USA zamierzają dalej wspierać Ukrainę, ale od stycznia pomoc będzie wyglądać inaczej – zapowiadają republikanie, którzy przejmą kontrolę nad Izbą Reprezentantów.

„Zapewnimy większy nadzór, przejrzystość i odpowiedzialność. Nie będzie wypisywania czeków in blanco” – to słowa republikanina Michaela McCauleya, od stycznia prawdopodobnie szefa komisji spraw zagranicznych w niższej izbie amerykańskiego parlamentu. Nie pierwsze w tym tonie. Wszystko zaczął jeszcze w październiku, na finiszu kampanii przed wyborami środka kadencji, lider republikanów w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy, a potem podchwyciło wielu polityków z prawej strony.
Takie deklaracje to odpowiedź na rosnącą presję ze strony trumpistów (zgrupowanych głównie we frakcji Freedom Caucus), których w nowym Kongresie zasiądzie jeszcze więcej. Grupa ta nie od dziś argumentuje, że Stany Zjednoczone powinny mocniej skupić się na problemach migracyjnych na swojej południowej granicy, a administracja Bidena zbyt lekką ręką przyznaje kolejne pieniądze Ukrainie. I choć trumpiści izolacjoniści nie cieszą się na Kapitolu wielką estymą, to republikańscy liderzy muszą liczyć się z ich zdaniem, bo potrzebują ich poparcia dla swoich nominacji na najważniejsze pozycje w parlamencie i do inicjatyw ustawodawczych.
Oficjalnie republikanie na Kapitolu zapewniają, że utrzymają pomoc wojskową, a chodzi im jedynie o większą transparentność w przyznawaniu środków (nie wykluczają nawet parlamentarnych komisji śledczych). Wpływowy republikański kongresmen Mike Turner tłumaczył, że na polu militarnym Ukraińcy „dostaną to, czego potrzebują”, w tym systemy obrony przeciwlotniczej. Zastrzeżenia z prawej strony kierowane są bardziej wobec funduszy na pomoc humanitarną oraz dla sektora energetycznego. Niezależnie od obszaru demokraci obawiają się, że zapowiadany przez ich konkurentów dokładniejszy nadzór odbije się na zakresie i tempie wsparcia dla naszych wschodnich sąsiadów.
Papierkiem lakmusowym będzie głosowanie nad niemal 40-miliardowym szerokim pakietem pomocy dla Ukrainy, o który zwróciła się do Kongresu administracja. Demokratom bardzo zależy, by przegłosować go do końca roku, jeszcze przed przejęciem kontroli nad Izbą Reprezentantów przez republikanów. W takim przypadku rząd przez co najmniej kilka miesięcy nie musiałby się zwracać do parlamentu o dodatkowe środki. Turner ostrzegał jednak, że republikanie wcale nie muszą „przegłosowywać demokratycznych ustaw”. A przy co najmniej kilkunastu kongresmenach demokratycznych, o poglądach na wojnę mniej odważnych niż establishment prezydenckiej partii, losy projektu ustawy wcale nie są więc przesądzone. Na Kapitolu trwają negocjacje, nie jest wykluczone, że pakiet zostanie końcowo okrojony.

Więcej kontroli to odpowiedź na presję ze strony trumpistów

Pakiet to niejedyna sprawa powiązana z Ukrainą, którą republikanie chcą w Kongresie zablokować przed końcem roku. Drugą jest ustawa o budżecie obronnym, przegłosowywana zwyczajowo pod koniec roku, często mocno ponadpartyjnie. Z uwagi na tradycyjny sprzeciw wobec tej regulacji części demokratów o tendencjach pacyfistycznych, odchodząca przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi do jej przeforsowania prawdopodobnie będzie potrzebować głosów Partii Republikańskiej. Ale ta na ten moment do popierania projektu się nie kwapi i wyczekuje stycznia oraz przejęcia władzy w Izbie Reprezentantów. To opóźni przewidziane przez projekt uzupełnianie amerykańskich zapasów amunicji i pocisków, z powodu wojny na Ukrainie mocno przetrzebionych.
Równolegle do kongresowych przepychanek z położonego na drugim brzegu Potomaku Pentagonu dochodzą informacje, że Amerykanie rozważają wysłanie do Ukrainy rakietowego systemu ziemia-powietrze Patriot. Obecnie w wojsku trwają analizy, ale decyzji jeszcze nie podjęto. „Obrona powietrzna nadal jest priorytetem dla Pentagonu i społeczności międzynarodowej przy wspieraniu Ukrainy. Jeśli chodzi o jakikolwiek rodzaj baterii Patriot z USA, to w tej chwili nie planujemy dostarczania takich Ukrainie, ale będziemy kontynuować dyskusje na ten temat” – tłumaczył rzecznik amerykańskiego Departamentu Obrony Pat Ryder. ©℗