Mimo coraz częstszych przerw w dostawach prądu mieszkańcy Ukrainy nie opuszczają masowo kraju ani nie myślą o spełnianiu żądań Kremla.

Rosjanie, gdy rozpoczynali jesienią zmasowane ataki na ukraińskie elektrownie, poza samym niszczeniem infrastruktury krytycznej mieli dwa cele: uruchomić kolejną falę uchodźstwa do państw Unii Europejskiej i złamać morale Ukraińców, by sami zaczęli się domagać od władz ustępstw w imię pokoju. Żadnego z nich nie osiągnęli.
Regularny ostrzał rakietowy elektrowni na dobre zaczął się w październiku 2022 r. Ostatni miał miejsce w nocy z 1 na 2 stycznia. I choć ukraińska obrona powietrzna radzi sobie coraz lepiej - zwłaszcza ze strącaniem irańskiej amunicji krążącej typu Szahed - ze względu na skalę ataku zazwyczaj coś przez ten przeciwlotniczy parasol się przedziera. „W efekcie nocnego ostrzału stolicy uszkodzone zostały obiekty infrastruktury energetycznej. W mieście trwa awaryjne wyłączenie dostaw prądu” - napisał w poniedziałek mer Kijowa Witalij Kłyczko. Ukrainie w tych dniach sprzyja pogoda. Wczoraj w stolicy było 10 st. C, podobna temperatura panowała też w innych częściach kraju. Dzięki temu dość szybko udało się ustabilizować system i już wczoraj przed południem dystrybutor prądu Ukrenerho podał, że dostawy wznowiono w całym kraju poza miejscami, gdzie uszkodzeniu uległy sieci przesyłowe.
Poza awaryjnymi wyłączeniami prądu dystrybutorzy prowadzą także grafiki planowego wstrzymywania dostaw. W wielu miejscowościach prądu nie ma także pomiędzy zapowiadanymi godzinami. Mimo to nie widać, by Ukraińcy znów masowo opuszczali kraj.
Z punktu widzenia potencjalnej migracji najważniejsza jest granica z Polską. Z danych Straży Granicznej wynika, że między majem a wrześniem 2022 r. saldo migracyjne było ujemne, czyli więcej razy przekraczano tę granicę w drodze do Ukrainy niż do Polski. Jesienią ta sytuacja uległa zmianie, ale w niezbyt dużej skali. W październiku do RP wjechało o 12 tys. więcej ludzi, niż z niej wyjechało, a w listopadzie - o 19 tys. W grudniu saldo znów było ujemne, co można wiązać z powrotami Ukraińców do domów na przerwę świąteczno-noworoczną. Nie ma mowy o powtórce z marca ub.r., gdy do Polski z Ukrainy wjechało bezpośrednio o 1,7 mln ludzi więcej, niż z niej wyjechało (realne saldo było jeszcze większe, bo część uciekinierów wojennych przyjeżdżała nad Wisłę np. tranzytem przez Słowację, omijając największe zatory na bezpośrednich przejściach granicznych).
Nie widać też efektów nalotów na ukraińskie morale. Kreml ustami m.in. rzecznika Dmitrija Pieskowa wielokrotnie sugerował, że potencjalne rozwiązanie pokojowe musi uwzględniać aneksję czterech ukraińskich obwodów (nie wspominając o anektowanym dziewięć lat temu Krymie). Z opublikowanego w poniedziałek sondażu ośrodka KMIS wynika, że Ukraińcy gremialnie odrzucają jakiekolwiek ustępstwa terytorialne na rzecz agresora. Odsetek przeciwników koncesji utrzymuje się na poziomie 85 proc., a od poprzedniego, wrześniowego badania zmalał jedynie o 2 pkt proc.
Jednakże widać pewne różnice regionalne. Na stosunkowo najbezpieczniejszym zachodzie kraju o ustępstwach nie chce myśleć 88 proc. ankietowanych, podczas gdy na wschodzie ten odsetek wynosi 80 proc. Dla obwodów wschodnich to jednak i tak wyraźnie odmienny wynik niż w maju, czyli zanim w społeczeństwie upowszechniła się wiedza o zbrodniach popełnianych przez Rosjan na zajętych terenach. Wówczas kategorycznymi przeciwnikami ustępstw było 68 proc. mieszkańców wschodnich regionów Ukrainy.
- Ukraińcy po 10 miesiącach wyczerpującej i okrutnej wojny zachowują spokój i odrzucają narrację o potrzebie ustępstw terytorialnych w imię uspokojenia agresora - komentował wicedyrektor KMIS Anton Hruszecki. - Od października Rosja przeprowadza regularne ataki terrorystyczne na ukraińską infrastrukturę energetyczną, pozbawiając miliony Ukraińców światła, ciepła i wody. Oczywistym celem jest zastraszenie ludności oraz stworzenie wewnętrznego napięcia i presji na wojskowo-polityczne kierownictwo państwa. Tymczasem analiza nastrojów społecznych i ich dynamiki świadczy o tym, że wszystkie te ataki nie wpłynęły na gotowość Ukraińców do pójścia na kompromis - dodał.
Tymczasem Kijów prowadzi działania mające ustalić tożsamość osób odpowiedzialnych za ataki rakietowe na cele cywilne. Wczoraj Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ogłosiła, że podejrzewa o to gen. Siergieja Kobyłasza, dowódcę lotnictwa dalekiego zasięgu Sił Powietrzno-Kosmicznych, oraz admirała Igora Osipowa, który do sierpnia 2022 r. dowodził Flotą Czarnomorską. Notabene, Kobyłasz urodził się w Odessie. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe