Nie wyjdzie Kijowowi na dobre, jeśli śledztwo wykaże, że to była ukraińska rakieta, a władze zapewniały, że nie – mówi Steven Horrell, ekspert think tanku CEPA.

Amerykanie mówią, że rakieta, która spadła na Przewodów jest prawdopodobnie ukraińska. Ukraińcy, że rosyjska. Komu mamy wierzyć?
Powinniśmy poczekać na wyniki śledztwa. Nie wiem, ile będzie trwało, ale po odłamkach będzie można wykazać, kto za tym stał. Za jakiś czas uzyskamy pewność. Jestem zaskoczony, że do takiego przygranicznego incydentu doszło tak późno, wojna trwa już przecież dziewięć miesięcy. Ale niezależnie od tego, czyj był to pocisk, to wszystko jest konsekwencją rosyjskiego ataku na ukraińskich cywilów i infrastrukturę. Nawet jeśli to była ukraińska rakieta z ich systemu obrony, to do incydentu doszło z powodu rosyjskiego ostrzału. Natomiast po nim dochodzi do bitwy informacyjnej i przestrzegałbym Ukraińców. Istnieje ryzyko przeszarżowania ze strony Kijowa w ich komunikatach. Nie wykluczałbym, że był to jednak ich pocisk.
Skoro odpowiedzialność spada na Rosjan, to może Polska powinna zawnioskować o uruchomienie art. 4 Traktatu północnoatlantyckiego?
Taki krok byłby uzasadniony. Ale między sojusznikami mają teraz też miejsce konsultacje bez „czwórki”, mówię np. o spotkaniu Rady Północnoatlantyckiej. Przy tym warto podkreślić, że różnica między art. 4 a art. 5 dotyczy nie tylko kolektywnej odpowiedzi, lecz także poziomu incydentu. Gdy doszło do tego w Przewodowie, większość zachodnich przywódców była na szczycie G20 na Bali, zareagowali zdecydowanie. NATO także odpowiedziało mocno i szybko, ale nie pospieszenie. Sekretarz generalny Jens Stoltenberg mówił, że nie mamy dowodów na to, by Rosjanie zamierzali zaatakować Polskę czy inne kraje Sojuszu. Nie zwiększa się ryzyko bezpośredniego zagrożenia. Zwiększy się natomiast moim zdaniem zaangażowanie Zachodu w pomoc Ukrainie, w walkę demokracji z autorytaryzmem.
A nie uważa pan, że jest teraz zwiększone ryzyko ostrzału Polski ze strony Rosji? Rosjanie w sumie zobaczyli, jak reagujemy na takie sytuacje kryzysowe jako Zachód, jak komunikujemy się w ramach NATO. Może teraz nabiorą ochoty, by sprawdzić, gdzie są nasze granice?
Myślę, że jest wprost odwrotnie. Reakcja NATO była szybka, była jedność. Ale tak, musimy wyciągnąć lekcję i upewnić się, że incydent taki jak z wtorku nie wydarzy się ponownie. Należy nasilić pomoc wojskową dla Ukrainy, poszerzyć jej zdolności w obronie przeciwrakietowej, a także krajów NATO graniczących z Rosją i Białorusią.
Uważa pan, że takie będą konsekwencje? Mobilizacja Zachodu do jeszcze większego, szerszego wspierania Ukrainy?
Myślę, że tak. Stany Zjednoczone już podjęły działania w sprawie wniosku Ukrainy dotyczącego wzmocnienia jej systemów obrony przeciwrakietowej. Z perspektywy USA w grze są już nie tylko ręcznie odpalane stingery, rozważamy przekazanie Ukrainie bardziej zaawansowanych systemów przeciwlotniczych MIM-23 Hawk.
A patrioty?
Nie ma co liczyć na ustanowienie nad Ukrainą strefy zakazu lotów czy przekazanie jej systemów Patriot - twierdzi Horrell / Twitter
Patrioty to nieco za dużo. Jednym z powodów jest trening. Trening operatora czy serwisanta takiego systemu trwa w amerykańskim wojsku co najmniej pół roku. W przypadku Ukrainy chodzi mniej o konkretny sprzęt, a bardziej o zdolności. Liczy się, by sprzęt trafił nad Dniepr jak najszybciej i najlepiej, by był podobny do tego, z czym armia tego kraju jest już zapoznana.
To może strefa zakazu lotów? Znowu rozgorzała debata na ten temat. To w ogóle możliwe?
To nie jest realistyczne. Przy tych hasłach o sferze zakazu lotów należy też sobie odpowiedzieć, czego dokładnie chcemy. Niedopuszczenie rosyjskich samolotów nad Ukrainę nie oznacza, że Rosja przestanie wystrzeliwać ze swojego terytorium iskandery. Bardziej możliwe są porozumienia punktowe, np. dotyczące bezpiecznych korytarzy, jakiś rodzaj parasola ochronnego wynegocjowany np. w ramach ONZ.
Co pan radzi Ukrainie? Jak powinien zachować się teraz Kijów?
Niestety możliwe jest, że Ukraińcy przeszarżowali komunikacyjnie. Nie wyjdzie im to na dobre, jeśli śledztwo wykaże, że to była ich rakieta, a oni zapewniali, że to nie jest ich pocisk. Powinni wyraźniej komunikować, że niezależnie od tego, co wykaże śledztwo, to do tragedii doszło z powodu rosyjskiego ostrzału rakietowego na cele cywilne. I to jest to, co Ukraińcy od dziewięciu miesięcy przeżywają na co dzień. ©℗
Rozmawiał Mateusz Obremski