje, że wagnerowcy stanowią spore zagrożenie i choć ponoszą ogromne straty, „śmierć tysięcy żołnierzy Wagnera nie ma znaczenia dla rosyjskiego społeczeństwa”. „Grupy szturmowe nie wycofują się bez rozkazu. Nieautoryzowane wycofanie się, jeśli nie odniosło się ran, jest karane egzekucją na miejscu” – czytamy. Ranni mają też być regularnie pozostawiani na polu bitwy, ponieważ „głównym zadaniem jest kontynuacja natarcia aż do osiągnięcia celu”. Obojętność na straty ma czynić tę taktykę „jedyną skuteczną dla źle wyszkolonych oddziałów, które stanowią większość rosyjskich sił lądowych”.