Choć eurodeputowani sprzeciwiają się rozpoznawaniu wizerunków, Parlament Europejski rozpisał przetarg na kamery z taką technologią.

„Czy Parlament Europejski używa technologii rozpoznawania twarzy?” – pytają w liście otwartym do Roberty Metsoli, przewodniczącej PE, irlandzcy aktywiści na rzecz praw człowieka. Członkowie Irish Council for Civil Liberties (ICCL) dotarli do dokumentów określających specyfikację urządzeń, jakie miały zostać zamówione do prowadzenia monitoringu tej unijnej instytucji. Teraz działacze chcą wyjaśnień, czy europarlament takie urządzenia faktycznie zamówił i czy mechanizm rozpoznawania twarzy został w nich uruchomiony.
Z dokumentów, które opublikował ICCL, wynika, że zamówienie na nowe kamery zostało złożone w 2015 r. W specyfikacji zaznaczono, że urządzenia powinny zostać wyposażone w mechanizm, który automatycznie uruchamia nagrywanie, kiedy wykryje twarz, a także określono wymaganą jakość obrazu. „Do zastosowań wymagających wysokiej jakości obrazu, takich jak rozpoznawanie twarzy, potrzeba 75 pikseli na 30 cm, a trudnych warunkach nawet 150 pikseli” – zaznaczono.
– To niepokojące, że Parlament ogłosił przetarg na kamery do rozpoznawania twarzy, zwłaszcza że nie wiemy, w jakim celu, kiedy ani jak często ta funkcjonalność była używana – ocenia Kris Shrishak z ICCL.
Rozpoznawanie twarzy to mechanizm pozwalający na szczegółową analizę informacji uzyskanych z kamery. W przypadku, kiedy program wykryje człowieka, może ustalić, czy należy on do konkretnej bazy danych, np. czy jest uprawniony do wejścia do budynku. Jak pokazał raport PE, w 11 unijnych krajach (m.in. we Francji, w Grecji i Holandii) taka technologia jest stosowana przez policję do rozpoznawania przestępców.
Technologia budzi jednak kontrowersje – w Chinach służy do śledzenia Ujgurów, w czasie protestów w Hongkongu miała być użyta przeciwko demonstrantom – aby bronić się przed nadzorem, nosili oni parasolki i niszczyli słupy, na których były kamery.
Przewodnicząca PE nie skomentowała jeszcze listu ICCL. Jeśli jednak okaże się, że w budynku PE faktycznie stosowano rozpoznawanie twarzy, może to skutkować politycznym skandalem. W październiku 2021 r. parlament przegłosował bowiem rezolucję sprzeciwiającą się masowej inwigilacji za pomocą takich urządzeń. Przy 377 głosach „za”, 248 „przeciw” i 62 wstrzymujących przyjęto, że automatyczne rozpoznawanie twarzy nie powinno być stosowane w przestrzeni publicznej, a obywatele mogą być monitorowani dopiero, kiedy będą podejrzani o przestępstwo.
Podobne głosy wybrzmiewają także w czasie dyskusji o „AI Act”, czyli unijnej regulacji dotyczącej sztucznej inteligencji. W propozycji, przyjętej do dalszych prac w grudniu ub.r., zakazuje się wprowadzania na rynek systemów zdalnej identyfikacji biometrycznej.
Przeciwne wykorzystaniu systemów rozpoznawania twarzy są także europejskie organy ochrony danych osobowych. – Wdrożenie zdalnej identyfikacji biometrycznej w przestrzeni publicznej oznacza koniec anonimowości. Aplikacje takie jak rozpoznawanie twarzy na żywo ingerują w podstawowe prawa i wolności w takim stopniu, że mogą podważyć ich istotę – ocenia Andrea Jelinek, przewodnicząca Europejskiej Rady Ochrony Danych.
Nie tylko system rozpoznawania twarzy martwi ICCL. Aktywiści chcieliby także wiedzieć, czy Parlament Europejski nadal obserwują kamery chińskiego producenta Hikvision. W 2020 r. instytucja kupiła takie urządzenia, ale ponieważ wywołało to protesty wśród europosłów, obiecano, że zostaną usunięte. Pod koniec ub.r. urządzeń m.in. tej firmy zakazały u siebie Stany Zjednoczone. ©℗