Głównym zadaniem MSZ wciąż będzie łagodzenie sporów z Zachodem. Bez ograniczenia represji misja nie ma jednak szans na powodzenie.

Następcą zmarłego 26 listopada szefa MSZ Białorusi Uładzimira Makieja został jego dotychczasowy zastępca i przyjaciel Siarhiej Alejnik. We wtorek Alaksandr Łukaszenka wręczył mu tekę ministra, a wczoraj został on przedstawiony pracownikom resortu. Oznacza to próbę kontynuacji polityki Makieja, w ramach której zamiarowi załagodzenia konfliktu z Zachodem towarzyszyła niechęć Łukaszenki do ograniczenia represji rozpoczętych po sfałszowanych wyborach w 2020 r. Ze wszystkich kandydatów na ministra dyplomacji Alejnik wyróżnia się tym, że nie dał się poznać jako zwolennik przyspieszonej integracji z Rosją.

Kim jest nowy szef MSZ?

W przeciwieństwie do Makieja, który dekadę służył w radzieckim wywiadzie wojskowym, cała ścieżka kariery 57-letniego Alejnika jest związana z dyplomacją. Pracę w MSZ zaczął w 1992 r. i niemal natychmiast trafił na studia do Akademii Dyplomatycznej w Wiedniu, gdzie poznał Makieja. Dyplomaci zaprzyjaźnili się do tego stopnia, że Alejnik był świadkiem na ślubie z jego drugą żoną, aktorką Wierą Palakową. Alejnik był ambasadorem w Watykanie i przy Zakonie Maltańskim (2002–2009) oraz w Wielkiej Brytanii (2013–2020). Dwukrotnie pełnił funkcję wiceszefa MSZ – w latach 2009–2013 i ponownie po 2020 r. Był prawą ręką Makieja w kwestii, która należała do głównego zadania resortu: próby przekonania Zachodu do zniesienia sankcji i odmrożenia relacji z Mińskiem. Nad resetem stosunków pracował jeszcze przed 2014 r., korzystając z pośrednictwa Stolicy Apostolskiej. Wówczas to się udało, czego symbolem była rola odegrana przez Białoruś osiem lat temu w zapewnieniu miejsca rokowań w sprawie Donbasu z udziałem prezydenta Francji François Hollande’a i kanclerz Niemiec Angeli Merkel.

Brutalne represje

Po 2020 r. Łukaszenka ma trudniejsze zadanie, ponieważ nigdy wcześniej w historii Białorusi represje nie były tak brutalne. Na dodatek w lutym Mińsk pomógł Rosji logistycznie w ataku na Ukrainę. Nie oznacza to jednak, że i teraz nie próbuje przekonywać Zachodu do zniesienia sankcji, wykorzystując argument integracyjnej presji ze strony Rosji. Po nagłej śmierci Makieja na giełdzie nazwisk typowanych do MSZ byli ludzie jednoznacznie kojarzeni z promocją „ruskiego miru”, choćby były rzecznik resortu, a ostatnio deputowany Andrej Sawinych, który otwarcie mówił, że Białoruś powinna formalnie uznać aneksję Krymu. Łukaszenka zdecydował się postawić na Alejnika, który raptem przed miesiącem odbył roboczą wizytę w Szwajcarii, traktowanej przez reżim jako jeden z ostatnich, obok Watykanu, kanałów komunikacji z Zachodem. „Alejnik jako wiceminister nie dał się poznać jako autor skandalizujących czy przesadnie antyzachodnich komunikatów. To znaczy, że Łukaszenka nie chce ostatecznego zerwania z Zachodem, więc powołał człowieka, który będzie «budować mosty» i «szukać wspólnego języka»” – napisał politolog Wital Cyhankou.
Nowy szef dyplomacji nie jest zwolennikiem przyspieszonej integracji z Rosją
Czy to znaczy, że udało się uniknąć otwartego zwolennika integracji z Rosją na czele resortu dyplomacji? – Można tak powiedzieć. Ale on i tak będzie popierać represje, wojnę i zaangażowanie Rosji na Białorusi – mówi DGP Waleryj Kawaleuski, przedstawiciel ds. dyplomacji w opozycyjnym gabinecie Swiatłany Cichanouskiej. We wcześniejszej rozmowie z nami Kawaleuski tłumaczył, że kto by nie został ministrem, będzie musiał spełnić trzy kryteria. – Po pierwsze popierać represje wymierzone we własny naród, po drugie – wojnę przeciwko narodowi ukraińskiemu, a po trzecie gwarantować pełną lojalność wobec Federacji Rosyjskiej, która obecnie, na naszych oczach, anektuje Białoruś. Formalna niepodległość jest zachowywana, ale wszystko, co robi reżim, odpowiada interesom Rosji, nawet jeśli wprost narusza interesy białoruskiego państwa i narodu. Z tego, co słyszę na dość wysokim poziomie, liderzy państw Unii Europejskiej mówią, że obecnie nie ma podstaw do jakichkolwiek rokowań z Łukaszenką. Nikt się nie spodziewa, by mógł on zmienić cokolwiek w swoich działaniach czy retoryce – dodawał Kawaleuski.

Pozbawianie obywatelstwa

Świadczy o tym wczorajsze przyjęcie w pierwszym czytaniu ustawy pozwalającej odbierać opozycjonistom obywatelstwo. Gdy przepisy wejdą w życie, wystarczy wyrok potwierdzający „udział w działalności ekstremistycznej albo zadanie ciężkiej szkody interesom republiki”, o ile sprawca znajduje się za granicą. Znaczna część procesów politycznych odbywa się na podstawie przepisów dotyczących działalności ekstremistycznej. – Nie ma na świecie precedensu, aby państwo pozbawiało jedynego posiadanego od narodzenia obywatelstwa – komentowała Anaïs Marin, sprawozdawczyni ONZ ds. sytuacji na Białorusi. – MSZ jest dziś zakładnikiem polityki dyktatora, a tego nie załatwi dyplomata pod krawatem na przyjęciu u króla. W pewnym sensie szkoda Alejnika jako specjalisty – skomentował anonimowy rozmówca „Naszej Niwy” z kręgów białoruskiej dyplomacji.